I'm Here.

528 42 18
                                    

Scarlett

-Calum, wracajmy już. Robi się późno - westchnęłam.

-Proszę cię, Scarlett, jeszcze tylko pół godziny! - błagał mnie brunet, oglądając koleją świąteczną wystawę.

Znajdowaliśmy się na festynie, który odbywał się co roku tego samego wieczoru dwa tygodnie przed gwiazdką w Montanie. Uwielbiam święta i te wystawy, na które zawsze przyjeżdżałam albo z przyjaciółką Kim, Calumem lub za czasów dzieciństwa - z mamą. Ten klimat, który panował w tym okresie był niesamowity. Również tutaj poznałam Caluma, kilka lat temu. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Kiedyś byliśmy tylko przyjaciółmi, ale tak wyszło, że teraz jesteśmy razem. Święta to naprawdę magiczny czas w roku.

-Widziałaś kochana co dla ciebie wygrałem? - powiedział z entuzjazmem Calum, wyciągając zza pleców małego misia trzymającego serduszko, machając nim w dłoni wyszczerzył się i mi go wręczył.

-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham! - krzyknęłam, po czym wtuliłam się w klatkę piersiową bruneta. - Ale może już się zbierajmy, co? Mama się zapewne martwi...

-No, ale... nie pójdziemy na łyżwy? - powiedział smutnym głosem i spojrzał na mnie swoimi uroczymi oczami, którymi zawsze mnie czarował, gdy czegoś chciał. Zawsze działało.

-Ugh, czy ty zawsze musisz to robić? - powiedziałam, a Calum tylko się zaśmiał i od razu zaciągnął mnie na lodowisko.

-Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnął się.

Zamierzałam kupić mu prezent na święta, ale gdy nie odstępuje mnie na krok trudno uknuć coś przed nim niezauważalnie. Jednak udało mi się to zrobić z pretekstem pójścia do toalety. Calum nadal świetnie bawił się na lodowisku i nie sądzę, że zauważyłby upływający czas. Wcześniej w sklepie wypatrzyłam coś idealnego dla niego. Zawsze tyle gada o zespole Bring Me The Horizon, że jego wymarzonym prezentem na gwiazdkę zapewne byłaby koszulka z ich logiem. Wzięłam jego rozmiar i udałam się do kasy, a prezent włożyłam do torby, którą przełożyłam przez ramię. Wchodząc ponownie na lodowisko, Calum za bardzo wczuł się w swoją rolę i nie patrząc w którą stronę jedzie, wpadł prosto na mnie i razem wylądowaliśmy na lodzie. Tym samym moja torba wraz z zawartością upadła, a z niej wyleciało dosłownie wszystko, w tym prezent dla Caluma.

-Nic ci nie jest? - zapytał brunet, który ledwo mówił dusząc się ze śmiechu.

-To nie jest śmieszne, Cal - mruknęłam.

Wstał i pomógł mi się podnieść, a następnie zaczął zbierać moje rozsypane rzeczy, przy czym zauważył koszulkę. Cholera, powiedziałam w myślach. Brunet wziął w dłoń bluzkę, która po chwili się rozłożyła.

-Kuszulka Bringów?! - krzyknął podekscytowany.

-Daj mi to! - prędko wyrwałam mu z rąk kawałek materiału i schowałam do torby.

-Pokaż!

-Dostaniesz ją później.

-No coś ty, to dla mnie?

-Wydało się... To prezent - powiedziałam, po czym Calum mocno mnie przytulił. - Dobrze Cal, może już jedziemy? - spytałam, a brunet kiwnął głową.

Przez kolejne dwadzieścia minut szukaliśmy naszego samochodu wśród tłumów ludzi. Teraz prawie każdy postanowił, że pojedzie sobie do domu w tym samym momencie co my... To takie irytujące, stanie w korkach, hałasie i zamieszaniu.
Weszłam do samochodu z Calumem. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Przed nami dosyć długa droga do domu.
Nagle stało się coś czego najmniej spodziewaliśmy się w tamtym momencie, rozpętała się śnieżyca.

I'm Here || C.H ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz