Rozdział 4

1.7K 110 8
                                    

Z dedykacją dla molymoly_blog, dziękuje Ci za wszystko!

Miłego czytania!***

- Co ty tu robisz?- ze wspomnień wyrwał go cichy głos dobiegający z prawej strony. Kiedy odwrócił tam wzrok ujrzał ją.

- Szukałem ciebie- powiedział, obserwując każdy jej ruch.

-  Mnie?- powiedziała powoli, odkrywając twarz z czarnej bandany, która zakrywała połowę jej drobnej twarzy- No wiec już mnie znalazłeś, co chcesz?- starała się brzmieć spokojnie, nie chciała żeby chłopak zaczął coś podejrzewać w jej zachowaniu.

- Widzisz bo jest taki problem..- Justin nie wiedział jak ma to powiedzieć, "Biegłem za Tobą aż tutaj ponieważ w kieszeni bluzy, którą ci dałem są moje klucze i widzisz bez nich nie dostanę się do domu. Jeśli byłabyś taka miła mogłabyś mi je oddać?"- próbował coś wymyślić w głowie, żeby zabrzmieć jak najmniej żałośnie, jednak nieważne co by powiedział, i tak wyjdzie na idiotę.

- Masz zamiar tak milczeć do końca życia, czy w końcu łaskawie mi powiesz o co chodzi?- usłyszał trochę kąśliwy ton brunetki. Postanowił jednak to zignorować, ponieważ gdyby jej dogryzł, co prawdopodobnie by zrobił, Hopy mogłaby mu nie oddać kluczy. 

- Masz coś co należy do mnie- blondyn powiedział najspokojniejszym tonem na jaki było go stać, ponieważ wszystko w nim buzowało. Nie dość, że było mu okropnie zimno to jeszcze ten krasnal zaczynał go drażnić swoją mimiką twarzy kiedy do niego mówiła. Nie znał brunetki od tej strony i miał nadzieję, że dzisiaj ma po prostu gorszy dzień.

HOPE

- Masz coś co należy do mnie- kiedy te słowa opuściły jego usta, uderzyły we mnie z podwójną siłą. Nerwowo przełknęłam ślinę i zagryzłam dolną wargę. Co on ma na myśli? Wpatrywałam się w niego wyczekująco.

- Mianowicie co takiego?- zapytałam najodważniejszym tonem na jaki mnie było stać i delikatnie przymrużyłam oczy. 

- Mianowicie klucze- mówiąc to również przymrużył swoje karmelowe oczy. Nie mogąc się dłużej powstrzymać, wybuchłam głośnym śmiechem, który nie tyle co był spowodowany odpowiedzią blondyna, ale tym, że kiedy chciał zrobić to co ja z oczami przypomniał mi jakiegoś wkurzonego chińczyka.

- Co cię tak śmieszy?!- spytał już widocznie poddenerwowany. 

- Na-nawet nie- nie wiesz jak śmiesz-śmiesznie wygląda-dałeś z z taką mi-miną- próbowałam pohamować ogarniającą mnie falę śmiechu, jednak wychodziło mi to dość marnie.

Kiedy już się uspokoiłam skierowałam swój wzrok na chłopaka, którego mina mówiła "Serio?". Zaczesałam kosmyki włosów, które opadły mi na twarz, do tyłu, znów przybrając swój poważny wyraz twarzy. Hope ogarnij się, jak na razie nic nie pamięta, jesteś bezpieczna- podpowiadała mi podświadomość.

- Jakie klucze?- musiałam się dowiedzieć dokładniej o czym mówił Justin. 

- Bo widzisz- odchrząknął nerwowo, a jego wzrok momentalnie przeniósł się na czubki butów- No tak, bo ja..

- Zostawiłeś je w bluzie, którą mi dałeś?- zapytałam pewnie. Chłopak jedynie potaknął głową i podrapał się po karku. Nic się nie zmieniłeś Justin- dopowiedziałam w głowie i delikatnie się uśmiechnęłam. Jednak niemalże natychmiast spoważniałam i znów naciągnęłam bandanę na twarz. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia poprawiając plecak. 

What Do You Mean?Where stories live. Discover now