Pov • Hyunjin
__________
Po chwili drzwi od pokoju Zozolka zaskrzypiały, a w progu stanął Jisung. Miał na sobie śmieszną różową piżamę z misiem na środku.
- Dobrze się spało?
- Można tak powiedzieć, przez pół nocy spałem bez kołdry... Minho zabrał całą dla siebie... A wam, jak się spało?
- Nie wiem, jak Hyunowi, ale mi było bardzo wygodnie. Zasnąłem praktycznie od razu. Zazwyczaj przez pół nocy przewracam się z boku na bok... Zaś tym razem, jakimś dziwnym trafem, nie miałem żadnego problemu z zaśnięciem...
- Ooo, wy już na nogach?! - zdziwił się zaspany Zozol.
- Tak, z Felixem siedzimy tu już od ósmej, śpiochu.
- Jest dziewiąta. - Yongbok uprzedził jego pytanie odpowiedzią.
- Jakie plany, panie śpiochu?
- Może śniadanie na mieście? W jakiejś dobrej kawiarni...
- Ooo, ja chętnie, byleby mieli tam Americano... Tylko przedtem przebierzcie się z tych różowych piżamek. - nie ukrywałem rozbawienia.
- Znalazł się pan poważny.
- O Bożeee, gejs, nie kłóćcie się... I'm hungry! I'm so hungry! - wydarł się zdenerwowany Jisung, z nerwów przeplatając angielskim...
- Spokojnieee, kocha - Ji. - załomotał się Zozol.
- Nie chcę wtrącać nosa w nie swoje sprawy, ale jednak to zrobię... Czy wy może chcielibyście nam coś powiedzieć?
- Yyyy - to jest spowiedź, czy co?
- Nie - no nie...
- Hyunjin, daj im spokój, powiedzą, jak zechcą... Chyba że nie zechcą, to ich zmusimy paralizatorem. - Żartuję, hahahah. Gdybyście widzieli swoje miny...
- Okej... Ale mam was na oku, Zozoleczki. - puściłem oko do Minho.
Jisung zrobił minę, jakbym właśnie zjadł mu matkę, po czym odsunął się, stwierdzając, iż chyba nie wszystko jest ze mną w porządku...
- Ruchy, bo zaraz tu z głodu umrę! - poganiał wygłodniały Jisung wciąż zaspanego Minhozolka.
- Dobra, dobra, już... Nie denerwuj się, Skar - petkę ubieram.
Po chwili Minho wrócił. Miał na sobie rozciągnięty niebieski sweter i czarne, połyskujące, skórzane spodnie. Okiełznał swoją szatynową czuprynę i udał się w stronę wieszaków. Ubraliśmy nasze już nieco grubsze, przystosowane do jesiennej pogody kurtki i udaliśmy się w drogę.
Jisung przez pierwsze pięć minut próbował dotrzymać kroku Zozolowi, ale uznał, że nie ma to najmniejszego sensu, gdyż ten zapiernicza, jakby go prześladowca gonił... Zwalniając, dołączył do mnie i Lixa. Szliśmy tak jeszcze około dziesięciu minut, gadając o przeszłości. Jak się okazało, ani Felix, ani Jisung nie mają rodzeństwa... Co do Zozolka – miał starszą siostrę o imieniu Yeji, ale trzy lata temu miała wypadek samochodowy... Nie przeżyła... Lekarze walczyli o jej życie przez dwa dni... Minho się załamał... Bardzo ciężko było mi patrzeć na jego cierpienie...
Dlatego też, gdy Jisung zaczął mówić o tym, iż jest jedynakiem, mina Zozolka wyraźnie zrzedła...
Po kilometrowym spacerze wśród bloków, wieżowców i sklepów w końcu dotarliśmy do kawiarni "Cake and Cream."
- WoW, jak pachnie... Mniamm... - rozmarzył się Jisung, przekraczając próg kawiarni.
- Zgadzam się w pełni... To najlepsza kawiarnia w centrum. Często do niej zaglądam. Po części dlatego, iż pracuje w niej mój przyjaciel z podstawówki - Jonghyun. Wydaje mi się, że właśnie ma teraz zmianę. - powiedział, kierując się w stronę lady, za którą stał umięśniony blondyn.
- Hej!
- Ooo, hej! Fajnie, że wpadliście...
- Aaa, no tak, wy się nie znacie... To są - Han, Hyunjin i Felix - moi kumple.
- Miło was poznać. Ja jestem Jonghyun. - odpowiedział delikatnym, prawie że anielskim głosem, kierując się przy tym w naszą stronę.
Na pierwszy rzut oka wydawał się pogodny, optymistyczny i sympatyczny, ale pozory czasem mylą... Prawda?
_________
550 słów
_________
Miłego dnia / nocy
VOUS LISEZ
𝓜𝔂 𝓔𝓷𝓬𝓱𝓪𝓷𝓽𝓮𝓭 𝓑𝓸𝔂
Fanfiction| Zaczęło się od szkicu... Od jednego spojrzenia, które stało się początkiem czegoś niezwykłego. Przeznaczenie splotło ich kręte drogi, a emocje z każdym dniem rosły w siłę. | - Nawiązanie do Hyunlixa. Shipy: Hyunlix, Minsung, Jongtae, Inchaerymin...
