2. Nie rzygaj na dywan

2.4K 238 35
                                    

- Liam! Liam, zaliczyłem! - Louis niemal staranował drzwi do ich wspólnego pokoju, obijając się biodrem o klamkę i klnąc na nią głośno. Dopiero wówczas podniósł wzrok, dostrzegając swojego najlepszego przyjaciela i siedzącą na nim okrakiem Weasley. Krzywiąc się w obrzydzeniu, Tomlinson zamknął drzwi, nie przejmując się zupełnie tym, że Liam warknął coś pod nosem i opadł głową na poduszkę, zakrywając twarz rękoma w milczącej zgrozie.

- Co zaliczyłeś? - dopytała Gennifer; a w zasadzie Jennifer Weasley. Louis zupełnie nie rozumiał jej zabawy w zmienianie jednej literki w imieniu, ale w zasadzie wszystko, co dotyczyło tej dziewczyny, przekraczało granice jego wyobraźni.

- W tej chwili zaliczyłem krótki zawód na widok twojej twarzy, Gienka - odparł swobodnie, ignorując zaciskającą się szczękę Payna. Kochał gościa, naprawdę totalnie przepadał za swoim kumplem, skrzydłowym, ziomkiem z piaskownicy, ale nie potrafił zaakceptować jego dupery i nie zamierzał tego ukrywać.

- Nie mów tak do mnie.

- Nie zostawiaj majtek na mojej pościeli - odciął się, strącając skarpetą złożone w kostkę ubrania kobiety na ziemię. Wzdrygnął się jeszcze, jakby obawiał się, że zarazi się czymś nieuleczalnym przez ten krótki kontakt. - W każdym razie, zaliczyłem wczoraj Sashę Grey!

- Ale masz powód do chwalenia się - rzuciła cierpko Genny, ale Louis zdawał się zupełnie wyłączyć na jej głos. Ściągnął koszulę, a potem począł zdejmować spodnie, by w momencie chwycenia za gumkę od bokserek usłyszeć wściekłe trzaśnięcie drzwiami.

- No i poszła - skomentował z rozbawieniem, zerkając na Liama. Ten przetarł sobie twarz dłonią, zbyt zmęczony, by wszczynać kolejną kłótnię z Tomlinsonem. Zamiast tego zatem oparł się plecami o poduszkę i sięgnął po komórkę, zamierzając potem przeprosić Weasley.

- Dlatego cię nie było całą noc? Spałeś u Sashy? - dopytał, a Louis powąchał jakąś leżącą na ziemi koszulkę, po krótkim namyśle naciągając ją na siebie.

- Ta, "spałem" - odparł Lou, przewracając oczyma. - Stary, w ogóle jaka jazda, czujesz że ona nie mieszka wcale sama?

- Nie ma też na nazwisko Grey - dodał Liam, uśmiechając się z rozbawieniem, gdy Tomlinson tylko wzruszył ramionami. - Poza tym czy ona czasem nie mieszka z Ivy?

- Kim?

- Ivy. Stewart Ivy. Taka niska, w okularach - próbował zobrazować Liam, ale Louis tylko spojrzał na niego jak na idiotę, więc Payne szybko się poddał. - No nieważne. Jak na zajęciach z inżynierii dźwięku?

- Zabawne, że pytasz - sarknął Louis, szukając dwóch czystych skarpetek do pary, co było tak proste jak znalezienie dziewicy w burdelu. - Zapomniałem podziękować ci, że nie zapisałeś mnie na żadne zajęcia, mój najdroższy kumplu, przez co muszę chodzić na jakieś gówno o pieprzonej ósmej w nocy.

Liam rozłożył tylko ręce na tę dawkę jadu, rozpromieniając twarz radosnym uśmiechem.

- To za nazwanie Genn bezduszną wywłoką - stwierdził Payne, sięgając po książkę i zupełnie olewając naburmuszoną minę przyjaciela.

- Jeju, wielkie mi halo, ją to pewnie tak ksiądz przy chrzcinach nawet nazwał - burknął Lou, uchylając się przed poduszką, która zapewne miała pozbawić go życia. W dwóch susach znalazł się przy drzwiach, zezując na Liama. - A co ja gadam, ten demon nawet chrztu nie ma przecież!

I uciekł.

*

Louis i Liam się nie kłócili. Miewali spiny, diametralnie różne podejście do pewnych spraw, ale wciąż pozostawali najbardziej zgodnymi facetami w tej części świata. Nic zatem dziwnego, że mimo niemiłej wymiany zdań ostatecznie i tak Payne zgodził się na zorganizowanie tej domówki, przez którą ściany trzęsły się niebezpiecznie, a ludzi było tak dużo, że musieli siedzieć nawet na parapecie. Louis krążył między gośćmi, wlewając w siebie hektolitry piwa i co jakiś czas uwieszając się na Liamie, by Weasley rzucała mu wściekłe spojrzenia. Drażnienie tej zołzy było jednym z hobby Tomlinsona.

- Ehm, Louis? - usłyszał z boku i rozejrzał się, próbując zlokalizować źródło głosu. Na nic. - Jaja sobie ze mnie robisz? Stoję przed tobą - dodała niewidoczna osoba, więc spuścił głowę i ściągnął brwi na widok jakiejś kujonicy. Pokiwał głową w zrozumieniu, po czym wskazał palcem drzwi i uśmiechnął się uprzejmie.

- Do biblioteki to w lewo, a potem na końcu korytarza trzecie drzwi po prawej - zauważył usłużnie, a dziwny krasnal przed nim poczerwieniał na twarzy ze złości (albo w reakcji na tę jego olśniewającą facjatę).

- Po pierwsze, biblioteka to piąte drzwi po lewej - zauważyła, kręcąc z politowaniem głową. - A po drugie, mamy zrobić razem projekt, więc może byś się zainteresował?

- Jaki projekt? - spytał, totalnie nie wiedząc, o czym ona tu do niego mówi. Może była tylko halucynacją z niedożywienia i braku snu? Może lawirował właśnie na kruchej granicy życia i śmierci, a kostucha wyglądała jak kurduplowaty aseks w różowych kapciach?!

- Inżynieria dźwięku, halo? Jest u ciebie jakieś połączenie z mózgiem? - spytała zawiedziona, a Lou nadął policzki i prychnął głośno, krzyżując dłonie na torsie.

- Dobra, kojarzę - przyznał, choć było to kłamstwo. Dla spokoju jednak mógł trochę pokręcić. - Słuchaj, to może umówimy się tak - dzisiaj już sobie odpuścimy, a jutro weźmiemy się do roboty?

- Serio? - spytała zaskoczona, a Tomlinson pokiwał miłosiernie głową.

- No poważnie mówię. Masz, rozluźnij się, napij zimnego browara, czuj jak u siebie w domu, nie rzygaj na dywan - wyrecytował z pamięci, po czym dał nogę na drugi koniec pokoju, próbując zgubić ją między cheerleaderkami. Przy jednej z nich nawet zatrzymał się, uśmiechając szelmowsko. Uniosła brew nieprzekonana, pokazując palcem na kujonkę.

- Gadałeś z nią, Louisku? Kto to? - spytała podejrzliwie, bo przecież dbała o swój imidż i nie zamierzała rozmawiać z kimś, kto zadaje się z lamusami.

- Ona? Już tłumaczę, tylko nie mów nikomu - zaczął z westchnieniem, układając dłoń na sercu. - Wiesz, opiekuję się niepełnosprawną na umyśle siostrą. Taki już ze mnie wrażliwy facet. - Louis wzruszył ramionami i wskazał brodą dziewczynę, zmagającą się z puszką piwa. Pieniący się napój wystrzelił ku górze, prosto w twarz brunetki. - Wczoraj uczyłem ją wiązać buty, było ciężko, ale czego się nie robi dla rodzeństwa? - Otarł niewidzialną łzę z policzka.

Kiedy kujonica pozbywała się klejącego płynu ze swoich okularów, Louis już przyssany był do twarzy wysokiej brunetki niczym glonojad do ścianki akwarium. Nie myśląc też za wiele, wkrótce ewakuował się razem z nią z pokoju, szukając jakiejś wolnej łazienki na piętrze i zamykając się w kabinie.

*

- Ej, Louis? Louis. Loouuuuis - głos znajdował się na tyle blisko, że Tomlinson bez słowa po prostu machnął w tamtą stronę ręką, trafiając na coś miękkiego. Słysząc pisk, przekręcił się na drugi bok, zakrywając głowę kołdrą. - Ja chrzanię, Liam, on mnie zmacał po tyłku!

- Mnie maca codziennie - odparł Payne, a Louis leniwie podniósł powiekę, podnosząc się na łokciach i wbijając wzrok w niską okularnicę, strzepującą z tyłka resztki jego dotyku.

- Kim ty jesteś? - zainteresował się, a dziewczyna otworzyła usta, zamknęła je, po czym wściekła tupnęła nogą, wznosząc dłonie do nieba.

- Louis, to właśnie Ivy. Słyszałem, że robicie razem projekt - wtrącił się Liam ze swojego końca pokoju, przewracając kolejną stronę w swojej książce. Louis w tym czasie wbił wzrok w Ivy i usiadł na łóżku, mierząc ją od stóp po czubek głowy. W końcu zawiesił spojrzenie na jej twarzy, przygryzając nerwowo wargę.

- Ej... ale nie przespałem się z tobą nigdy? - spytał poważnie, a Stewart uniosła brwi w grymasie odrazy, kręcąc przecząco głową. - Uff! Bo to już byłoby żenujące, taki upadek moralny trochę dla mnie, co nie?

Trzy sekundy później drzwi trzasnęły tak mocno, że z szafki zleciał wazon.

_______

Od autorki: Siemaneczko! Witamy w nowym opowiadaniu, będzie fajnie, będzie śmiesznie i nawet pojawi się parę nawiązań do "Halo, Pan z radia?". Choć wiedzcie, że "Przez Twe oczy..." to daleka przeszłość i opowiadać będzie głównie o Louisie i Ivy, no. :D

Miłego czytania, tygryski!

Misia.




Przez Twe oczy zielone || l.t. || ✓Where stories live. Discover now