DZIEŃ SPOTKANIA

4.7K 307 188
                                    

*Louis *
Wstałem rano o godzinie 8:40
Zdecydowałem że dzisiaj nie wybiorę się do szkoły bo w sumie po co?
Kończę dzisiaj lekcje o godzinie 14:45 wiec w sumie jakbym poszedł do szkoły nie zobaczył bym się z Harrym. Bardzo się ciesze że w końcu zobaczę moje słoneczko, w sumie chyba się zauroczyłem w tym chłopcu. Jest on bardzo interesująca osobą. Spojrzałem na zegarek i była równo 9:00, aż dwadzieścia minut leżałem i rozmyślałem o nim.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy,ugh jestem chyba jak kobieta mam dużo ciuchów a rano mam taki sam problem jak one,mianowicie

Nie mam się w co ubrać

Taaa jestem bardziej wymagający niż moje siostry,takie życie. Szybko ( jeśli szybko zalicza się do 20 minut) wybrałem czarne rurki oraz biały pank top a do tego czerwoną bluzę z adidasa. Skierowałem się w stronę łazienki oraz ogarnąłem swoją twarz.
Z rana wyglądam gorzej niż zombie dobrze przynajmniej że włosy wyglądały w miarę okej,umyłem zęby i wyszedłem z łazienki.
Zegar na korytarzy wskazywał godzinę 10:15. Jak na mnie to w miarę krótko siedziałem w łazience,czasem potrafię spędzić w niej dwie godziny.
Zszedłem do kuchni i przywitałem się z mamą. Wiedziałam że dzisiaj zostaje w domu, ponieważ spotykam się z kimś ważnym. W sumie miałem już 18 lat więc jestem według prawa dorosły. Z szfaki wziąłem miskę i płatki kukurydziane. Podszedłem do lodówki i chwyciłem karton z mlekiem. Wrzuciłem płatki do miski a później nalałem mleka.
Usiadłem na kanapie w salonie z miską płatków, włączyłem telewizor i zatrzymałem się na kanale z filmami.
Akurat leciał jeden z filmów Avengers.
Kiedy skończyłem oglądać film była godzina 13:45, akurat bo o 14:00 mam autobus do Londynu. Jak dojadę będę miał jeszcze jakieś 15 minut czasu wolnego. Szybko włożyłem miskę do zlewu, pożegnałem się z mamą i założyłem na nogi moje czarne vansy. Chwyciłem portfel oraz telefon i wyszedłem z domu.

*Londyn. Big Ben*

Stałem i nerwowo patrzyłem na zegarek na mojej dłoni, co z tego że byłem pod wielkim zegarem i tak patrzyłem na swój. Była godzina 14:50, zostało jeszcze dziesięć minut do spotkania. Bardzo się stresuje.
Pięć minut przed trzecia zauważyłem jak chłopak zmierza w kierunku Big Bena. To był Harry, jego loczki były rozwiewane w każdą możliwą stronę. Miał na sobie lawendowy sweter,czarne rurki a w ręku trzymał swój telefon. Byłem zdziwiony że mnie nie rozpoznał ale przypomniałem sobie że nie wysłałem mu zdjęcia.
Chłopak spojrzał na telefon i coś zaczął pisać. Spojrzałem na wyświetlacz i dostrzegłem jedną wiadomość.

Harry: Lou gdzie jesteś?

Szybkim krokiem podszedłem do chłopak i przytuliłem go od tyłu.
Harry odwrócił się do mnie przodem i szeroko się uśmiechnął. Na żywo jest jeszcze piękniejszy. Chłopak przez dłuższą chwilę nic nie mówi tylko skanował mnie wzrokiem.

- Napatrzyles się już na mnie?

- Um...myślę że tak.

- Harry ugh słuchaj.... Bo ja chciałem Ci coś powiedzieć.

Chłopak był lekko zdenerwowany ponieważ nie wiedział co mam na myśli.

- No to słucham. - powiedział po chwili.

W tym momencie złączyłem nasze wargi w pocałunku,Harry na początku nie oddał pocałunku ale później zorientował się co się dzieje.
Nie wiem ile tak staliśmy pod Big Benem.

- kocham cie Harry

- Ja ciebie też Lou




Help?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz