Ojciec zawsze wracał do domu pijany. Nawet gdy był trzeźwy w żadnym stopniu nie próbował być dobrym człowiekiem. Niektórzy ludzie rodzą się jako potwory. Po nim to odziedziczyłem. Matka też nigdy nie była święta, pozwalała mu na te wszystkie okrucieństwa a czasami nawet widziałem w jej oczach ślad chorej satysfakcji kiedy patrzyła jak on rozcinał mi skórę odłamkiem butelki po wódce podczas gdy ze szkła wciąż kapały resztki alkoholu. Nienawidziłem ich. Ale on...powiedział, że mi pomoże, że będę wolny ale kiedy było już po wszystkim to stchórzył. Chciał pójść na policję, więc z nim też skończyłem.
Mój wzrok był skupiony na trzech ciałach leżących w środku lasu. Jedynym światłem jakie tam docierało był przyćmiony blask księżyca. Musiałem świecić latarką żeby móc napatrzeć się na malowniczy krajobraz, który właśnie stworzyłem. Jej oczy były szeroko otwarte, nie miała już powiek, które umożliwiłyby jej ich zamknięcie. On również ich nie posiadał. Musiałem się upewnić, że nie przegapi ani sekundy seansu, który chciałem dla niego odegrać. Zmuszony był widzieć wszystko, każdą kroplę krwi, każdy organ, który wypływał z jej powoli rozpruwanego przeze mnie ciała. A na sam koniec, zobaczył na żywo serce swojej ukochanej...jak romantycznie.
Z nim skończyłem trochę szybciej, jednak również się upewniłem, że na własne oczy zobaczył jak bardzo alkohol zniszczył jego wątrobę.
Na końcu usunąłem również mojego pomocnika. Tchórz.
YOU ARE READING
• Countdown To Forever •
General FictionNigdy nie chciałem pozbawić kogoś życia, nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie spodziewałem się też, że karą za morderstwo będzie życie wieczne. ~Navin
