Po zmroku

1.3K 124 27
                                    

Dania siedział w domu i popijał herbatę przy tygodniowej gazecie. Ostatnio w ich mieście było dużo napadów na niewinnych ludzi. W przeciągu dwóch tygodni zgłoszono ich aż osiem, a liczba ciągle rosła. Tak w ogóle gdzie był Norwegia? Matthias miał już do niego dzwonić, lecz usłyszał otwierane drzwi i ulżyło mu. Nic się mu nie stało, był cały. Szybko podniósł się z miejsca i poszedł do przedpokoju. Zastał tam Lukasa, który stał tyłem do niego i zdejmował najpierw kurtkę, a potem buty. Nagle odwrócił się przodem do pokoju, a niebieskookiemu zakręciło się w głowie. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Na twarzy niższego chłopaka, wokół jego lewego oka, malował się wielki siniak.

- Lukas... - zaczął powoli. - Co ci się stało?

- Jakbyś nie widział. - burknął. Matthias wbity w ziemię nie wiedział, jak ma zareagować. - Chcieli mi zabrać torbę, więc się obroniłem, wielkie halo.

- No jasne, że wielkie. Mogli cię zabić! - oburzył się. Zastanawiał się czemu chłopak nie wziął tego na poważnie.

- Skończ już, co? Nie zamierzam słuchać twoich kazań o środkach ostrożności. - przewrócił oczami. - Nie ja zawiniłem, oni na mnie napadli. Czy teraz, do cholery, pozwolisz mi przejść do tej durnej kuchni? Jestem strasznie głodny.

Fioletowooki odepchnął blondyna z drogi i poszedł dalej, zostawiając go z kłębkiem myśli. Mathias oparł głowę o framugę drzwi i stał tak kolejne dziesięć minut, myśląc. Przez resztę wieczoru nie odzywali się do siebie ani słowem. Ostatnim razem byli tak skłóceni po wizycie matki Lukasa w ich domu. Dlaczego? Mama Norwega z nieznanych powodów nienawidzi chłopaka swojego syna. Zatem kiedy wszyscy razem jedli kolację, zaczęła obrażać Duńczyka. Ten zdenerwował się i wyszedł, a wrócił dopiero po kilku godzinach, gdzie czekała go kolejna kłótnia z Lukasem. Stało się to cztery miesiące temu, a pamiętał to, jakby to było wczoraj. Siedząc na kanapie i opierając się głową o ścianę, usłyszał jak drzwi sypialni zamykają się. Westchnął zrezygnowany, nie mógł długo tak tego ciągnąć. Wstał i poprawił swoją piżamę, a następnie, wyłączając telewizor i lampki, skierował się do ich pokoju. Otworzył drzwi najciszej, jak tylko mógł, i stanął w przejściu.

- Lukas? - zaczął. - Śpisz?

- Nie, oglądam powieki.

Zamknął drzwi i szybko położył się na swoje miejsce, a chwilę później wtulił się w plecy Norwega.

- Przepraszam. - wyszeptał. - Nie chciałem naciskać, po prostu się martwiłem. To w porządku?

Norwegia odwrócił się przodem do Danii i spojrzał mu w oczy, świecące od blasku księżyca. Zaraz potem złożył delikatny pocałunek na jego wargach, który Matthias zaraz oddał. Oderwał się po chwili, mówiąc ciche: "Przeprosiny przyjęte" i przytuliwszy się do Duńczyka, usnął w jego objęciach.

Kilka dni później nie było śladu po żadnej kłótni i wszystko grało na ich korzyść. Zero sprzeczek, zero problemów z napadami, aż do tamtego dnia... Duńczyk wracał do domu późnym wieczorem, gdy w jednej ślepej uliczce zauważył dwóch mężczyzn katujących młodego chłopaka. Nie zważając na nic, ruszył w tamtą stronę. Kiedy tam dobiegł, powalił jednego z oprawców na ziemię. Jego wspólnik jednak to zauważył. Matthias dostał prosto w nos. Rozległo się ciche chrupnięcie. Pierwszy wstał z ziemi i z boku przyglądał się, jak niebieskooki bije się z jego kolegą. Sięgnął po cegłę i podszedł od tyłu do Danii, uderzając go nią w głowę. Ten padł na ziemię, po czym otrzymał parę mocnych kopnięć w żebra i ręce. Napastnicy uciekli, zostawiając go na ziemi. Chłopak, wcześniejszy ofiara mężczyzn, zadzwonił na pogotowie. Mimo, iż Dania mu pomógł i w tamtym momencie wolałby uciec, został i wezwał pomoc.

Norwegia chodził po całym mieszkaniu jak oparzony, wyrywając sobie włosy z głowy. Mathias już dawno powinien być w domu, a go nie ma. Przyrzekał sobie, że gdy wróci, dostanie solidną reprymendę, którą zapamięta do końca życia. Nagle jego telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Odebrał po krótkiej chwili.

- Słucham?

- Lukas Bondevik?

- Przy telefonie. Coś się stało?

- Mathias, pański przyjaciel, jest w szpitalu. - Kobieta mówiła powoli. - Lekarz kazał przekazać, że jest nieprzytomny i powinien pan szybko przyjechać.

- Ja... Dobrze, zaraz będę - rozłączył się i schował telefon w kieszeń. Ubrawszy się, wybiegł z domu, by jak najszybciej być w szpitalu.

Droga trwała dosyć długo - około czterdzieści minut, gdyż śnieżyca na zewnątrz nie dawała spokoju. Norweg był tak rozemocjonowany, że gdyby jechał samochodem, mógłby wywołać wypadek. W rejestracji spytał o piętro. Zdenerwował się, gdy nie dostał natychmiastowej odpowiedzi. Postanowił sam zapytać o to losowej pielęgniarki, napotkanej po drodze. Okazało się, że Mathias leży na piętrze trzecim. Kiedy już był pod salą, zobaczył lekarza i szybko do niego podszedł.

- Przepraszam, doktorze. - zawołał. - Nazywam się Lukas Bondevik i przyjechałem do mojego chłopaka.

Powiedzieli sobie, że nie będą rozgłaszać ich związku, dlatego trzymał się tego, aż do teraz. Lekarze mogą mówić informacje tylko rodzinie, także nie miał wyboru.

- Ah, tak. Właśnie się obudził i możesz do niego wejść. - wytłumaczył - A tak między nami... Ma złamane żebro, nos i rękę, dlatego uważaj, proszę.

Lukas jedynie przełknął ślinę, kiwając głową na "tak" i wszedł do środka. Myślał, że zemdleje po ujrzeniu Mathiasa... Nie rozumiał jak ludzie mogą być tacy okropni i tak nie dać spokoju drugim. Stojąc przy łóżku patrzył się pustym wzrokiem w ścianę i myślał, lecz z jego zamyśleń wyrwał go głos Danii.

- Lukas...

- Nie Lukasuj mi teraz. - mówił przez zaciśnięte zęby. Usiadł na krześle obok. - Co sobie wyobrażałeś? Oni cię mogli zabić, nieodpowiedzialny dupku! Myślisz, że zniósłbym lekko twoją śmierć? Ledwo powstrzymuję się od wybuchnięcia płaczem...

- Mówisz jak ja parę dni temu, kiedy ciebie pobili... - odparł słabo.

W tym momencie Norweg nie wytrzymał. Wybuchł płaczem zakrywając sobie twarz dłońmi. Po chwili leżał już w objęciach blondyna. Leżał tak, dopóki nie zasnął w jego ramionach.

~*~

Chciałam szczególnie podziękować @MsDeutschland za korektę~

Po zmroku || Dennor APHOnde histórias criam vida. Descubra agora