IV cz.1

4.3K 301 9
                                    



Ann siedziała w bibliotece razem z Lily i przeglądała różne księgi. Ruda pisała właśnie wypracowanie na eliksiry, na które ona się nie zapisała. Przeglądała książkę o pisaniu artykułów, a dokładniej "Pisanie o wszystkim i o niczym, czyli poradnik dla młodych redaktorów". Od czwartej klasy marzyła o zostaniu dziennikarką. Zamierza udać się na kurs w tym kierunku zaraz po Hogwarcie. Oczywiście rodzice wciąż próbują ją namówić, żeby zajęła się czymś odpowiedniejszym jak nauczyciel. Rezygnując z eliksirów przestali przynajmniej biadolić  o karierze aurora czy też uzdrowicielu. Cały czas w domu mama z tatą porównują ją do Evans. Ciągle tylko: " Pomyśl Ann... Lily chce być uzdrowicielem, a ty? Przemyśl jeszcze jakąś pracę...", albo " Ann idź szybko umyć zęby! Lily zawsze tak dba o higienę. Trzeba myć przed i po śniadaniu". Ugh...         

Kochała Evansównę niczym siostrę i nigdy nie powiedziała jej o sytuacjach w mieszkaniu, ale miała trochę żal, że rodzice zachowywali się jakby Ruda była idealna. Miała piegi i...i... marchewkowe włosy..., ale kogo ona chce oszukać. Piegi dodawały jej uroku, a włosy idealnie kontrastowały z jej szmaragdowymi oczami. Głęboko westchnęła, odłożyła podręcznik i spojrzała na przyjaciółkę. Tak bardzo jej zazdrościła. Niepowtarzalnej urody, ocen, charakteru oraz... Jamesa... Nie chodziło o to, że jej się podobał, no może trochę, ale wiedziała, że od pewnego czasu coś się zmieniło w uczuciach Lilki. Fakt faktem, gdyby Potter zaprosił ją na randkę, a Lils nie miałaby nic przeciwko zgodziłaby się. W życiu była tylko na jednej randce i to beznadziejnej. Marzyła by uganiał się za nią ktoś przystojny i miły- taki jak Rogacz. Czuła, że też chce znaleźć sobie kogoś komu byliśmy na niej zależało, ale nawet nikt jej się nie podobał, oprócz jednej osoby- Remusa. Czuła się strasznie szczęśliwa gdy w pociągu okazało się, że to z nią chciałby się wybrać do wioski Hogsmeade, ale czy na pewno? Może wolałby pójść z jakąś młodszą krukonką, albo dużo ładniejszą niż ona puchonką. W końcu tu huncwot mógłby mieć każdą... Może nie tak dokładnie jak Syriusz lub James, ale większość dziewczyn zgodziło by się bez dwóch zdań. Przecież wybrał ją spośród swoich przyjaciółek. Może to tylko oznaka, że ona jest dla niego najmniej ważna...

- Stało się coś?- zapytała Lily z uśmiechem nachylając się znad pergaminu.- Już prawie 10 minut tak siedzisz i się na mnie patrzysz. Możesz już iść prawie kończę...

- Nie ja-a- zawahała się dziewczyna wychodząc z zadumy.- Zamyśliłam się- co miała powiedzieć? "Myślę o chłopaku, który chyba Ci się podoba, jego przyjacielu i o tym jak bardzo Ci zazdroszczę?". Nie mogłaby.

- Może lepiej już chodźmy- zaproponowała i podparła się pod boki po czym zaczęła się pakować.- Dziękuję, że tu ze mną siedziałaś.

-Nie ma sprawy- odparła Ann i skierowała się z Lilką w stronę wyjścia. Gdy minęły bibliotekę Lilka zaproponowała, żeby udać się do kuchni po przekąski.- To ty wiesz gdzie jest kuchnia?

- Yhm- Lila pokiwała głową po czym szczerze się uśmiechnęła.- Syriusz mi kiedyś pokazał. Byliśmy kiedyś na błoniach i złapał nas deszcz, pamiętasz? Potem przyszliśmy z herbatą i kakao.

- No tak rzeczywiście- klasnęła w dłonie i oznajmiła- Więc chodźmy!


***


Remus właśnie udał się w stronę biblioteki gdy zauważył wychodzącą stamtąd Ann wraz z Lily. Skrył się za stojącą nieopodal zbroją i zaczekał aż znikną za zakrętem by niezauważalnie wślizgnąć się do biblioteki. Od czasu zdarzenia w pociągu starał się jej unikać. Wstyd mu było za to co powiedział. Doskonale wiedział, że dla Lorence również nie jest obojętny w kwestii uczuć, ale jest dla niego zbyt wspaniała. Annabeth zasługiwała na kogoś lepszego niż on. Na kogoś kto będzie w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo i przyzwoite życie, a nie na... na potwora, wilkołaka... Nie wie nawet czym sobie zasłużył na tak wspaniałych przyjaciół jak huncwoci i huncwotki. Zaśmiał się na wspomnienie gdy mianowali dziewczyny huncwotkami. Byli dla niego jak rodzina... Brzydził się sobą... Nie chodzi nawet o ten jeden dzień w miesiącu gdy stawał się krwawą bestią. Zawsze był niebezpieczny. Wystarczy, że się zdenerwuje, a już wychodzą na wierzch jego wilcze cechy. Już dawno pogodził się z tym, że to jemu akurat się to przydarzyło. To co było nie do zniesienia to krzywda, którą może przynieść rodzinie i przyjaciołom...

Evans umówisz się ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz