11 « Please Rosie »

3.8K 273 13
                                    

- Wyglądasz okropnie. - powiedziałam następnego dnia gdy tylko weszłam do swojego rodzinnego domu.
Na kanapie siedziała już reszta rodziny, a nawet Alex się pofatygował.
Mama, która zawsze była niesamowicie piękną kobietą, wygladała teraz jak kupa nieszczęść.
Wielkie sińce pod oczami sprawiły, że wielkie brązowe oczy wyglądały na strasznie zmęczone, jej ciało schudło, a piękne na codzień włosy przeplatały szare pasma. - Ktoś mi powie o co chodzi?
- Usiądź Rosie. - powiedział Alex wskazując na miejsce obok siebie, które zajęłam.
- Więc? - ponagliłam ich wszystkich. - Gdzie Claire?
- U przyjaciela. - odpowiedziała mama nie swoim głosem.
Brzmiała obco. - Nie chciałam aby słyszała tą rozmowę.
Zaniepokoiłam się.
- O co chodzi mamo? - zapytałam szybko. - Jesteś na coś chora?
- Tak. - wydusiła z siebie, a Kate uścisnęła jej rękę dodając otuchy. - Nowotwór zaatakował moje prawe płuco i musze wyjechać na jakiś czas.
- Od kiedy o tym wiesz? - wydusiłam z siebie, a prawda zaczynała do mnie docierać.
Moja matka miała raka.
Rak jest śmiertelny.
Umrze.
- Od pół roku ale miesiąc temu się pogorszyło. - wyszeptała, a ja podniosłam się z miejsca wyrzucając ręce w powietrze.
- Pół roku?! - warknęłam patrząc na nią. - I nic mi nie powiedziałaś?! Założę się, że oni wszyscy wiedzieli, prawda?!
Cisza była wystarczającym potwierdzeniem. - To jakaś kpina! Co się stało, że postanowiliście mi powiedzieć?!
Drzwi do domu otworzyły się, z hukiem uderzając o ścianę.
- Wróciłam! - zawołała Claire radośnie wchodząc do salonu.
Gdy mnie zauważyła przystanęła w miejscu i wbiła we mnie ciemne spojrzenie.
- Rosie. - powiedziała. - Tęskniłam za tobą.
Bezpośredniość odziedziczyła po reszcie rodziny, zapewne.
- Co u ciebie smrodzie? - zapytałam z lekkim uśmiechem, a ona zmarszczyła w złości brwi.
- Nie nazywaj mnie tak. - mruknęła groźnie. - Kate!
Oczywiście.
Pomogła w stronę siostry, a ta objęła ją z wielkim uśmiechem.
- Musisz uważać na Charlie'go. - powiedziała cicho brunetka, a ja rzuciłam jej rozdrażnione spojrzenie.
- Czy jeszcze czegoś nie wiem? - zapytałam szybko. - Bo to przestaje mnie bawić.
- Claire. - odezwał się Alex. - Chciałabyś pójść ze mną do pokoju? Pokażesz mi swoją kolekcję lalek?
- Oczywiście! - zawołała biegnąc w stronę chłopaka i chwytając go za rękę.
Zaczęli iść na górę, a uśmiechy z twarzy mojej rodziny zniknęły.
- O co chodzi mamo? - powtórzyłam pytanie nie mogąc znieść braku odpowiedzi.
- Musisz zaopiekować się Claire przez jakiś czas. - oznajmiła sprawiając, że uniosłam brew zaskoczona. - Twoje siostry mają trasę, twój brat wyjeżdża, a ja podejmuje walkę i nie chce aby Claire widziała mnie w takim stanie.
- Też jestem zajęta. - stwierdziłam szybko. - Jestem w trasie jeszcze parę miesięcy. Dlaczego wszystko zawsze spada na mnie? Alex nie robi nic innego oprócz siedzenia przed komputerem, on może się nią zająć.
- Proszę Rosie. - wyszeptała błagalnie patrząc na mnie. - Jesteś moją ostatnią nadzieją.
- A tata? - zadałam pytanie, a postura mamy stężała.
Temat tabu.
- Nie waż się o nim mowić. - powiedziała ostro, a ja się tym nie przejęłam.
- To też jego dziecko. - stwierdziłam z irytacją. - Może się zaopiekować tym bachorem.
- Ojciec zostawił nas dawno temu. - warknęła Kate patrząc na mnie groźnie. - Pogódź się z tym.

Zawsze uwielbiałam moją rodzinę.
Wspierająca, kochająca mimo wszystko.
Byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, dopóki wszystko nie zaczęło się kruszyć.
Uwielbiałam każdego członka mojej rodziny z wyjątkiem małego ciemnego smroda siedzącego przede mną i kopiącego w stolik na którym pracowałam.
- Przestań. - warknęłam, a ona wzruszyła ramionami nic nie robiąc sobie z moich słów. - Przestań, Claire!
- Nudzi mi się. - powiedziała wyglądając przed samolotowe okno. - Porób coś ze mną.
- Nie. - powiedziałam. - Jestem zajęta.
Jej kopanie się nasiliło, a ja wstałam z fotela, chwyciłam ją pod pachy i posadziłam na fotelu znajdującym się jakieś pięć metrów od mojego.
Szybko zapięłam pasy, wiedząc, że ona nie potrafi ich odpiąć i wróciłam na swoje miejsce.
- To maltretowanie! - krzyknęła siedmiolatka. - Podam cię do sądu!
Wzruszyłam ramionami.
- Nikt nie słucha takich dzieciaków. - stwierdziłam. - Dokończ kolorowankę i daj mi spokój bo skończysz bez jedzenia.
- Chcę do mamy. - powiedziała zakładając ręce na piersi i patrząc na mnie.
- Potrzebujesz mleka z piersi? - zakpiłam lekko, a ona prychnęła lekko. - Dorośnij Clars, bo to co cie czeka gdy wylądujemy zmrozi krew w twoich żyłach.

- Boję się. - powiedziała uczepiając się mojej nogi gdy w towarzystwie sześciu ochroniarzy próbowaliśmy przedrzeć się do samochodu.
Znajdowaliśmy się w San Francisco gdzie miał odbyć się kolejny koncert w którym miałam wziąć udział.
Nie wiedziałam co zrobię z Claire.
Czy podrzucenie jej pod drzwi sierocińca byłoby przestępstwem?
- Chodź. - mruknęłam i wzięłam ją na ręce, a siostra posłusznie objęła moją szyję tak mocno, że prawie mnie udusiła.
Naciągnęłam na jej głowę kaptur tak aby nikt nie robił jej zdjeć.
Nie chciałam aby miała takie życie jak ja.
Oczywiście ten zawód miał dużo plusów jednak to co się działo za każdym razem gdy gdzieś wychodziłam, przechodziło wszelkie pojęcie. Nigdy nikomu bym tego nie życzyła.
Objęłam ją mocniej gdy Jack delikatnie pociągnął mnie za ramię wpychając do samochodu.
- Już po wszystkim. - powiedziałam sadzając brunetkę na fotelu. - Nie płacz, Claire.
- Dlaczego oni tak krzyczeli? - zapytała drżącym głosem.
- Zadaje sobie to pytanie za każdym razem. - mruknęłam opierając głowę o zagłówek i zamykając na moment oczy.
Chciałabym wrócić do czasów gdy jedynym problemem był wybór soku pomarańczowego czy jabłkowego.
To były czasy.

Only Lies » styles ✓ [book three]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz