13 « You've done that because you love me »

3.9K 265 2
                                    

Obserwowałam siostrę, która entuzjastycznie prowadziła rozmowę z Sam'em i Nate'm.
Po spędzonym razem koncercie wydawała się dobrze czuć w ich towarzystwie.
Nie dziwiłam się.
Oboje mieli takie samo zachowanie jak ona, więc to logiczne, że się dogadywali.
- Gdzie jest Harry, Rosie? - Claire zadała pytanie, a moja ręka sięgająca po smoothie, zastygła.
Rzuciłam jej krótkie spojrzenie.
- Nie wiem. - mruknęłam chcąc aby niezręczna atmosfera zniknęła.
Patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Nie wiesz? - powtórzyła po mnie. - Harry to twój chłopak. Jak możesz nie wiedzieć gdzie jest.
- Po prostu nie wiem. - powiedziałam ostrzej niż zamierzałam. - Jest na trasie. Może być gdziekolwiek.
- Los Angeles. - powiedział szybko Gilinsky, a ja na niego spojrzałam. - Jutro mają tam koncert, a my dzień po nich.

Gdy wsiedliśmy do samochodu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było wyciagnięcie swojego portfela i odszukanie ukrytej kieszeni.
Otworzyłam ją i wyciągnęłam podłużną kartkę, która jednocześnie była wstępem na koncert One Direction, który miał odbyć się za dwa dni.
Harry dał mi dwa bilety zanim trasa jeszcze się zaczęła i zanim my zaczęliśmy się kłócić.
Bardzo chciał abym przyszła, a później spotkała się z nim za kulisami.
Wypadało abym przyjechała po tym wszystkim?

Samolot zatrzymał się w Los Angeles około 15, a ja gdy tylko zostawiłam walizki w swoim domu i ruszyłam w stronę domu przyjaciela.
Claire postanowiła zostać, a ja z lekką obawą zostawiłam ją pod opieką chłopców, zapewniona przez Johnson'a, że się nią zaopiekuje.

Zatrzymałam swój samochód przed bramką ochroniarza gdy podjechałam pod strzeżone osiedle na którym mieszkał Bieber.
- Do kogo pani przyjechała? - zapytał chwytając swoją listę, a ja wiedziałam, że z niespodzianki nici.
- Justin Bieber. - odpowiedziałam szybko, zdejmując okulary.
- Pani nazwisko?
- Rosie Black. - mruknęłam, a on pokręcił szybko głową sprawdzając swoje kartki.
- Nie jest pani umówiona. - oznajmił. - Nie mogę pani wpuścić.
Westchnęłam wyciągając telefon i wybierając telefon Justin'a.
- Zatęskniłaś za starymi śmieciami? - zapytał śmiejąc się gdy tylko odebrał.
- Można tak powiedzieć. - powiedziałam z uśmiechem. - Twój goryl nie chce mnie wpuścić.
- Jesteś w LA? - zdziwił się.
- Po prostu powiedz mu, żeby podniósł blokadę. - westchnęłam urywając połączenie i uśmiechnęłam się do ochroniarza.
Odebrał po chwili swój telefon, a blokada automatycznie się uniosła.
- Miłego dnia! - powiedziałam dobitnie, dociskając pedał gazu.

- Miałeś wpisać mnie na jakąś tam listę aby nie sprawdzali mnie za każdym razem. - mruknęłam niezadowolona gdy tylko tworzył przede mną drzwi.
Na jego twarzy był szeroki uśmiech, a ja nie mogłam się powstrzymać aby nie objąć i mocno go przytulić.
Odwzajemnił uścisk, po chwili całując mnie w policzek.
- Myślałam, że o mnie zapomniałaś. - powiedział gdy się odsunęłam i weszłam do środka.
- Jak mogłabym? - zapytałam odwracając się do niego z uśmiechem. - Tych blond kudłów nie da się zapomnieć.
Zmrużył oczy urażony, a ja się zaśmiałam.
- Nie są takie złe. - mruknął. - Chcesz kawę?
Kiwnęłam głową, a on prychnął.
Zmrużyłam oczy nie wiedząc o co chodzi.
- Kubki jak i ekspres są w kuchni. - powiedział złośliwie, a ja popchnęłam go lekko i usiadłam na kanapie w salonie.
W samotności oglądał Kac Vegas.
Biedny chłopak.
- Jestem gościem. - stwierdziłam gdy usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.
- Racja. - szepnął mi do ucha. - Możesz mi też zrobić przy okazji.
Odepchnęłam go, słysząc tylko śmiech.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - powiedziałam uśmiechając się szeroko, a gdy uniósł brwi wyciągnęłam z torebki podłużną plakietkę.
Chwycił ją dokładnie oglądając i rzucił mi kpiące spojrzenie.
- Zapomnij. - powiedział oddając mi przepustkę.
-Jesteś moim przyjacielem! - zawołałam widząc oburzenie na jego twarzy.
Wyglądał tak jakbym uraziła go samym przyniesieniem biletu do jego domu.
Bawiło mnie to.
- Dokładnie! - krzyknął śmiejąc się pod nosem. - Przyjaciółka nie skazałaby mnie na takie tortury!
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jestem sadystką. - oznajmiłam, a on przewrócił oczami. - Szykuj się blondyneczko. Czeka cię najlepsza noc w twoim życiu.

- Nie wierzę. - mruknął Bieber gdy zajęliśmy swoje miejsca w pierwszym rzędzie.
Dostanie się na arenę było łatwiejsze niż się spodziewałam.
Nikt nie poznał mnie, a tym bardziej Justin'a. - Nie wierzę, że mnie do tego zmusiłaś.
Zaśmiałam się lekko zdejmując swoje nazwisko z krzesełka i siadając.
- Nie zmusiłam cię. - powiedziałam szybko. - Zrobiłeś to bo mnie kochasz.
- Niestety. - wymamrotał i usiadł.
Rzuciłam mu groźne spojrzenie, a on się zaśmiał.
- O mój Boże, Rosie! - gwałtownie się odwróciłam, słysząc krzyk.
Grupka fanek, może było ich pięć albo nawet więcej, patrzyło na Bieber'a i na mnie z niedowierzaniem.
Uśmiechnęłam się w ich stronę, błagając aby nie krzyczały.
- Możemy zdjęcia? - zapytała jedna z nich, a ja wiedziałam, że jest najodważniejszą.
Pokręciłam głową gwałtownie.
- Dzisiaj także jesteśmy fanami. - wyjaśnił Bieber.
Może brzmiało to wrednie, jednak się z nim zgodziłam.
- Mówiłaś, że nie lubisz ich muzyki. - stwierdziła szybko dziewczyna.
- Bo nie lubię. - przyznałam mrugając do niej. - Ale lubię jednego z wykonawców.
Wykonały swoje słynne aww, a ja odwróciłam się z powrotem do Justin'a, który miał brew w górze.
- Nie pytaj. - mruknęłam, a wtedy światła zgasły, na ekranach pojawiło się intro trasy, a z głośników wydobyła się jego muzyka.

Koncert był świetny.
Naprawdę, żałowałam, że kiedykolwiek powiedziałam, że wszyscy śpiewają z playback'u.
Bo teraz zaśpiewali świetnie.
Moja przepustka upoważniała mnie do wejścia za kulisy jednak zrezygnowałam z tego.
Wolałam porozmawiać z nim w normalnych warunkach. Bez krzyczących fanek dookoła.

- Wpadniesz na drinka? - zapytałam Bieber'a gdy jechałam w stronę jego domu.
Pokręcił głową z uśmiechem.
- Mam randkę.- wyznał, a ja uniosłam brew.
- Co to za biedna dziewczyna? - zapytała z ciekawością.
- Selena. - wytłumaczył, a ja zmrużyłam oczy, zatrzymując się na czerwonym światle.
- Nie randkuje z Niall'em? - zadałam kolejne pytanie, a on pokręcił głową opierając brodę na ręce.
- To tylko promocja. - wytłumaczył. - Jej menedżer stwierdził, że to dobrze zrobi dla jej kariery.
Kiwnęłam głową, wiedząc, że ma rację.
Kontrowersyjny związek o którym dużo się mówi.
To przyciągało uwagę.
- Nie nawal. - ostrzegłam ruszając. - Jeśli ją zranisz, to cie zabije.

Gdy tylko weszłam do domu spotkałam się ze śmiechami i głośnymi krzykami.
Ostrożnie weszłam do salonu, oczekując najgorszego, a dostrzegłam, że Gilinsky, Johnson, Sam, Nate i Claire siedzieli w kółku, a na środku leżała plansza Monopoly.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Kto wygrywa? - zapytałam podchodząc bliżej.
- Nate. - odpowiedziała siostra ze zbulwersowaną miną. - Bo oszukuje.
- Nie prawda! - zawołał brunet na swoją obronę.
Zaśmiałam się. - To ona oszukuje!
- Bawcie się dzieci, a ja idę się wykąpać. - stwierdziłam szybko, czochrając włosy siostry. - Nie spalcie mi domu.

Zamierzałam się wykąpać jednak zamiast tego wdrapałam się na dach, co było dosyć łatwe przez budowę domu.
Położyłam się na górze i wbiłam spojrzenie w tysiące gwiazd, które tej nocy były doskonale widoczne.
Zawsze się zastanawiałam, ile nocy musiałabym tu sterczeć aby je wszystkie policzyć.
Czy to w ogóle byłoby możliwe?
Raczej nie.
Zawsze patrzyłam w gwiazdy gdy musiałam coś ważnego przemyśleć.
Albo to albo papierosy.
Tym razem wybrałam mniejsze zło.
Moje życie było popieprzone.
Kompletnie.
Cokolwiek robiłam, psułam coś innego.
Klątwa, która ścigała mnie od zawsze, a nie potrafiłam znaleźć lekarstwa.
Tak jakbym była skazana na życie w nieszczęściu na co wiedziałam, że zasługiwałam.
Jednak nie chciałam tego.
Chciałam znaleźć faceta, założyć rodzinę i żyć życiem o jakim zawsze marzyłam.
Spokojnym, na uboczu, mieszając się w tłum.
Jednak to nie było możliwe.
Nie po tym wszystkim.
Kamery już do końca będą obserwować każdy mój ruch, czy tego chciałam czy nie.
Nie było nic co mogłabym zrobić aby to powstrzymać.
Za to brnęłam w jeszcze większe bagno, jakby nie myśląc, jak się z niego wygrzebię.
- Uciekanie to twoja ulubione zajęcie, prawda?


***

Osoby ze snapchat'a, które otrzymały spoiler dotyczący tego rozdziału, pewnie połapią się, że pozmieniałam parę istotnych rzeczy c;

 Nie gniewajcie się misie x


Only Lies » styles ✓ [book three]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz