IV cz.2

3.8K 292 38
                                    

W dormitorium 6-klasistek z Gryffindoru właśnie trwały przygotowywania do nocowania. Każda z dziewczyn była inna. Blondynki, brunetki, rude. Koleżeńskie, nieśmiałe, szczęśliwie zakochane i też nie. Każda miała inny gust jeżeli chodzi o ciuchy, muzykę czy chłopców, ale była rzecz, która je łączyła, a mianowicie: „Przyjaźń".

***

- Myślicie, że już zaczęły?- zapytał zestresowany James spacerując w tę i z powrotem po pokoju. Łapiąc tylko spojrzenia przyjaciół.
- Może usiądziesz?- zaproponował Syriusz.- Chodzisz już tak prawie pół godziny.
- Nie, dzięki- syknął Potter i wrócił z powrotem do wędrówki.
- Rogacz...- zaczął Frank.- czemu tak Ci zależy, żeby się dowiedzieć?
- Bo... Bo... Bo... Bo chcę wiedzieć!- zawołał histerycznie tupiąc nogami w podłogę niczym dziecko, któremu rodzice odmówili kupna zabawi.
Chłopcy zgodnie westchnęli i powrócili do wcześniej wykonywanych czynności. Potter stanął, popatrzył na ignorujących już go przyjaciół i położył się na łóżku.
Miał w głowie wielki zamęt spowodowany, no... nawet sam nie wiedział czym. Przyjrzał się szkarłatnemu baldachimowi wiszącemu nad jego posłaniem. Porozwieszał na nim zdjęcia i plakaty. Niektóre były związane z Quiditchem, ale zdecydowana większość to fotografie jego przyjaciół. Przeleciał wzrokiem po każdej z niej dokładnie łapiąc wszystkie szczegóły. Każdy pieg Evansówny, odstający włos Syriusza, każdą najmniejszą szramę na twarzy Remusa... Ugh Remus... Tak bardzo mu przykro, że nie może mu w żaden sposób pomóc. Wiedział, że Lupin strasznie doceniał to, że wciąż się z nim przyjaźnią, nie wspominając już o tym, że dla niego stali się animagami i to w dodatku nielegalnymi, ale... Chłopak czuł, że może coś zrobić. Coś co byłoby w stanie mu pomóc, lecz jak na złość nie umiał. Prędko przewrócił się na bok trzymając teraz twarz odwróconą do ściany. Jego kruczoczarne, wiecznie rozczochrane włosy opadły mu na oczy. Starał się przywołać jakieś miłe wspomnienie. Przed jego oczyma stanął obraz rudowłosej dziewczyny. Ponownie westchnął. Przecież nie miał czemu o niej myśleć. Nie była w nim zakochana. Ba...! Nawet go chyba do końca nie lubiła, a przynajmniej nie był jej bliższy niż Syriusz, którego traktowała jak brata. Nie...! Musiał przestać o tym myśleć. Może powinien sobie odpuścić...? Nie, jeszcze raz nie! Póki szanse nie będą do końca stracone, będzie walczył. Musi wiedzieć czy ma jakieś szanse... Tylko jak...? Nagle wpadł na pewien pomysł. Szybko odwrócił się do przyjaciół i z wielkim uśmiechem na twarzy powiedział:
- Chłopaki... Mam pomysł...


***

Severus Snape przebywał w dormitorium Slytherinu. Siedział na parapecie i oparł swoją głowę o zimną, kamienną ścianę i odetchnął z ulgą. Ciągle napływały wspomnienia... Nowy dom, poznanie Lily Evans, Hogwart, Potter, oddalenie się od Lilki, nazwanie jej szlamą aż po rozmowę z przed paru godzin.

" Panna Evans szła właśnie w stronę kuchni. Widział ją jeszcze przed chwilą z Lorens, która musiała po coś zawrócić. Sam nie wiedział, przyglądał się tylko Lily będąc dobrze ukrytym. Patrzył jak pokazywała swoje równe zęby, uśmiechając się do przyjaciółki. Jej szmaragdowe oczy błyszczały radośnie z podniecenia. Cała była rozpromieniona. Obejrzał jej rude włosy... Stop. Kasztanowe. Tak... Evansówna nie cierpiała gdy ktoś jej wypominał ich marchewkowy kolor.
Gdy upewnił się, że blondynka odeszła wyszedł z ukrycia i wychrypiał:
- Lily...
Przestraszona dziewczyna szybko się odwróciła i wysyczała:
- Czego chcesz Snape?
- Proszę porozmawiajmy...
- Jakoś wcześniej nie miałeś ochoty ze mną gadać. Bo poco? Po co zadawać się ze szlamą taką jak ja?
- Lily... Ja nie chciałem- zerknął na nią błagalnym wzrokiem.- Nie chciałem tego powiedzieć...
- Ale powiedziałeś- warknęła i odwróciła się z zamiarem odejścia, gdy ten złapał ją za nadgarstek i mocno do siebie przyciągnął. Poczuł nienaturalną chęć wpicia się w jej pełne usta. Kiedy była parę centymetrów od niego mocno go odepchnęła i rzekła przesyconym jadem głosem:
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj...- próbowała mu się wyszarpnąć, ale bez skutku bo złapał ją również za drugą dłoń.
- Lils!- rozległ się krzyk Simon, która najwyraźniej przyszła jej poszukać.
Ruda spojrzała na niego zimnym wzrokiem, którego nie zauważył nawet pamiętnego dnia po SUM-ach. Szarpnęła rękami w dół i posłała mu ostatnie mordercze spojrzenie, którego miał nadzieję już nigdy nie ujrzeć..."
I po co on to zrobił? Jakby już nie miała go dość. W głębi duszy nawet dziękował Miley, Mini czy jak jej tam. Gdyby ją pocałował chociaż na chwilę, która zapewne sprawiłaby mu tyle przyjemności to Evansówna nigdy nie wybaczyła byliśmy mu tego, chociaż u niej i tak jst na straconej pozycji... Głęboko westchnął. Jest jeszcze Potter... Niby go nienawidziła, ale byli przyjaciółmi, a poza tym... Widział. Tak. Severus Snape widział jak rudowłosa patrzyła na tego klauna. Może nie z miłością, ale z uczuciem... Tak jak nigdy nie patrzyła na niego...
W tym momencie mógłby oddać wszystko, by móc cofnąć się w czasie o ten rok, jeszcze raz stanąć twarzą w twarz z Jamesem Potterem i jego świtą, jeszcze raz przeżyć upokorzenie, ale nie wypowiedzieć tamtych słów. Oddałby wszystko... A przecież już nic nie ma. Ostatnią ważną dla niego rzeczą, była ich przyjaźń, a on ją stracił, jakby wyrzucił do kosza... I to na własne życzenie...

Evans umówisz się ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz