Rozdział 13

1.8K 141 11
                                    

~Hermiona~

To jest Isabelle.

Dziewczyny podchodzą coraz bliżej, a ja lustruję wzrokiem Belle.

Po takiej utracie krwi powinna wyglądać jak wrak człowiek, a wygląda jakby przed chwilą wyszła z mugolskiego spa!

- Dalej usiąść nie mogliście, co? -pyta udając oburzenie, Weasley- Chłopaki i Miona poznajcie naszą nową gryfonkę - Isabelle Stay!-mówi radośnie Ginny- Isi to jest ten słynny Wybraniec, Chłopiec-Który-Przeżył, Złoty Chłopiec Gryffindoru- Harry James Potter!- teatralnie wykrzyknęła ruda wskazując ręką mojego przyjaciela, a Bel ukłoniła się dwornie w stronę Chłopca-Który-Przeżył, na co on ze śmiechem skinął jej głową.

-To z kolei mój brat, Wielki Mistrz Szachów, Ron Bilius Weasley- Weasley wskazuje na rudowłosego, do którego szeroko się uśmiechnęła na co on nieśmiało wykrzywił wagi i spłonął czerwonym rumieńcem.

Serio Ron?

-A z tego co mówiłaś mi wcześniej, to nasza Chodzącą Bibliotekę Hogwartu vel Hermionę Jean Granger już poznałaś - kończy najmłodsza latorośl Weasley'ów i siada naprzeciwko mnie.

-Sorry, jeśli cię wczoraj wystraszyłam- mówi z przepraszającym uśmiechem spadając koło mnie i jednocześnie naprzeciwko Ginny -Zmiana klimatu i czasu od zawsze źle na mnie działała. W Bułgarii jest o wiele cieplej niż w Anglii- to opatula się się przetransmutowanym z serwetki, rubinowym kocem.- Przez to mam... lekkie problemy ze zdrowiem.

-"Lekkie problemy ze zdrowiem" nazywasz mdleniem z wykrwawianiem się? -pytam kpiąco, a Ron, Harry i Ginny zszokowani spoglądają na rudą.

-Oj Miona, nie przesadzaj, nic wielkiego mi się nie stało-mówi machając ręką.

-"Nic wielkiego mi się nie stało", twierdzisz?- dziewczyna kiwa głową- Czyli twój ojciec z byle jakiego przybył do szkoły, przerażony i blady jak śmierć oraz z tego co się orientuje nadal z niego nie wyszedł. -rzucam zirytowane spojrzenie Isabelle.

-Mój tata od zawsze jest gotowy zrobić wszystko by choć na chwilę pobyć w swojej ukochanej szkole, nawet jest zdolny udawać straszne zmęczenie i osłabienie. - mówi drwiąco- Jeśli nawet na początku, mój przewrażliwiony na moim punkcie ojciec bał się o mnie, to nie potrzebnie, bo jak widać- nic wielkiego mi się nie stało.- widząc moje sceptyczne spojrzenie dodaje- Przecież gdyby coś mi było, pielęgniarka by mnie nie wypuściła, co nie?

Tu mnie masz, pani Pomfrey nigdy by nie wypuściła nieuleczonego ucznia ze Skrzydła Szpitalnego.

Nagle wrota Wielkiej Sali otworzyły się i przez nie wbiegła wściekła Pompona Pomfrey.

No kto by się spodziewał.

Ciężko dysząc kobieta oparła się o jedno z wielkich wrót i zaczęła przesuwać swoim jastrzębim wzrokiem po stołach.

Isabelle poruszyła się niespokojnie, gdy wzrok pielęgniarki spoczął na naszym stole. Gdy wzrok starszej kobiety doszedł do połowy stołu dziewczyna szybko wyciągnęła różdżkę i dotknęła nią czubek głowy i wyszeptała jakieś słowa.

Zdziwiona wymieniłam spojrzenia z Ginny i razem spojrzałyśmy w kierunku Belle, która... zniknęła? Nagle usłyszałam cichy chichot w miejscu gdzie ostatnio ją widziałam, ale zignorowałam, na rzecz obserwowania pielęgniarki.

Wzrok kobiety zatrzymał się na chwili na nas, a następnie skierował się  ku końcu stołu.

Gdzie ona zniknęła?

Magia jest mną, a ja jestem magią |zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz