5| "niezdarność i zły telefon"

20.3K 1.4K 7.3K
                                    

Głośna i jednostajna melodia budzika roznosi się po całej sypialni, odbijając się echem o ściany i ze zdecydowanie zbyt dużym natężeniem trafiając do moich uszu. Jęczę w niezadowoleniu, po omacku szukając dłonią drugiej poduszki i nakładam ją sobie na głowę, a później przyciskam do twarzy mocniej tak, jakby mogła stać się barierą dźwiękoszczelną, skutecznie oddzielającą nieproszone bodźce. Mam ochotę wyrzucić ten denerwujący przedmiot przez okno i naprawdę chcę to zrobić, ale w porę się opamiętuję i wyłączam nieszczęsny alarm, rozkoszując się ciszą. Nie mogę uwierzyć, że to znowu kolejny dzień, a ja ponownie muszę wstać i usilnie starać się funkcjonować w społeczeństwie, do którego nie tryskam zapałem w najmniejszym stopniu. Nieważne, że wychodząc z łóżka, ciepłego, miękkiego łóżka, które płacze, gdy muszę je opuścić; przeklinam pod nosem tysiące razy, jak i tak moje narzekanie niczego nie zmienia, a tylko bardziej mnie irytuje.

Odsłaniam satynowe zasłony w odcieniu błękitu i wpuszczam do środka pokoju trochę światła, gdy przed oczami staje mi obraz burzy, kakao i Harry'ego i zatykam instynktownie buzię dłońmi, bo cholera, przecież Harry tutaj w nocy był i ja nawet zasnąłem na jego ramieniu, przez co nie do końca pamiętam jak znalazłem się w łóżku. Tym razem zasłaniam dłońmi całą swoją twarz i tupię w miejscu jakby chciało mi się do toalety, jestem zażenowany, policzki mi płoną i czuję, że za chwilę spalę się ze wstydu. O mój Boże, mamroczę w duchu i marzę jedynie o tym, aby zapaść się pod ziemię, jakieś kilkanaście kilometrów w głąb, żeby nikt już nie mógł mnie znaleźć ani nie musiał na mnie patrzeć. Nie wierzę, że tak bez skrupułów pozwoliłem mojemu umysłowi popłynąć w sen, nie mając nad nim żadnej kontroli i kompletnie nie myśląc o konsekwencjach tak infantylnych działań. Harry pewnie myśli sobie, że jestem żałosny i głupi i wszystko inne, a ja nie mogę nic poradzić na to, że wywracam się na podłogę, kiedy próbuję wsadzić nogę w nogawkę dresów, w rezultacie zaplątując się w nie i niefortunnie upadając.

Zbieram z posadzki siebie i resztkę swojej godności, a gdy przeglądam się w lustrze, poprawiam swoje włosy, naciągam rękawy bluzy, które ściskam i gniotę w swoich piąstkach, po czym wychodzę z pokoju. Nerwowym i szybkim ruchem pocieram o siebie kostki dłoni, które wytwarzają ciepło i przechodzę przez szklane drzwi, a później zgarniam samoprzylepną kartkę przyczepioną obok pokoju Harry'ego i patrzę co dzisiaj sobie życzy na śniadanie. Wymyślił jakieś gówniane pesto na kanapkach z razowego chlebka, maślanego croissanta i smoothie z jarmużem i zieloną fasolką, a ja czytając to prawie chcę wybuchnąć śmiechem, jednak po chwili zdaję sobie sprawę, że Harry musi trzymać dietę. Wzdycham i idę do kuchni i kiedy wchodzę do środka, widzę krzątającego się Zayna, Liama siedzącego na blacie i machającego nogami oraz Nialla, który stoi przy oknie z kubkiem kawy.

Nie mam nawet czasu porozmawiać z nimi o czymś konkretnym, bo w trakcie czekania na śniadanie Harry'ego, sam przegryzam chrupką bagietkę, którą popijam mocną kawą bez cukru. Jednym uchem słyszę jak chłopcy rozmawiają o jakimś wieczornym wypadzie, ale nie zwracam na to uwagi do czasu, aż Niall pyta czy pójdę z nimi. Patrzę na niego zdezorientowany i marszczę brwi, bo zaskakuje mnie to co mówi i odwracam się za siebie, aby upewnić się, że na pewno lokował te słowa w mojej osobie. Zayn wyjaśnia mi, że jest piątek i planują spędzić go w męskim gronie i z tej okazji chcą wybrać się do klubu, gdzie na pewno będzie alkohol, duszno, pijani ludzie, smród i robię skwaszoną minę, gdyż to niezbyt moje klimaty. Już mam zamiar odmówić, bo w zasadzie nawet nie wiem co na to Harry, kiedy Niall mówi, że jeśli mi się nie spodoba to wrócimy i wyliczając wszystkie za i przeciw, wzruszam lekko ramionami i zgadzam się. Nie mam nic do stracenia, bo może się okazać, że będzie całkiem przyzwoicie, a ja nie zarzygam tapicerki auta w drodze powrotnej.

Zayn sunie w moim kierunku tacę z jedzeniem, które wygląda smacznie i zdrowo, nawet kolorystycznie przykuwa wzrok, więc biorę ją w dłonie, uważając by nic nie skończyło swojego żywotu na podłodze. Niall otwiera mi drzwi, a kiedy staję przed tymi od sypialni Harry'ego nawet nie mam jak zapukać, bo ręce mam zajęte, więc podchodzę do drewnianej płyty i walę w nią czołem trzy razy i z punktu obserwatora wyglądam pewnie jak totalny debil. Słyszę markotny głos Harry'ego, który każe mi wejść, ale tak właściwie nie wiem jak i zamiast odłożyć tacę na podłogę i otworzyć drzwi, ja staję na palcach i opuszczam się tyłkiem na klamkę, a ona odskakuje z charakterystycznym dźwiękiem tym samym sprawiając, że mogę swobodnie wkroczyć do pokoju. Wchodzę do środka z dumnym uśmieszkiem, bo ani nie potłukłem talerzy ani nie wylałem koktajlu na swoją koszulkę, a potem podchodzę do stołu, gdzie odstawiam posiłek. Automatycznie drepczę do okna i uchylam je, tak samo jak odsłaniam zasłony, ale minimalnie, mniej więcej do połowy, po czym odwracam się już mniej pewnie w stronę Harry'ego i tonę jak kamień w rzece.

alazia ● larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz