Kayla zdawała sobie sprawę, że wglądała żałośnie. Włosy spięła w coś, co miało przypominać koczka, ale teraz już sama nie wiedziała, co ma na głowie. Nawet piżamę zdążyła już ubrudzić czekoladą. Czuła się, jak największe nieszczęście. Niestety wiedziała, że nie jest w stanie nic na to poradzić. I być może fakt, że nie może być już gorzej (oczywiście, możemy tylko zgadywać, bo to co dzieje się w głowie Kayli jest najzwyczajniej w świecie niewiadomą) skłonił ją do wyciągnięcia spod stosu poduszek komórki. Odblokowała urządzenie wcale niezaskoczona ilością nieodebranych połączeń. Zdziwił ją natomiast fakt, że nie wszystkie były od Waltona. Oczywiście, Ryan dzwonił kilka razy. Następne połączenia były natomiast od jej mamy i Christiny. Co, nie wiedząc czemu, nieco rozczarowało pannę Benson.

Jak na zawołanie, telefon zadzwonił ponownie. To Barbara Benson nie dawała za wygraną.

- Tak, mamo?

- No w końcu! Ile można czekać? Wraz z Robertem zaczęliśmy się już niepokoić – oznajmiła tym dobrze córce znanym surowym głosem. Dziewczyna była świadoma tego, że nawet jak skończy czterdzieści lat (albo i więcej) to jej mama wiecznie będzie ją pouczać i dawać reprymendy, z których jest znana.

- Byłam w łazience, nie słyszałam telefonu.

- To nie możesz zabierać komórki ze sobą? Martwiłam się.

Czy na to była jakakolwiek dobra odpowiedź?

- Dzwonisz z jakiegoś konkretnego powodu? – Zapytała, chcąc zmienić temat.

- Tak, kochanie – zaświergotała radośnie Barbara, zupełnie zapominając o tym, co przed chwilą mówiła. – Dzwonię, by zapytać, jak się sprawy mają.

- To znaczy?

- Kayla! – Karcący głos matki, jasno mówił, że sprawa jest oczywista. – Pytam o Ryana! Ryana Waltona, twojego instruktora. Coś świta?

Kayla westchnęła głęboko. Nie miała siły, by rozmawiać o tym ze swoimi przyjaciółkami. Dlatego z pewnością nie miała zamiaru poruszać tematu trenera z mamą. Miała przecież samodzielnie wszystko sobie w głowie poukładać. Naprawdę nie potrzebowała pomocy Barbary Benson. Szczególnie, że doskonale wiedziała, po której stronie stoi jej matka. Cokolwiek by Kayla nie powiedziała, mogła domyślać się, że matka doradzi jej, by dała Waltonowi szanse. Albo lepiej, Barbara pewnie czekała na moment, kiedy jej córka wskoczy mu do łóżka. Zdaje się, że ta kobieta mogłaby podać rękę Christinie.

Dlatego Kay zrobiła coś niepodważalnie niegrzecznego. Bez żadnego słowa się rozłączyła.

Z głośnym jękiem opadła na pościel. Nie miała siły na tego typu rozmowy i miała ogromną nadzieję, że matka kiedyś jej to wybaczy.

Oczywiście dziewczyna nie była zdziwiona, kiedy telefon zadzwonił ponownie. Zaskoczył ją natomiast fakt, że nie było to połączenie przychodzące od Barbary. Jednak skoro była na tyle odważna, by odebrać telefon od swojej matki, to Ryan Walton wcale nie powinien jej przerażać.

- Tak, słucham? – Brzmiała zaskakująco pewnie.

- W końcu odebrałaś. – Głos Waltmana był natomiast pełen zaskoczenia. Najwyraźniej facet nie spodziewał się, że Kayla przyciśnie zieloną słuchawkę.

- Nie słyszałam telefonu, byłam w łazience. – Dziewczyna naprawdę starała się utrzymać tę pewność siebie, jaką okazała odbierając telefon. Ale nie było to wcale takie proste. Ten facet działał na nią w dziwny sposób. Już teraz drżały jej ręce, więc mogła się spodziewać, że lada chwila to samo stanie się z głosem.

Figure You OutWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu