One

356 34 4
                                    

Kai wszedł do mieszkania. Na prawym poliku miał ranę. Do ramienia miał przyłożony bandaż, który przesiąkł już krwią. Położył na stole metalowy przedmiot i kierował się w stronę łazienki.

Z pokoju wyłoniła się drobna, kobieca postać o długich kruczoczarnych włosach, oczy były takiego samego koloru.

Uśmiech, który jeszcze przed sekundą gościł na jej twarzy zniknął.

Jej gniewny, a zarazem współczujący wzrok utknął na zakrwawionych ranach chłopaka.

Zkrzyżowała ręce na klatce piersiowej i podeszła do chłopaka.

-Znowu? - spytała się Kaia, patrząc mu w oczy. - Który to raz w tym miesiącu?

Chłopak spuścił wzrok i odwrócił się w drugą stronę. W milczeniu poszedł do łazienki.

Włączył światło i zakluczył drzwi. Oparł się o nie i powoli zaczął się zsuwać na ziemię.

'Znowu mnie zostawili, zdanego tylko na siebie' -pomyślał, ślepo patrząc na biało-szare kafelki.

Włączył muzykę. Głośną. Podniósł się z lodowatej kafekowej podłogi. Minął lustro, lecz nie spojrzał w nie. Ślepo dążył do wanny.

Położył się.

***

Rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna podeszła do nich i wyjrzała przez wizjer. Nic nie mogła zobaczyć, gdyż na koryrarzu było zgaszone światło.
Nie zamierzała otwierać.

Poszła do salonu i wróciła do czytania fascynującej ją lektury.

Po chwili pukanie ucichło.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą.

Naraz drzwi wejściowe wraz z futryną znalażły się na panelach przedpokoju. W drzwiach stały trzy zamaskowane postacie z mieczami świetlnymi. Nie były za wysokie, ale na pewno wyższe od niej.
Dziewczyna na ten widok natychmiastowo zerwała się z fotela. Serce waliło jej jak młotem, a nogi nagle stały się z waty. Nie wiedziała co ma zrobić, jak ma zareagować.
Nie miała żadnego ratunku. Jej starszy brat zatrzasnął się w łazience i słucha głośno muzyki, więc nawet, gdyby krzyczała najgłośniej jak umie to i tak nic by jej to nie dało.

Naraz dwie zamaskowane osoby wkroczyły do mieszkania. Dziewczyna spanikowała i próbowała uciec, niestety na marne.

Była za wolna.

Gdy tylko zaczęła biec jedna z zamaskowanych osób chwyciła ją za rękę i przyciągnęła do siebie.
Złapana za obie ręce nadal próbowała się wydostać. Kręciła się, wierciła, kopała po nogach.

Nie spodziwała się, że ktoś zajdzie ją od tyłu. Przy jej ustach i nosie znalazła się jakaś stara, pożółkła szmata, czymś nasiąknięta.

Po chwili wszystkie jej ataki obronne zmniejszyły swoją częstotliwość do zera. Naraz zrobiło jej się niedobrze. Zaczęło kręcić jej się w głowie i pojawiały jej się mroczki przed oczami. Osunęła się na ręce zamaskowanej postaci, która przerzuciła sobie przez ramię.

Przed wyjściem zostawili jeszcze na stole karteczkę.

LightsaberWhere stories live. Discover now