1. Blame It on Me

98 16 1
                                    

When I dance alone,

And the sun's bleeding down,

Blame it on me,

When I lose control,

And the veil's overused,

Blame it on me.

"Karuzela powoli zatacza koło,

Kręci się, kręci bardzo wesoło,

Zewsząd słychać dzieci śmiech,

Co za cudny jest to dzień."

Kręciłam się po sali tak samo jak wyobrażana karuzela, rozpraszając tym wszystkich wokoło. Stara metoda na uspokojenie nie działała perfekcyjnie, o czym świadczyły moje trzęsące się dłonie. Zresztą, nogi też miałam jak z galarety. Musiałam się w końcu wziąć w garść, przecież nie mogłam wyjść na scenę w takim stanie. Ale łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Całe szczęście, że chociaż mój głos brzmiał pewnie, podczas gdy recytowałam wierszyk, którego kilkanaście lat temu nauczyła mnie babcia. Znajomi myśleli, że ćwiczę swoje kwestie albo po prostu byli zbyt przejęci własną rolą, bo inaczej zapewne uznaliby mnie za wariatkę. Ale jeśli grasz główną rolę w tak ważnym spektaklu, masz prawo do kilku dziwactw przed wystąpieniem.

Zobaczyłam, że zbliża się do mnie pani Johannes. Natychmiast starałam się przybrać zrelaksowaną postawę. Pomimo tego że byłam dobrą aktorką, po trzech latach współpracy nauczycielka umiała dostrzec mój stres.

– Wszystko w porządku, Amy, dasz radę – powiedziała, klepiąc mnie po ramieniu. Nawet tak prostym gestem potrafiła przekazać ogromne wsparcie.

Przybrałam na twarz odrobinę wymuszony uśmiech, a kobieta ruszyła w stronę wejścia na scenę. Nie mogliśmy już dłużej przedłużać momentu rozpoczęcia, choć dla nas każda sekunda zwłoki wydawała się zbawienna. To nie tak, że byliśmy źle przygotowani. Przeciwnie, wszystko było perfekcyjnie omówione i nawet lata prób nic by nie zmieniły. To przedstawienie było jednak tak ważne, że nawet Mona Lisa nie utrzymałaby swojego idealnego uśmiechu na ustach. Gdzieś tam na widowni siedzieli krytycy, dyrektorzy okolicznych teatrów oraz dzisiejsza wisienka na torcie – lektor Szkoły Teatralnej, który mógł zapewnić nam prostą drogę ku karierze. Mógł mi ją zapewnić. Oczywiście o ile nie zapomnę tekstu, nie pomylę sceny, nie zemdleję w środku aktu, nie wywalę się jak długa, nie złapie mnie jakiś skurcz, nie...

– Dziewczyno, masz minę, jakbyś zobaczyła nadchodzących zombie. A ja tyle razy ci powtarzałem, że nie masz się czym martwić – usłyszałam pełen troski głos Aarona. Chłopak podszedł i objął mnie ramieniem. – W końcu bezmózgich zombie nie tkną, nie? – dodał po chwili, szeroko się uśmiechając i unosząc brwi.

– Och, wiesz z własnego doświadczenia, Ronnie?

Nie cierpiałam go. Najchętniej zdarłabym mu ten sarkastyczny uśmieszek z twarzy własnymi pięściami, ale w tym tłumie nie byłoby to chyba najodpowiedniejsze. Na razie musiały mi wystarczyć słowa.

– Policzymy się w domu, młoda – dodał, przytulając mnie i popychając w stronę wyjścia na scenę.

Chciałam mu rzucić piorunujące spojrzenie, ale wyszedł z tego przerażony wzrok. Naprawdę powinnam już iść.

– Każesz im grać "Alicję w Krainie Czarów" bez Alicji? Bardzo nieładnie – zacmokał z fałszywą dezaprobatą. Wciąż patrzył na mnie z tą sarkastyczną miną i uniesionymi brwiami. Słowo daję, zostanie mu to na starość. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, jak szybko pojawią mu się pierwsze zmarszczki. – Powodzenia, Amy.

Take Shelter {A.I.}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz