25.

8.6K 411 13
                                    

Wyjrzałam za okno. Faktycznie tam stał. Kiedy mnie ujrzał, pomachał mi.

-Jesteś pojebany. – zaszlochałam.

-Zakochany, Casey, zakochany. – westchnął. Rozłączyłam się i rzuciwszy mu ostatnie spojrzenie, po cichu wyszłam z pokoju i skierowałam się do drzwi wyjściowych. Otarłam rękawem bluzy łzy i wyszłam. Chłodne powietrze owiało moje nogi. Odziana byłam jedynie we wcześniej wspomnianą bluzę i majtki. Mike stał na brukowej ścieżce z opuszczoną głową, a kiedy usłyszał, że wychodzę, uniósł ją.

-Po co tu przyszedłeś? – Owinęłam się rękami, bo jednak temperatura do najprzyjemniejszych nie należała.

-Przyszedłem cię odzyskać. – Odparł i przygryzł wargę z zakłopotania. Moje serce ścisnęło się na te słowa.

-Dlaczego, Mike... - z moich oczu wypłynęły niechciane łzy. Zakryłam twarz rękami. Ta rana była jeszcze zbyt świeża. Chłopak błyskawicznie znalazł się obok mnie i objął mnie ramionami. Niepewnie odwzajemniłam uścisk, ale po chwili odsunęłam go od siebie.

-Musimy od siebie odpocząć. – szepnęłam.

-Co?! – spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym chwycił obie moje dłonie. – Casey, spójrz na mnie. – Przekręciłam głowę w jego stronę. Ten widok jeszcze bardziej mnie dobił. Nietrzeźwy, opuchnięty na twarzy, smutny Michael.

W dodatku płakał. Tak, on płakał.

-Coś w stylu odwyku. Po prostu, potrzebujemy przerwy... - wydukałam, znowu spuszczając wzrok. Mike przyciągnął mnie do siebie i uniósł mój podbródek.

-Nie zgadzam się na to. Nie mogę cię stracić Casey. – szepnął, opierając swoje czoło o moje.

-Nie stracisz, Mike... Ale zrozum, te rany są zbyt świeże, ja nie... - nie dokończyłam, ponieważ jego usta skutecznie mnie uciszyły. Ten całus był krótki, delikatny. Ale rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Mimo to nie mogłam ulec.

-Proszę, nie zostawiaj mnie... - Nie wierzę. On płakał, naprawdę płakał.

-To chore Mike, tak nie może być. – szepnęłam, zarzucając mu ręce na szyje i mocno go przytulając. – Nasza miłość nas kiedyś zgubi, Mike... - załkałam, kiedy obejmował mnie mocno rękami.

Jak w jakimś dennym romansidle. Ja płakałam i on płakał.

-Tak Casey, to chore. – poczułam mokrą strużkę łez Mike'a na ramieniu. – To chore, jak bardzo mnie od siebie uzależniłaś i jak cholernie zabija mnie to, że nie mogę mieć cię ciągle przy sobie.

-Boże, Mike, kocham cię tak kurewsko mocno. – Chwyciłam go za policzki i pocałowałam. Oboje tego chcieliśmy. Oboje tego potrzebowaliśmy. Oboje potrzebowaliśmy siebie.

-Ja ciebie jeszcze bardziej. Nigdy więcej nie pozwolę ci cierpieć, Casey, bo to tak, jakby wbijali mi nóż w serce. I kurwa nigdy więcej nie pozwolę ci odejść.

Trwaliśmy w uścisku jeszcze dobrych dziesięć minut. Czy dobrze zrobiłam? Nie wiem. Kocham tego skurwysyna tak mocno, że nie wyobrażam sobie innego zakończenia dzisiejszej sytuacji. Na początku chciałam być nieustępliwa, pokazać sama sobie, że jestem silna, ale nie jestem. Nie jestem silna. Ale mam Mike'a. Mam przy sobie chłopaka, dla którego oszalałam, który oszalał dla mnie. Oboje jesteśmy szaleni i dobrze nam z tym.

-Chyba muszę wracać. – wybełkotał.

-Chyba oszalałeś, że puszczę cię w takim stanie do domu. – szepnęłam, zgarniając niesforny kosmyk włosów z jego czoła. – Chodź na górę.

-A twoi rodzice..?

-Rano jadą do pracy, nawet nie zaglądają do mojego pokoju. – wzruszyłam ramionami, ocierając pozostałości po łzach z policzków. Michael potaknął, po czym po cichu skierowaliśmy się z powrotem do domu. Bezszelestnie pokonaliśmy korytarz i schody. Przemknęliśmy do mojego pokoju niezauważeni.

-Będziesz miał jutro ogromnego kaca. – mruknęłam, szukając w pokoju jakiejś aspiryny. W tym czasie Mike rozebrał się, zostając w samych bokserkach.

-Zasłużyłem na karę. – jęknął, kładąc się do mojego łóżka bez żadnego zaproszenia. Wyciągnęłam z szafki tabletki i podłam mu, po czym sięgnęłam po wcześniej nalaną do szklanki wodę i usiadłam na krawędzi łóżka. Mike popił i odstawił szklankę, po czym oplótł mnie rękami w biodrach i przyciągnął do siebie, w efekcie czego leżałam na jego nagiej klatce. Uśmiechnęłam się, co on od razu odwzajemnił.

-Wiesz, że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało? – szepnął, ocierając swój nos o mój. – Jestem tak szczęśliwy, że znów wszystko jest w porządku. – cmoknął moje usta. Ku jego zaskoczeniu, przedłużyłam pocałunek. Po chwili z czułego i delikatnego przerodził się w namiętny i zachłanny. Mike obrócił nas tak, że leżałam pod nim. Z niechęcią przerwałam pieszczotę, co spotkało się z głośnym jękiem niezadowolenia mojego chłopaka. Zaśmiałam się.

-Nie ma tak lekko. Jakiś odwyk musisz odbyć.

-Nie zrobisz mi tego. – powiedział z udawanym smutkiem, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.

-Zrobię. – cmoknęłam jego usta i odwróciłam się bokiem, a on głośno westchnął. – Poza tym, dostałam okres, więc wiesz. – Na te słowa jęknął niezadowolony.

-Ważne, że znowu jesteś moja. Wystarczą mi nawet same przytulanki. – wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi, a jego ciepły oddech owiewał cały mój kark.

-Kocham cię, pacanie. – szepnęłam, wplątując palce w jego dłoń, którą ułożył wcześniej na moim brzuchu.

-Ja ciebie też, skarbie. Najmocniej na świecie.

***

-Przyjechałeś tu pijany samochodem?! – wykrzyknęłam, kiedy otwierał pojazd. Podszedł do mnie i uspakajająco pogładził mnie po ramieniu.

-Kochanie, nic mi nie jest, tak? Dałem radę.

-Jesteś chory! – burknęłam, wsiadając do auta i zapinając pas. Powtórzył moją czynność i wyjechał z podjazdu.

-To był napływ żalu, adrenaliny i chuj wie czego jeszcze. – przewrócił oczami. – Nie wytrzymałbym do rana, musiałem przyjechać. – spojrzał na mnie i splótł palce naszych dłoni. Patrzył mi w oczy i umacniając uścisk, z moich oczu wypłynęły łzy. Mike w odruchu chciał mi je zetrzeć, ale nie mógł oderwać rąk od kierownicy. Jednak nastąpiła ta właśnie chwila nieuwagi. A dalej to już były sekundy. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, krzyknęłam imię chłopaka, kiedy na nasz pas zjechał inny osobowy samochód. Gdyby nie nasza chwilowa nieuwaga, Mike zdołałby wyminąć pojazd. Niestety doszło do czołowego zderzenia obu aut. Nic dalej nie pamiętam. Pojawił się tylko przeszywający ból w okolicach brzucha i skroni, i przerażająca ciemność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tylko nie bijcie xx 

No misie zostało parę rozdziałów do końca ;x Ktoś by chciał drugą część, czy zostawić to już tak? 

Kocham was, do następnego Xx 





I can't let you go. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz