- Żebyś pojechał ze mną sprawdzić co u Theo.

- Nie ma mowy! - Krzyknął.

No i cały ten piękny nastrój znikł.

- Proszę. Nawet nie musisz wchodzić do środka.

- A czy ja wyglądam na szofera? - Parsknął.

- Nigdy w życiu bym Cię nim nie określiła. Chce żebyś w razie co był w pobliżu.

- Akurat. - Przewrócił oczami.

- Proszę. - Błagalnie na niego spojrzałam.

Chwile jeszcze się dąsał, aż w końcu wziął wdech i zwrócił się w moją stronę.

- Zrobię to tylko po to, bo nie ufam temu idiocie. Stoję na zewnątrz, ty załatwiasz resztę. Nie mam ochoty go oglądać.

- Dziękuje, naprawdę. - Podeszłam do niego i lekko, ale wdzięcznie go objęłam.

Mimo swojej obrażonej miny w końcu trochę się rozweselił.
Po śniadaniu każde z nas wzięło prysznic, przebrało się i kiedy byliśmy już gotowi ruszyliśmy do Theo. Zack całą trasę milczał, skupiając się na drodze. Domyślałam się, że nadal był na mnie zły. Tylko czemu aż tak bardzo? Przecież to tylko jakiś tam chłopak, który przez chwile pomieszka w moim domu. Przecież tam nie bywam, a komuś mogę sprawić dobry uczynek. Zupełnie nie rozumiem o co czarnowłosy aż tak się denerwuje.
Kiedy dojechaliśmy wysiadłam z samochodu i tak jak się dogadałam z Zackiem sama weszłam do środka. Theo otworzył mi drzwi i z szerokim uśmiechem zaprosił mnie do środka.

* Zack *

Czekałem już na nią jakieś 15 minut i powoli planowałem zabójstwo tego całego Marcusa junior. Chwyciłem za klamke i już miałem iść go zabić, gdy blondi wyszła w końcu z domu. Na jej twarzy widniał aż zbyt szeroki uśmiech, a w rękach trzymała bukiet róż. Pożegnała się z chłopakiem pocałunkiem w policzek i ruszyła w stronę samochodu.

- Patrz co dostałam. - Zaczęła wymachiwać mi tymi chwastami przed nosem.

- Następnym razem dostaniesz kulkę w głowę. - przewróciłem oczami.

Czy ona była aż tak naiwna, że dała się przekupić głupim bukietem? Przecież ja mógłbym jej kupić całą kwiaciarnie, ale tego co ja dla niej robiłem do tej pory nie zauważała.

- Nie mów tak. Uwielbiam kwiaty, a on jest na prawdę miły.

Pfff. Na prawdę miły. Ja też przez chwilę byłem miły i nawet jej gotowałem, ale musiała wszystko zepsuć. Jak zawsze. Pomijając to, że zaryzykowała moje i swoje życie dla jakiegoś tam gościa. Jak zwykle. W ogóle po co on jej daje te kwiatki? Jakbym chciał jej coś wręczyć wymyśliłbym coś znacznie lepszego. Zresztą cały jestem lepszy.

- Może wyjdź za niego? przecież kupił Ci kwiaty to już musi być prawdziwa miłość.

- Tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosny. - Uśmiechnęła się cwaniacko.

Ja? Zazdrosny? Ten fagas nie dorasta mi do pięt.

- Pokazuje Ci jak się zachowujesz, a nie odkrywam przed tobą swoje odczucia.

- A co Ty tak naprawdę czujesz? Może w końcu zacząłbyś z kimś dorośle rozmawiać?

- Jeśli będę chciał to prędzej wynajmę terapeutę, niż Ci się spowiem. - Przewróciłem oczami, a Cam wlepiła wzrok w swoje chwasty.

Tyle chyba wystarczyło, bo do końca drogi nie odezwała się ani słowem. Po chwili podróży zaparkowałem  samochód pod swoją posesja i wysiedliśmy. Wszedłem do domu i od razu rozsiadłem się przed telewizorem, włączając mecz. Wczoraj nie mogłem tego zrobić, bo ktoś mi się wpakował na moje miejsce, a nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Sięgnąłem tylko jeszcze do barku po piwo i oglądałem swoją ulubioną drużynę w akcji. Mogłem sobie dziś na to pozwolić, a przynajmniej do czasu nim zadzwoni Alex i spyta co z Theo. Wtedy będę musiał mu powiedzieć, że mieszka u blondynki i znieść jego wywody. W pierwszej kolejności pewnie zacznie od tego, czemu wzialem ją na misje ze sobą, a nastepnie będę musiał wysłuchać jak zawsze wszystko psuje. Ta dziewczyna rujnuje mi życie i prace, a do tego przyjmuje kwiatki od jakiegoś pierwszego lepszego bandyty. Ciekawe czy ode mnie by przyjęła? Zaraz, zaraz. O czym ja w ogóle myślę? Miałem ochotę puknąć się w łeb za głupią myśl dania jej czegokolwiek.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćWhere stories live. Discover now