- Zack, daj mi tego pilota! - Warknęła Rebeka, ale ja miałem to totalnie gdzieś.

Leciał właśnie wczorajszy mecz, którego nie miałem okazji obejrzeć.

- Zaaaaraz, daj mi zobaczyć do końca. - Odpowiedziałem jej nie odwracając wzroku od telewizora.

- Ciągle zaraz, zaraz i zaraz, a to się nigdy nie kończy. Juz byłeś ciekawszy jak latałeś za swoją blondyneczką.

- Po pierwsze nie moja, po drugie za nikim nie latałem. - Przewróciłem lekceważąco oczami.

Już prawie zapomniałem o jej marnym istnieniu.

- Kłamać to Ty nie umiesz!

A ta znów zaczynała... Ale nie chciało mi się tego po raz setny tłumaczyć. Wolałem skupić się na meczu, który właśnie trwał.

- Myśl co chcesz, tylko rób to po cichu, bo oglądam. -

Znów skierowałem wzrok na telewizor i upiłem łyk piwa. Bo przecież mecz bez piwa to nie mecz.
W dalszym ciągu całkowicie skupiłem się na oglądaniu.  Jeden z piłkarzy podał piłkę drugiemu, a tamten biegł już z nią w stronę bramki, która miała przynieść im zwycięstwo w tym sezonie, kiedy ktoś zaczął pukać do drzwi. Nie zwracając na to uwagi dalej obserwowałem jak mój faworyt biegnie prosto do bramki i zupełnie nikt go nie kryje w strzeleniu najlepszego gola od kilku spotkań, kiedy pukanie zamieniło się w okopywanie moich drzwi. Kurwa! Wściekły uderzyłem pięścią w sofę i podniosłem się z miejsca. Ruszyłem w kierunku przedpokoju.

-  To pewnie Steven, zabije go!

Rebeka wybuchła śmiechem, a ja szybkim krokiem ruszyłem do drzwi. Chwyciłem za klamkę, a przed oczami w tej samej chwili zobaczyłem Camile. Właściwie to jej zwłoki, ledwo stojące o własnych siłach i opierające się ręką o futrynę.

- Zack! - Krzyknęła radośnie i obwiesiła mi się na szyji.

Nie musiałem długo myśleć, zresztą wcale nie musiałem, bo śmierdziało od niej alkoholem jak z gorzelni. Była nieźle nawalona.

- Camila? - Uniosłem zdziwiony brew.

W sumie to się jej nie spodziewałem.  Tylko czemu zawsze w takim stanie musiała trafiać do mnie? Czy ta laska nie ma innych znajomych?

- Cieszę się, że Cię widzę. - Wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.

Stałem jak słup czekając aż ten lep się odklei. Miałem wrażenie, że przesiąkłem od niej zapachem alkoholu.

- Po co tu przyszłaś?

- Żebyś mnie pocałował.

Zdziwiony otworzyłem jeszcze szerzej oczy. Z początku myślałem, że żartuje. Jednak mina blondynki wskazywała na to, że ona mówiła całkiem poważnie. Musze przyznać, że udało jej się mnie zaskoczyć.

- Przychodzisz tu do mnie, ledwo stoisz na nogach, śmierdzisz alkoholem, wyglądasz jak menel i jeszcze chcesz żebym Cie całował? - Parsknąłem śmiechem i złapałem ją za ramiona, żeby od siebie odsunąć, ale ona nie zamierzała odwinąć swoich rąk z mojej szyji.

- Zack, proszę. Pocałuj mnie. - Spojrzała mi głęboko w oczy, utrzymując całkowitą powagę na twarzy, ale sam jej stan mówił, że nie jest ani trochę poważna.

- Jesteś zbyt pijana.

- Wiesz co?

- Co?! - Uniosłem zdziwiony brew.

- Jesteś beznadziejny.

Zanim zdążyłem pojąć co powiedziała ona wpiła się w moje usta i mimo braku dostępu z mojej strony, zaczęła wykonywać delikatne ruchy językiem po moich wargach, żądając pocałunku.

- Zack zrób to, proszę. - Wyszeptała mi prosto do ucha, zaraz potem znów prosząc o dostęp do moich ust.

Sam nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale zgodziłem się na to. Zaczęliśmy pieścić delikatnie językami swoje podniebienia, co chwile stykając ze sobą czubki naszych języków. Impulsywnie ułożyłem dłonie na jej biodrach i całując dalej oparłem ją o ścianę. Zacząłem schodzić dłońmi niżej na jej pośladki i w tym momencie na szczęście się opamiętałem.

- Dość. - Zrobiłem krok w tył i zabrałem swoje dłonie z jej ciała - dostałaś to co chciałaś, a teraz możesz wracać do domu.

- A nie mogłabym zostać tutaj? - Spojrzała na mnie błagalnie, a ja przewróciłem oczami.

Widząc to w jakim jest stanie ten jeden raz mogłem się zlitowac. Jeden z poprzednich miliona... Boże, ta laska mnie doprowadzi do choroby psychicznej.

- Dobra zostań, zaprowadze Cię do sypialni. - Chwyciłem ją za rękę i wprowadziłem na schody.

Gdy weszliśmy do sypialni posadziłem ją na łóżku i ruszyłem w stronę wyjścia.

- Myślę, że dalej sobie poradzisz.

Zgasiłem światło i juz miałem wyjść z pokoju, kiedy usłyszałem kolejne durne słowa z jej pijanych ust.

- Zack połóż się ze mną, to moja ostatnia prośba. Proszę.

Wziąłem wdech, włączyłem znów te cholerne światło i spojrzalem na nią lekcewazacym wzrokiem.

- Może jeszcze zrobię Ci dziecko i się z Tobą ożenię, bo po pijaku masz taki kaprys? Połóż się, zaśnij, wytrzeźwiej i pogadamy jutro. Okej?

- Ale nie chodziło mi o to. Chce żebyś tylko się obok mnie położył, chociaż do czasu aż zasne. Proszę. 

Wziąłem wdech, przewróciłem oczami, znów zgasiłem światło w pomieszczeniu i położyłem się obok niej. Zgodziłem się na to tylko po to, żeby poszła spać i nie psuła mi więcej wieczoru. Miałem tylko nadzieje, że Rebeka nie widziała całej sytuacji. Nie chciałem znów słuchać jej dogryzania na temat Camili.

- Leżę tutaj aż zaśniesz, a potem idę na dół na kanape i teraz ja mam jedną prośbę. Pospiesz się.

Ułożyłem się wygodnie i wpatrując w ścianę myślałem, czy zostanie mi chociaż kawałek powtórki do obejrzenia. Zresztą pewnie Rebeka już całkiem przejęła telewizor i nawet nie zdołam wyrwac jej z rak pilota.

- Dziękuję Zack. Dobranoc. - Blondi wtuliła się głową w mój tors i wyłożyła na mnie swoje długie, chude ręce.

Spojrzałem na jej kończy na swoim ciele i wcale nie zamierzałem jej dotykać. Zresztą nawet nie miałem ochoty się do niej odzywać. Modlilem się o to żeby jak najszybciej zasnęła, a ja żebym mógł wrócić na dół i zrobić to samo.

Tak bardzo nie chce Cię kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz