Rozdział 1

333 24 8
                                    

[Minho]

Siedziałem i ostrzyłem grot włóczni ... nieważne, że robiłem to miliony razy dziennie, co dziennie od przybycia tutaj. Tak jak teraz pomyślę to naprawdę brakuje mi biegania jak ten szczur po tym jebanym labiryncie. Jest już strasznie późno, wszystkie sztamki już śpią, ja nie potrafię. Nie miałem dziś sposobności się zmęczyć, do czego jestem przyzwyczajony, więc wyszło na to, że nie jestem w ogóle senny.

Zacząłem zastanawiać się co zrobimy z rzekomo nowo przybyłymi Odpornymi, kiedy z rozmyślań wyrwał mnie chrapiący Patelniak ... miałem ochotę na kopać mu do dupy.

- PATELNIAK, PURWA! - gościu nawet nie wstał, przewrócił się tylko na drugą stronę i znowu zaczął chałasować. Wpurwiony wyszedłem z namiotu, lub szałasu ... walić to.

Wszędzie było ciemno, więc wróciłem po pochodnię, która znajdowała się w namiocie. I skierowałem się w stronę wyjścia na świeże powietrze. Teraz widziałem na tyle dużo, aby nie walnąć nogą w kamień stojący krok ode mnie ... zwycięstwo.

Nagle dostrzegłem jakiś ruch w głębi lasu i pobiegłem w jego stronę. Starałem się przy tym nie podpalić żadnego drzewa. Widziałem sylwetkę tej postaci i mogłem stwierdzić, że w stu procentach jest to dziewczyna. Po chwili zatrzymała się i powoli obróciła w moją stronę. Już chciała się na mnie rzucić, ale powstrzymała się ... chyba mnie rozpoznała. Teraz gdy tak stała mogłem obejrzeć ją całą w świetle pochodni. Była to ta ruda z wcześniej, jedna z trzech osób stojących wcześniej na czele grupy Mieszczan ... tak postanowiłem ich nazywać, wiem kreatywne. Jak jej było ... eee ta ... ten ... nooo ... ta Christina.

- Co robisz o tej godzinie w lesie? - wydukała wystaszona, z miną kogoś przyłapanego na czymś strasznym, coś typu "O nie! Zostałam przyłapana na tym jak zabiłam z głodu wiewiórkę! ". Chyba trochę podkoloryzowałem całą tą sytuację.

- To ja powinienem o to pytać. Maltretujesz biedne zwierzęta?
- Eee ... nie - powiedziała zawstydzona i wbiła wzrok w swoje buty.
- A więc co robisz? - niech wreszcie to powie, bo akurat teraz to ja jestem senny.
- Nic.
- Nie wstydź się. Wujkowi Minho nie powiesz? - dziewczyna prychnęła i zaśmiała się.

[Christina]

Chłopak był całkiem spoko, stwierdziłam, że i tak zostałam już przyłapana, więc wytłumaczę mu na czym tak właściwie mnie przyłapał.

- Powiem ci, tylko spróbuj postawić się w mojej sytuacji, nie oceniać i nie mów nikomu o tym, o czym mam zamiar ci powiedzieć - wydukałam szybko na jednym wydechu.
- Ogay, masz to jak w banku. - powiedział jak regułkę wyuczoną na pamięć.
- Moja mama i młodszy brat są w mieście, nie jest to już bezpieczne miejsce, gdyż bramy do miasta Odpornych już się nie zamykają. Strasznie się martwię.
- I sama chciałaś ich uratować, albo raczej wpaść w sidła Poparzeńców? Czy twoja rodzina w ogóle jest odporna?
- Nie, ale nie mogę ich tak zostawić, mój brat ma dopiero 13 lat. - Mimowolnie zaczęły mi lecieć łzy z oczu. - Narazie powinni być bezpiecznie zamknięci w naszym mieszkaniu, ale raczej nie na długo, nie starczy im jedzenia - mówiłam chrząkając.
- Głupiutka jesteś - wyszczerzył się i poklepał mnie po głowie. Byłam od niego o głowę niższa, dzięki czemu przez chwilę czułam się jak pies poklepowany po łbie. Cóż, mimo wszystko było to przyjemne.

- Wracajmy już, jest środek nocy. Jutro zastanowię się, czy mogę ci jakoś pomóc.

***

Następnego dnia rano zostałam, brutalnie obudzona przez moją przyjaciółkę Alessie, co prawie skończyło by się dla mnie bliskim spotkaniem z gruntem.

- WSTAWAJ KROWO! - zdecydowanie, była to najmilsza z osób jakie znałam, to nie żaden sarkazm.
- Już, tylko nie bij - powiedział am jednocześnie ziewając.
- Dowódca Streferów, czy jak im tam było, woła wszystkich na jakiś tam poranny apel. A tak poza tym to nieźle wygląda. - Zachichotała i odeszła. Konkretna z niej osoba.

Wstałam, ogarnęłam się i ruszyłam na apel.

***

- Ogłaszam bezwzględny zakaz wychodzenia z obozowiska po dwudziestej - powiedział stanowczo i nagle spojrzał się na mnie, chociaż stałam na samym końcu.
- A jak nie mam zegarka? - Zapytał prześmiewczo jakiś cwaniaczek z przodu. Po chwili rozpoznałam ten głos, należał do Petera. I wszystko jasne. Typowe dla tego szczeniaka.
- No to masz problem fujaro, bo ja zegarek posiadam. - Powiedział nie przejmując się nim. - A i jeszcze jedno. Będziemy budowali ogrodzenie wokół naszej nowej Strefy. - Uśmiechnął się jakby zadowolony ze swojego pomysłu.

_________________________________

Jestem dość zadowolona z przebiegu tego rozdziału. Jak na mnie jest bardzo długi, prawie 700 słów, normalnie dobijam do 400. Proszę nie być takim pewnym Mintiny (Minho x Christina), ponieważ początkowo miała być Minessia (Minho x Alessia) XD i sama już nie wiem. Może pomożecie mi osądzić gdy lepiej poznacie Alessie, no i przydałoby się Petera. A może pomyślę nad Petessią (Peter x Alessia), bo raczej nie Petina (Peter x Christina). Te moje wywody :D.
PS. Postaram się częściej wstawiać rozdziały i pisać na zapas. Zachęcam do głosowania i komentowania. Papatki♡.

~MartynaSangster przewraca się w grobie przez takie pożegnania :'). Ok pa.

Civilization of survive | TMR FF | MinhoUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum