-Myślałam, że cię nie znajdę. – powiedziała Nicki, wchodząc do „naszego" pokoju. Musiałam przyjść się przebrać i założyć jakąś bieliznę.
Bo poprzednia leży rozszarpana gdzieś w pokoju Mike'a.
-Nigdzie się nie schowałam. – mruknęłam, zakładając białą bokserkę. Po krótkim namyśle wsunęłam ją w czarne spodenki z wysokim stanem. Wyjęłam z szafy czarne conversy i chwytając Nicole, która już była przebrana, zeszłam na dół. Przeciskałyśmy się przez tłum, szukając naszych przyjaciół. Nicki zatrzymała się, kiedy ktoś złapał ją za ramię. Odwróciłam się i lekko mówiąc, zdenerwowałam, bo był to Matt.
-Możemy pogadać? – powiedział do brunetki.
-Nikt cię tu nie zapraszał, Collins. – syknęłam, przyciągając do siebie przyjaciółkę.
-Casey, proszę, to dla mnie ważne. Nicole. – spojrzał najpierw na mnie, a potem na Nick skruszonym wzrokiem.
-Niech będzie. – rozszerzyłam oczy na jej odpowiedź i spojrzałam na nią. Posłała mi spojrzenie typu „Kocham Cię, ale spieprzaj". – Cas, zaraz wrócę.
-Jak coś odwalisz, to ujebie ci kutasa. – powiedziałam do czarnowłosego z zaciśniętymi zębami, a on kiwnął głową. Odeszłam od nich, posyłając mu jeszcze groźne spojrzenie.
Poszłam w stronę kanapy, bo byłam pewna, że tam znajdę chłopaków. Nie myliłam się.
-Hej misiaczku! – powiedział Ian, kiedy siadałam obok niego. Mike siedział naprzeciwko i bacznie mi się przyglądał.
-Jak się podoba? – zapytał Dylan. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Jest świetnie. Jesteście najlepsi. – powiedziałam. Wtedy Mike wstał.
-Czas jechać. – uśmiechnął się, nadstawiając dla mnie ręki. Ujęłam ją ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
-Dokąd? – zapytałam, mrużąc powieki.
-Niespodzianka. – mruknął mi tuż przy uchu i skierowaliśmy się do samochodu.
***
-Mike. Mówiłam, że nie lubię niespodzianek. – zaoponowałam, gdy wysadzał mnie z samochodu. Wcześniej zawiązał mi oczy, więc nie wiedziałam, gdzie jesteśmy. Mikey prowadził mnie ciągle prosto i z tego co się domyśliłam, weszliśmy do budynku, a następnie wsiedliśmy do windy. Jechaliśmy dość długo, a w tym czasie chłopak stał przytulony do mnie od tyłu. Czułam bijące od niego ciepło i kołatanie serca. Czy to możliwe, żeby się czymś stresował?
Winda w końcu stanęła, a drzwi rozsunęły się i ogarnął mnie nieprzyjemny chłód.
-Chodź. – Mike chwycił mnie za rękę i poprowadził do przodu. Zatrzymał się i stanął za mną. – Gotowa? – szepnął, a ja pokiwałam głową i wtedy odwiązał mi chustkę z oczu.
Zakryłam ręką usta i rozejrzałam się. Staliśmy na dachu wysokiego budynku, a dookoła rozpościerała się panorama Bradford. Miejsce było przystrojone lampkami, a na środku rozłożone były koce i poduszki. Obok stało wiadro z lodem i szampan, a obok niego kieliszki. W moim oku zakręciły się łzy, a Mike przytulił się do mnie.
-Podoba się? – szepnął.
-Mike... Jest pięknie. – wyszeptałam, odwracając się do niego przodem. – Sam to zrobiłeś?
-Z małą pomocą naszych mam. – uśmiechnął się, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. – Chodź.
Usiedliśmy w tamtym miejscu. Ja podziwiałam widoki, a Mikey otwierał szampana. Nalał do obu kieliszków, po czym jeden podał mi.