- Możemy już jechać?- Usłyszałem głos Cam z pod drzwi.

Przetarłem wilgotne oczy ręka i podniosłem się z ziemii. Zakręciłem kran i wziąłem kilka uspokajacych wdechów. Będzie dobrze. Musi być. Po prostu musi.
Złapałem za klamkę, a moim oczom ukazała się entuzjastycznie na mnie spoglądająca Camila. Jej wyraz twarzy mówił, że nie może się już doczekać wspólnego wyjścia. Ten widok mnie tak cholernie rozbił. Gdyby tylko wiedziała jak dużo mnie to kosztuje. Tak bardzo bym chciał żeby czytała mi w myślach i dała jakąś wskazówkę. Pomysł, który podpowie jak tego uniknąć. Tak bardzo tego nie chciałem.

- Coś nie tak? - Położyła mi rękę na ramieniu i spojrzała w oczy.

Jej wyraz twarzy przybrał zatroskany charakter, ale czy ja tego chciałem? Za chwile miałem ją tak cholernie zranić, że nie chciałem żeby się już teraz zaczynała martwić. Zebrałem się sam w sobie i znów przybrałem uśmiech.

- Wszystko w porządku. Idziemy?

- Tak! Już nie mogę się doczekać! - Ruszyła pierwsza w stronę przedpokoju i zdjęła z wieszaka dwie kurtki.

Podała mi moją narzutę i ubrała swoją. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wyglądała jak zawsze uroczo. Było w niej tyle entuzjazmu, ile nie zdążyłem poznać przez całe swoje życie.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Od razu obrałem kierunek dworca. Nie bylem w stanie się odezwać, bo cały czas myślałem o tym co zaraz ma nadejść. Nie wiedziałem jak zareaguje, nie wiedziałem nawet co powiem. To było straszne, a kilometry dzielące mnie z przepaścią co chwile się zmniejszały.
W końcu dojechaliśmy. Zająłem miejsce na parkingu najbliżej wejścia. Wysiadłem z samochodu i podszedłem od strony Cam, aby otworzyć jej drzwi. Wyszła na zewnątrz i podejrzliwie się na mnie spojrzała. Już wiedziałem, że zaczyna się domyślać. Cały czas miałem wrażenie, że to zły sen.

- Skoro mamy samochód to dlaczego jesteśmy na dworcu? Wyjeżdżamy gdzieś? - Zmarszczyła zdziwiona brew.

Nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa. Pokręciłem jedynie przecząco głową.

- Zack, w tej chwili powiedz mi o co chodzi?! Po co mnie tu przywiozłeś?!

Wziąłem wdech i chwyciłem z kieszeni w kurtce kopertę w której znajdował się jej bilet.
Od razu ją rozpakowała i spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdezorientowana.

- Co to jest?!

- Twój bilet. - Zdobyłem się na te dwa słowa, które kosztowały mnie więcej niż wszystkie pieniądze świata.

- A gdzie jest twój bilet?! Co to wszystko ma znaczyć? Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?! - Zaczęła krzyczeć, a jej oczy stały się wilgotne.

Była wsciekla, a jej spojrzenie malowało jedynie ból. Już wiedziałem, że wszystkiego się domyśla i liczy, że zaprzeczę, że ją jakoś zatrzymam, a ja? Ja musiałem to zrobić. Znów przeze mnie cierpiała. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie.
Przełknąłem głośno ślinę i po raz kolejny zebrałem się w sobie, chociaż rozpadałem od środku.

- To jest twoje nowe życie.

Widziałem jak z jej oczu zaczynaja wypływać łzy. Miałem ochotę otrzeć je ręką, ale nawet na to nie bylem w stanie się teraz zdobyć. Patrzyłem jedynie na jej twarz, która nie wyrażała nic poza bólem. Tak cholernie mnie to raniło.

- Jak to nowe życie? Czyli to wszystko nic dla Ciebie nie znaczyło? Po prostu się mną zabawiłeś?! - Spytała rozpadając się na moich oczach.

Łzy, które spływały po jej policzkach były wielkości ogromnych, deszczowych kropli. Było mi jej tak strasznie żal. Nie umiałem jej nawet tego powiedzieć. Każde wypowiedziane słowo sprawiało, że umierał kawałek całego mnie.

- Musisz wyjechać. - Ledwo wydukałem z siebie te dwa słowa.

Jej spojrzenie zmieniło się w chłodne. Obróciła się na pięcie i nic nie mówiąc ruszyła w stronę peronu. Patrzyłem jak odchodzi i czułem jak jakaś cześć mnie idzie razem z nią. Teraz do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie bylem się już w stanie powstrzymac. Cam znikła za wielkimi drzwiami dworca, a ja po prostu się rozpłakałem. Jak małe dziecko. Nie umiałem temu zapobiec. Oparłem o samochód i całkowicie się temu oddałem. Miałem gdzieś kontrolowanie emocji o którym zawsze powtarzał mi Alex, miałem gdzieś swój honor przed przechodniami, którzy na mnie spoglądali. Ból, który czułem zawładną całym moim ciałem.
Resztkami sił zająłem miejsce kierowcy i odjechałem. Z moich oczu wciąż leciały łzy, które zasłaniały mi drogę. To było tak strasznie niesprawiedliwie. Miałem tyle czasu i nie potrafiłem go wykorzystać. Ciagle była obok, a ja jak największy dupek niczego nie dostrzegałem, a teraz? Teraz po prostu ją straciłem. Jej chłodne spojrzenie właśnie to mi uświadomiło. Przegrałem. Przegrałem już wszystko to, co znaczyłem w jej oczach.
Zająłem miejsce pod domem i pospiesznie wszedłem do domu. Nie zwracając uwagi na stojącą w kuchni Rebeke chwyciłem z barku butelkę whisky i zacząłem  dudnić je wprost z karafki. Znikała coraz większa zawartość alkoholu, a ja wciąż czułem ten sam ból. Kompletnie nic mi nie pomagało. Mój cały świat właśnie się skończył.

- Zack! Cholera! Co Ty robisz?! - Rebeka podbiegła do mnie i wyrwała mi z rąk butelkę.

Czułem jak alkohol uderza mi do głowy. Opadłem bezwładnie na kanapę. W tym momencie mogłem umrzec. Już nic się dla mnie nie liczyło. Zostałem sam.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now