~1~

2.2K 139 34
                                    

  Blake obudził się tuż po mnie i mruknął, jak co dzień:

  - Dzień, kurwa, piąty. Nadal nas nie wypuścili, a na śniadanie znów będzie ta ohydna papka z tekturowym chlebem. Życie jest piękne.

  Od pięciu dni, czyli od chwili, w której Mauvis Drake wpakował nas do tej celi, która powoli doprowadzała mnie i Blake'a do klaustrofobii, mój ukochany budził się z tymi słowami na ustach. Za każdym razem mówił to samo, denerwując mnie niemiłosiernie i sprawiając, że czułam się na siłach, by szybko zlikwidować go z powierzchni ziemi. Dziś także to poczułam. Przymknęłam oczy i warknęłam do niego:

  - Mógłbyś się przymknąć, do jasnej cholery? Takie gadanie nic nam nie da.

  - Spanie po szesnaście godzin też nie - odciął się, robiąc wyraźny przytyk co do czasu mojej regeneracji. To nie była moja wina, że tyle spałam. Moje ciało potrzebowało po prostu odpoczynku. - Zróbmy coś w końcu, Alice. Coś sensownego. Nie wiem... Poproś okoliczne duchy, by nam pomogły, czy coś.

  - Nie ma tu duchów - odparłam. - Nawet Lessien się tutaj nie pokazała, a to coś oznacza, Blake.

  - Że to strefa nieduchowa?

  - Że coś jest nie tak z tym miejscem - powiedziałam i przewróciłam się na bok, w jego stronę. Oboje spaliśmy na wilgotnej, brudnej ziemi, przykryci kocem, który Drake w swojej łaskawości kazał nam przynieść. Było nam zimno, ale przed snem zazwyczaj mocno się w siebie wtulaliśmy, by było nam cieplej. Niestety, przez mój somnambulizm rzadko kiedy pozostawaliśmy w takiej pozycji do rana. - Może ma to coś wspólnego z armią nieumarłych Drake'a. Albo tym, że para się on nekromancją. Nie wydaje ci się, że to ma z tym jakiś związek?

  Blake nieco spoważniał. Mimo tego, że siedzieliśmy w więzieniu i dostawaliśmy posiłek tylko raz dziennie, nadal wyglądał pięknie. Przez chwilę przyglądałam się rysom jego twarzy, zanim odpowiedział:

  - No wiesz, jesteśmy w więzieniu u Drake'a, czarownika... Pewnie nałożył tutaj jakieś czary. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Poszłam w jego ślady. - W ogóle to fajnie byłoby wiedzieć, gdzie dokładnie się znajdujemy. Świat ludzi? Nocte Mundi? Myślisz, że siedziba Drake'a mieści się bardziej w Podziemiu czy u ludzi? Bo ja, cholera, nie mam zielonego pojęcia.

  Wzruszyłam ramionami.

  - Ja też nie wiem. Choć wydaje mi się, że gdybyśmy byli w Nocte Mundi, już ktoś po nas by przybył. A świat ludzi... Nie wiem, może znajdujemy się teraz w jakiejś Alasce czy coś.

  - Mówi się „na Alasce".

  - Niezbyt mnie to w tej chwili obchodzi, Blake.

  - Hm, okej.

  Od pięciu dni nie widzieliśmy się ani z Drake'em, ani z Belindą, ani z moim bratem, na którego wciąż nie umiałam spojrzeć jak na syna Drake'a, Wybrańca. Ta cała sytuacja była dla mnie chora, ale bardzo wiele wyjaśniała. Teraz rozumiałam, dlaczego Jared był dla nas taki oschły, czemu izolował się ode mnie i reszty naszej rodziny. On po prostu już od jakiegoś czasu znał prawdę. Od śmierci mamy wiedział, że jest owocem romansu jej i  Marka Drake'a, i chciał chyba nas po prostu chronić, choć w końcu obrócił się przeciwko swojej rodzinie i przyjaciołom.

  Fakt, że moja matka ukrywała przed nami coś takiego, niesamowicie bolał. Nie spodziewałam się, że cała moja rodzina jest zbudowana na kłamstwie, a Jared jest moim przyrodnim bratem. Tata i mama zawsze wydawali się być ze sobą tacy szczęśliwi, kochali nas wszystkich tak mocno, że nawet nie pomyślałam, że mogli ukrywać przed nami coś takiego. Jonathan Connor nigdy nie okazywał Jaredowi tego, że nie jest jego synem, a mama zawsze powtarzała, że ci dwaj w pewien sposób są do siebie bardzo podobni. A przecież nie byli. W ogóle. Teraz, z perspektywy czasu i po tym, czego się dowiedziałam, dostrzegałam w nich same różnice. Jared miał bardziej kwadratową szczękę niż tata oraz wystające kości policzkowe, których nie posiadał mój ojciec. Z charakteru też byli zupełnie różni - Jared był uparty, często cyniczny, a tata nie lubił wszczynać kłótni, dlatego był ustępliwy. W ogóle nie byli do siebie podobni, a to tylko dowodziło o tym, jak bardzo mama pragnęła, byśmy wszyscy uwierzyli w to, że Jared jest synem Jonathana Connora jak ja, Dean i nasze młodsze rodzeństwo.

Hymn ŚmierciWhere stories live. Discover now