Rozdział XIII

124 17 2
                                    

Chciałam to mam. Poznałam jakąś tam część tej zagmatwanej historii. Ale co mi to dało? Więcej pytań i ogromną dawkę niepokoju. Kim był ON i po cholere uczepił się akurat mnie? Czego mam się spodziewać po tym chorym człowieku? Nie wiem.

Srwierdziłam, że odwiedzę dzisiaj panią Zosie i opowiem jej o tym wszystkim. Ona zawsze mnie zrozumie. Bez względu na to co zrobię, zawsze będzie przy mnie. Poza tym wystarczyły mi jej objęcia do poprawy samopoczucia. Nawet sam widok jej neonowych Vansów dodawał mi odrobiny otuchy.

Ubrałam się i umyłam najszybciej jak potrafiłam. Wybiegłam z kanapką w ręku, bo było już bardzo późno. Mimo tego jakaś dziwna siła ciągnęła mnie do tego małego, różowego domku. Stwierdziłam, że nie ma co czekać do południa i wpadne chociażby na chwilke. Wiedziałam, że uśmiech tej kobiety da mi siłę na resztę dnia.

Zapukałam delikatnie, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Zadzwoniłam dzwonkiem i uderzyłam w drzwi ponownie, trochę mocniej. Nadal nic. Bardzo mnie to ździwiło. Nie było opcji, żeby "babcia" spała. Zaniepokojona spędziłam przed wejściem jeszcze dwie minuty i szarpnęłam niespokojnie za klamkę. Otwarte.

- Babciu? Haaalo? Śpisz? Babciuu?

Nadal żadnej odpowiedzi. Przeszukałam kuchnie i salon - nic. Co się dzieje? Weszłam na góre i skierowałam się do sypialni. Ten pokój był mi najmniej znany. Byłam tam raz, może dwa. Deski podłogowe trochę skrzypiały, przełamywało to ciszę panującą w domu. Zajrzałam do pokoju i zamarłam.

Kobieta będąca najbliższą mi osobą siedziała przywiązana do krzesła. Krew spływała jej z ust i oczu, wsiąkała między pomarszczoną skórę, plynęła po szyji i zlatywała na drewnianą podłogę. Wyglądała upiornie, wyparowała z niej cała miłość i radość. Za nią na szaro-różowej ścianie widniał napis:
" Śmieszy mnie to, że uważasz się za sto razy lepszą niż jesteś. Na szczęście sto razy zero, nadal daje ZERO".

Kurwa. Napis wykonany został krwią mojej babci, mojej ukochanej pani Zosi. Przewróciłam się na podgłogę i zaczęłam płakać. Rzucałam się i waliłam pięściami w deski. Podbiegłam do kobiety i pocałowałam jej zakrwawione usta. Widziałam, że nie żyje, dlatego wzywanie karetki było bezsensowne. Zamiast tego zadzwoniłam na policję. Zgłosiłam całą sprawę i wybiegłam z mieszkania. Postanowiłam zrobić sobie wagary. Jak w takim stanie miałam wytrzymać osiem godzin na bezczynnym siedzeniu? Nie mogłam dodatkowo dołować się widząc twarze tych wszystkich idiotów.

Pobiegłam w miejsce, w którym nie byłam już od dawna. Wiedziałam, że to właśnie tam powinnam pójść. Biegłam przed siebie przez centrum miasta. Płakałam i krzyczałam, nie zważając na to co pomyślą inni ludzie. Darłam się tak okropnie, jakby poddawano mnie najgorszym torturą. A więc tak ma teraz wyglądać moje życie? Jeśli tak to pierdole to wszystko.
____
Przepraszam za te wszystkie "brzydkie" wyrażenia, ale poniosły mnie emocje. Ktoś się tego spodziewał? Nie mogę juz jej wskrzesic wiec musicie się z tym pogodzic ;/

OgraniczONa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz