Rozdział 14

24.4K 1.3K 72
                                    

Kayla z czystym sumieniem mogła uznać, że jej sobota rozpoczęła się całkiem nieźle. I, oczywiście, nie chodziło tu o fakt, że zadbała o swoje ciało, dostarczając mu odpowiednią dawkę wysiłku fizycznego. Naturalnie, zdrowie było bardzo ważne, ale gdyby przy porannym spotkaniu na sali treningowej nie towarzyszył jej pewien mężczyzna, to Kay na pewno zupełnie inaczej patrzyłaby na tę sprawę. Nie była przecież typem sportowca. Zdrowe śniadania, poranny jogging, czy jakiekolwiek ćwiczenia były jej zupełnie obce. Gdyby nie Christina w życiu sama nie zapisałaby się na coś takiego, jak kurs samoobrony. W pełni jej przecież wystarczał gaz pieprzowy, który miała w torebce.

Teraz jednak nie narzekała. Zresztą, dlaczego miałaby to robić? Dzięki dzisiejszej wizycie na sali treningowej zyskała coś, czego z pewnością pragnęły inne kursantki.

Do tej pory nie mogła uwierzyć, że zdobyła się na odwagę i zrobiła dokładnie to, co kazała jej Christy. Oczywiście, nie wliczając w to czegoś tak głupiego, jak stwierdzenie, że tym razem wybiorą się na „randkę w stylu Kayli Benson". Teraz już tylko musiała wymyślić, jak taka randka miałaby wyglądać.

Na obmyślenie planu działania miała jakieś sześć godzin, gdyż umówiła się z Ryanem dokładnie na dwudziestą. Mogła jedynie liczyć, że niebiosa się nad nią zlitują i nagle wpadnie jej do głowy jakiś genialny, ale niebanalny pomysł. Marzenia.

Choć perspektywa niedalekiej randki mocno utkwiła jej w głowie, teraz Kay musiała się skupić na czymś zupełnie innym. Niby drogę do rodzinnego domu znała bardzo dobrze, jednak tego dnia już kilkakrotnie pomyliła skręty i wjechała w nie te ulice. Co więcej, naraziła się nawet innym kierowcom, którzy jasno dali jej do zrozumienia, że nie umie jeździć. Naturalnie, winę za to wszystko ponosił Ryan Walton. No i ten jego cholerny, bezczelny uśmieszek.

Dzięki Bogu, rodzice Kayli nie mieszkali na tyle daleko, by mogła dodać do swojego konta znacznie więcej nieprzyjemnych drogowych sytuacji. Niemniej, gdy tylko dotarła na miejsce odetchnęła z ulgą. Podobnie, jak Bobby, który wraz z zaparkowaniem przed posesją rodziców zawarczał głośno i zanim Kay zdążyła zgasić silnik, ten zrobił to za nią. Dlatego, nim Benson wysiadła z samochodu, szybko sprawdziła, czy protest Bobby'iego był tylko chwilowy, czy też auto ogłosiło jakiś dłuższy strajk. Na szczęście, ku jej niemałemu zdziwieniu, wszystko było w porządku. By jednak uniknąć późniejszego rozczarowania, Kayla zmówiła szybką modlitwę do jakiegoś bóstwa samochodowego, prosząc o opiekę nad Bobbym i dopiero wtedy ruszyła na spotkanie z bliskimi.

~*~

W jej rodzinie niezwykle ważnym świętem były urodziny któregokolwiek z członków. Wtedy wszyscy najbliżsi spotykali się na obiedzie, który zwykle trwał jeszcze przez kolację, a goście rozchodzili się dopiero około północy, gdy zdążyli posmakować już wszystkich nalewek babci. Kay miała świadomość, że będzie musiała się wymknąć z rodzinnego spotkania znacznie wcześniej, jednak wciąż nie wymyśliła, jakiej wymówki użyje. Nie mogła przecież powiedzieć rodzicom, że wychodzi na randkę. Jej ciekawska matka z pewnością nie porzuciłaby tak łatwo tematu. Co więcej, mogłaby mieć pretensje o to, iż Kay nie zabrała delikwenta ze sobą. Z drugiej strony, była zaraz po rozstaniu z Joshem. Nie chciała podjudzać babci i starej ciotki Doris, dając im dodatkowy temat do plotkowania.

Kay poprawiła swoją czarną, elegancką sukienkę i ruszyła przez posesję rodziców. Gdy w końcu dotarła do drzwi, bez pukania weszła do środka. W holu, naturalnie, było już słychać rozmowy dochodzące z jadalni. W żadnym razie jej to nie zaskoczyło. Chociaż obiad umówiony był na piętnastą, wszystkie ciotki zjeżdżały się znacznie wcześniej, by pomóc gospodyni w przygotowaniach. Kay na pewno również byłaby przed wyznaczoną porą, gdyby nie fakt, że wyjątkowo pomyliła drogę.

Figure You OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz