Second Home Party

16.5K 1.2K 386
                                    

Przeglądałam się w lustrze znajdującym się na trzydrzwiowej szafie po raz enty tego popołudnia. Był piątek, a ja starłam się wybrać ubranie na imprezę urodzinową Caleba, ale mój brat oczywiście co chwilę coś komentował. W większości przypadków mogłam przyznać mu rację, ale czasami przesadzał i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że próbuje mnie powstrzymać od wyjścia, kiedy on nie miał co robić.

- Za krótka – mruknął.

- Theo mam dość – spojrzałam na niego. Leżał na moim łóżku, na brzuchu, obserwując mnie uważnie.

- Więc zostań w domu.

- Ciebie mam dość – sprecyzowałam. – Nie umówiłeś się z Nathanem czy coś?

- Umówił się z jakąś laską – wzruszył ramionami. – Jest piątek, wszyscy są zajęci oprócz mnie. Bądź dobrą siostrą i zostań ze mną.

- Obiecałam już Yve, że pójdziemy razem – mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.

- Theo przestań, rzadko kiedy wychodzimy gdzieś oddzielnie od kiedy wróciłam do Nowego Jorku, a ja się Ciebie nie czepiam, kiedy wychodzisz sam.

- Okay, okay – westchnął. – Co z Luke'iem? – zmarszczyłam brwi patrząc na niego.

- A co ma być? Nie odezwał się do mnie od wtorku, a ja nie zamierzam się do niego odzywać dopóki mnie nie przeprosi. To nie ja wkurzyłam się bez powodu i wykorzystałam coś, co z łatwością mogłoby go zranić. Gdyby tak łatwo się nie denerwował, byłabym w stanie mu na spokojnie wytłumaczyć, że Caleb to tylko kolega, ale skoro on wie lepiej, to jego problem.

- Wiesz, że robisz mu na złość? – spojrzałam na niego niezrozumiale. – Idziesz do Atkinsa, wiesz że Luke o tym wie, i że mu się to nie podoba, przez co jeszcze bardziej się wkurzy.

- Gdyby zachował się normalnie, nie zranił mnie i był spokojny, po czym poprosiłby abym nie szła, nie zrobiłabym tego. Zresztą, chyba mam prawo iść na urodziny kolegi z Yve. Czy to jakaś zbrodnia?

- Nie, oczywiście, że nie – burknął.

- O co Ci chodzi Theo?

- O to, że jesteście siebie warci. Ty nawet nie chcesz tam iść. Na każdą imprezę trzeba Cię wyciągać, a na tą idziesz bez słowa marudzenia. Luke się wkurzył, i nie dziwie mu się, więc powiedział o słowo za dużo, a ty żeby zrobić mu na złość idziesz na imprezę do osoby, która zapoczątkowała waszą kłótnię i gdyby nie ona, to pewnie teraz siedziałabyś z nim w pubie, barze, u niego czy gdzieś indziej i pewnie byście się migdalili. Czasami się zastanawiam, które z was jest większym egoistą, ale trudno się zdecydować. Oboje jesteście popieprzeni – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Rób co chcesz – powiedział kierując się do wyjścia z pokoju, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Co to do cholery ma być?!

- Co jest z T nie tak? – do mojego pokoju weszła brunetka. – Lea? – rzuciła szalik i płaszcz na moje łóżko.

- Posprzeczaliśmy się – mruknęłam. – Nie ważne. Pomóż mi zdecydować w co się ubrać, bo ja już nic nie wiem – westchnęłam.

- Oh pewnie, ale za nim to – sięgnęła do jednej z papierowych toreb i wyciągnęła z niej butelkę białego wina. – Przynieś kieliszki i korkociąg – uśmiechnęła się szeroko. – To tak na rozluźnienie.


Weszłam do apartamentu w którym mieszkał Caleb, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. W kilku słowach opisując to, co się tu działo... było głośno, było mnóstwo ludzi i każdy każdego przekrzykiwał, kiedy usiłował coś powiedzieć. To jest dopiero domówka. Ściągnęłam płaszcz, odwieszając go jakimś cudem i od razu przeszłam dalej.

The First Time List: Second Chance • L.HWhere stories live. Discover now