34.

17K 991 89
                                    

Wbiegłem w dobrze znany mi korytarz modląc się o to, aby moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Wszedłem do pokoju Karlie ciężko dysząc, zastałem tam pielęgniarkę zmieniającą pościel.
- Przepraszam, co z Karlie ? - zapytałem kobietę, jednocześnie wycierając spocone ręce w materiał dżinsów. Wciąż tlila się nadzieja, ale gdy pielęgniarka podniosła na mnie smutne spojrzenie całkowicie zniknęła.
- Jesteś kimś z rodziny ? - zapytała odkładając poduszkę i podchodząc bliżej mnie.
- Nie, jestem jej przyjacielem..
- Przykro mi.. - poklepała mnie po ramieniu.
- Nie rozumiem, przecież jej życiu nic nie zagrażało...
- Pańskiej przyjaciółce podano substancje, na którą była silnie uczulona, zanim zdążyliśmy podjąć jakiekolwiek kroki było już za późno...
Pociągnąłem się za końcówki włosów. Everly się załamie. Mimo, że ostatnio nie była w dobrych stosunkach z Karlie to i tak jest to jej wieloletnia przyjaciółka.
- Przyjechał pan tutaj po telefonie ze szpitala ? - wyrwała mnie z zamyślenia i nerwowego przygryzania wargi.
- Telefonie ? - natłok myśli spowodował, że zachowałem się jak idiota.
- Informowaliśmy o zajściu rodzinę i najbliższych przyjaciół.
Kurwa, czyli Everly już o wszystkim wie..
Niewiele się zastanawiając wybiegłem z sali zostawiając tam zdezorientowaną pielęgniarkę. Nie wiadomo jak tą wiadomość przyjęła Everly, Michael pozwoliłby jej zrobić nawet najgłupszą z możliwych rzeczy. Sam z chęcią wyświadczyłby jej przysługę i włożył żyletkę do ręki.

XEverlyX

W pomieszczeniu rozległ się dzwonek mojego telefonu.
- H-halo ? - powiedziałam drżącym głosem.
- Pani Everly Parker..
Po kilku zdaniach mojego rozmówcy telefon wypadł mi z ręki i rozbił się na panelach. Nie dbałam o to, mój świat zawalił się kilka sekund temu. Upadłam na kolana i łkając oparłam się o szafkę za moimi plecami. Głośny szloch wyrwał się z moich ust.
- Everly wszystko dobrze ?
Z salonu dobiegł mnie głos Michael'a. Zakryłam usta ręką żeby już nie wydawać nieporządanych dźwięków. Po chwili usłyszałam odgłos kroków przez co jeszcze bardziej przylgnęłam do szafki.
- Everly.. - zatrzymał się w wejściu i przyglądał się zszokowany temu jak żałośnie się kulę próbując za wszelką cenę osłonić się przed nim i przed całym światem. Widziałam przez łzy jak bezradnie próbuje wymyślić jak ma się zachować. W końcu bez słowa usiadł koło mnie plecami opierając się o szafkę. Kompletnie nie przejmując się nim nadal wylewałam hektolitry łez wycierając je w rękaw, który był już po łokieć mokry. Mało mnie obchodziło, że jestem tak obnażona przed kimś kto zawsze był mi wrogi.
- Everly, co się stało ? - powiedział nad wyraz miłym i spokojnym głosem.
Z jednej strony chciałam odpowiedzieć mu coś niemiłego, ale z drugiej chciałam to wszystko z siebie wyrzucić. Chwilę się wahałam.
- Karlie nie żyje, ale wątpie żeby cię to obchodziło... - pierwsza część zdania przyszła mi bardzo trudno i brzmiała tak obco, niedorzecznie, że miałam wrażenie, że to wcale nie moje słowa.
- Masz rację.. Nie znałem jej dobrze, ale wiem co to znaczy stracić kogoś, kto był cząstką twojego serca..
To co powiedział czerwonowłosy sprawiło, że spojrzałam na niego z nieco innej strony.
- Dobrze znam to uczucie, gdy cały świat wali ci się w gruzach, a ziemia momentalnie osuwa ci się spod nóg. Wpadasz w nicość, a twoim jedynym towarzyszem jest ból. Krzyczysz i płaczesz, ale dochodzisz do wniosku, że to nie przynosi ci upragnionej ulgi. W końcu milczysz, ale twoja dusza wciąż krzyczy i łka nie mogąc pogodzić się z faktem, że zostałeś na tym okrutnym padole sam. W środku stajesz się pusty, nie ma w tobie nic, radości, złości, żalu. Nic nie czujesz, a chciałbyś poczuć choć jedną emocję, dostać coś co zapełni pustkę, która uleciała razem z osobą, która była częścią ciebie - gdy to mówił wydawał się być nieobecny, myślami napewno powracał do momentów w swoim życiu. Do osoby, którą stracił..
Przez krótki moment miałam wrażenie, że w jego oczach zalśniły łzy.

XLukeX

Poinformowałem o wszystkim chłopaków i uzgodniliśmy, że wszyscy spotkamy się w drewnianym domku, pod który właśnie podjeżdżałem. Wszedłem do salonu, w którym siedział Michael oglądający jakieś bzdety.
- Gdzie Everly ?
- Na górze - powiedział nie racząc mnie nawet spojrzeniem.
Delikatnie zapukałem do drzwi pokoju, w którym ostatnio byliśmy. Odpowiedziała mi cisza, uznałem, że mogę wejść.
Siedziała na łóżku pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń. Niepewnie przekroczyłem próg, nadal nie otrzymując żadnej reakcji Everly. Nie zwróciła na mnie uwagi nawet wtedy, gdy usiadłem na podłodze naprzeciwko niej. Wciąż wpatrywała się w punkt nad moją głową. Przeczekałem chwilę w ciszy mając nadzieję, że wróci do rzeczywistości i odezwie się, ale nic takiego się nie wydarzyło.
- Everly - ująłem jej zimną dłoń, która leżała na jej kolanie.
Nie chciałem, żeby teraz zamykała się w sobie.
- Everly, powiedz coś - tym razem też nie doczekałem się żadnej reakcji.
- Do cholery czy możesz ze mną porozmawiać ?! - krzyknąłem gwałtownie się podnosząc i ujmując jej twarz w dłonie tak, żeby patrzyła mi się w oczy. Wpatrywałem się w jej oczy szukając choć jednej emocji, czegokolwiek, ale były kompletnie puste i wyblakłe. Zrobiłem coś co wydawało mi się ostatecznym krokiem żeby sprowadzić ją do mnie. Mocno wpiłem się w jej usta starając się jakoś ją pobudzić, ale ona nawet nie drgnęła, nie mrugnęła, nie poruszyła ustami. Zrezygnowany oderwałem się od niej i wyszedłem z pokoju głośno trzaskając drzwiami.

__________________________________
Hej miśki ! Rozdział późno, wiem, ale nie bijcie, brak weny, czasu, a w szkole zbliża się koniec półrocza i wiecie jak to wtedy jest.
Chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt, ponieważ nie wiem czy kolejny rozdział pojawi się przed lub w czasie świąt ( mam nadzieję, że tak ). Aha i mam taką prośbę.. Głosujcie i komentujcie, to tylko kilka sekund, a mi daje to kopa do pisania kolejnego rodziału. Mam nadzieję, że pomożecie mi się motywować.
Do następnego xx

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz