#6

3.4K 314 37
                                    

- Masz do mnie dzwonić codziennie, rozumiesz? - silne ramiona męża oplotły moje, umierające już z tęsknoty, ciało.
Chciałam zatrzymać czas, żeby ta chwila mogła trwać wiecznie i wiecznie, jednak nie wszystkie prośby mogą być tak po prostu spełnione.
- Okej - mówi, przyciskając usta do mojego czoła.
- Płaczesz? - otwieram oczy, patrząc w górę, by kolejna fala łez nie wyleciała ze mnie tak szybko.
Oczywiście na nic to się zdało, ponieważ słowa Harry'ego jeszcze bardziej przypomniały mi o sytuacji, w której się znajdujemy.
- Może trochę - odpowiadam, odchodząc od niego na pół kroku.
Harry wyróżniał się pośród tłumu. Markowy garnitur, designerskie akcesoria i ten seksowny uśmieszek, który zawsze szedł z tym w zestawie. Byłam tak przyzwyczajona do jego codziennej obecności, że nie wyobrażałam sobie spędzenia bez niego choćby jednego dnia. Niektórzy mówią, że takie relacje są raczej toksyczne. Nikt nie polega na sobie, tylko na swoim partnerze. Jednak ja wiedziałam, że byliśmy inni.
Przynajmniej w to wierzyłam.
- Damy radę. To tylko trzy miesiące.
Trzy wydawało się bardzo małą liczbą, jednak gdy spojrzymy na to z innej strony okazuje się, że ta liczba pierwsza może oznaczać ćwierć roku, dziewięćdziesiąt dwa dni, co daje nam dwa tysiące dwieście osiem godzin.
- Obyś miał rację - odpowiadam.
- Ja zawsze mam rację.
Usiadłam na metalowym krześle, odkładając jedną z walizek na podłogę.
Tak mijały kolejne minuty, które spędziłam na zapamiętywaniu obrazu Harry'ego w swojej głowie.

- Holly, wzięłaś tabletki na twoje bóle głowy? - mówi po jakimś czasie.
- Jakie tabletki? - dotykam się głowy, czując jak głowa zaczyna mi pulsować. To było bardzo dziwne. Jakby nagle ktoś włączył jakiś przycisk w mojej głowie.

- Holly, wzięłaś je? - łapie mnie za ramiona i lekko trzęsie. Patrzę w jego oczy i rozumiem, co się tak właściwie dzieje.
To tylko zwykły sen.

- Holly, wstawaj, bo oboje się spóźnimy - otwieram oczy, podciągając się na rękach. Byłam strasznie zaspana i niezdatna do życia. Musiałam szybko się dowiedzieć, która jest godzina.

- Ile mam jeszcze czasu?

Harry prychnął, zakładając krawat przy lustrze. Był bardzo poddenerwowany. Nadal nie było między nami w porządku, a w końcu dzisiaj wyjeżdżałam. Pragnęłam jeszcze raz wrócić do mojego snu, w którym alternatywa mojego odlotu była najlepszą rzeczą, która mogła mnie dzisiaj spotkać.

- Właściwie to za trzydzieści minut powinnaś być na lotnisku - podszedł do łóżka, zrzucając z niego kołdrę, pod którą leżałam. Krzyknęłam niezadowolona, zmuszona się ruszyć ze swojego miejsca.

- Zawieziesz mnie na lotnisko? - spytałam, ściągając swoje rzeczy, szybko udając się do łazienki.
- Jeżeli się pospieszysz - podciągnął rękaw marynarki, spoglądając na zegarek. - Za godzinę muszę być w firmie.

Kiwnęłam głową na potwierdzenie, biorąc do ręki przygotowane ubranie na dzisiejszy lot. Zdecydowałam się na luźne, szare dresy i sportowy stanik, by nie wbijał mi się w żebra podczas spania. Harry cały czas mi się przyglądał, jednak niczego nie komentował. Czułam się trochę przygaszona od naszej ostatniej kłótni. Wiedziałam, że ja stworzyłam cały problem w swojej głowie i nie mogłam się go pozbyć. W końcu decyzja o dziecku leży w moich rękach, a nie w jego. To ja miałabym je urodzić. To ja byłam bezpłodna i niestety nie mogłam nic zrobić.
- Już - wytarłam twarz ręcznikiem, uprzednio ją myjąc.
Spojrzałam na Harry'ego, który cały czas opierał się o framugę. Patrzył nieprzytomnie w kafelki.

Pomyślałam przez chwilę, czy aby nie rozmyślał swoich ostatnich słów. W końcu oboje byliśmy wtedy mocno zdenerwowani i pod wpływem wielkich emocji. Ale przecież wiedział też, że go mocno kocham, nawet gdy kłócimy się dwadzieścia cztery godziny na dobę i nie odzywamy się do siebie jeszcze dłużej.

Dwadzieścia minut później dojeżdżaliśmy na parking lotniska.

- Wzięłaś te tabletki? Chyba nie byłaś jeszcze świadoma, jak ostatnio cię o to pytałem - przypomniałam sobie ostatnią scenę swojego snu.

- Tak, wzięłam - poinformowałam go.

- Okej - odpowiedział tylko, parkując na jednym z wolnych miejsc.
- Okej - potwierdziłam, nie wiedząc, co mogłabym jeszcze powiedzieć.

- Do zobaczenia za kilka tygodni - pomógł mi wyjąć walizkę z bagażnika. Nie byłam pewna, co teraz zrobić.
- Wejdziesz ze mną na halę? - zaproponowałam, jednak szybko zapragnęłam to cofnąć, gdy jego twarz lekko się skrzywiła.

- Nie mam czasu, Holly - podał mi walizkę podręczną, smutno się uśmiechając.

- Okej, nie ma sprawy. Dam sobie radę. - Wzięłam od niego wszystkie swoje rzeczy. Znowu nastała ta dziwna cisza, której nie potrafiłam przerwać. Co się z nami znowu działo? Zachowywaliśmy się jak jakieś dzieci.

Harry podszedł do mnie, lekko mnie przytulając. Chociaż coś. Położyłam głowę na jego ramieniu, wdychając jego perfumy po raz ostatni.

- Zadzwoń, gdy już dolecisz. Chcę wiedzieć, że nic ci się nie stało.
- Okej - odsuwam się od niego, zakładając ramiączko od torebki. - To ja już pójdę do mojej agentki. Mam nadzieję, że jest już w środku.
- To do zobaczenia - uśmiechnął się smutnie i wsiadł do samochodu.

Spojrzał na mnie ostatni raz przez szybę. Widziałam, że westchnął, poruszając przy tym ustami, jakby coś mówił. Wyjechał z parkingu i tyle go widziałam.
- Ja ciebie też kocham - uścisnęłam rączkę walizki, czując, jak po poliku spływa mi kolejna łza.

Jak mogłam wierzyć, że pomiędzy nami już zawsze będzie wszystko w porządku. Jak nie zmyślone zdrady, to kłótnie o dziecko. Co było z nami nie tak? Przecież się kochamy. Dlaczego miłość nie może załatwić wszystkich spraw?

Nagle odechciało mi się jechać na jakąkolwiek wycieczkę do Europy. Cały doczesny świat zaczął się walić i ostatnią rzeczą, o której marzyłam, było uciekanie z pola bitwy.

Byłam żałosna. Oboje byliśmy.

Podoba mi się, że tak czynnie uczestniczycie w tym opowiadaniu :D
Co powiecie na jeszcze większą mobilizację?

Dojedziecie do 40 komentarzy? :D

Dojedziecie do 40 komentarzy? :D

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wierzę w was!

Jak zatrzymać faceta? 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz