Part 1.

4.1K 488 98
                                    

****H*A*R*R*Y****

Dzwonek obwieszczający zakończenie lekcji wreszcie rozbrzmiał. Chciałem już być w domu i móc zapomnieć o pale z testu i szkole. Cieszyłem się na dłuższą przerwę i na myśl o wyspaniu się. Chwyciłem torbę i wrzuciłem do niej podręcznik, a także resztę rzeczy. Przemierzając korytarz przeklinałem pod nosem. Nienawidziłem szkoły od tego pieprzonego wypadku. Nienawidziłem, gdy się nade mną litowali albo odwracali spojrzenia. Chociaż nie - wolałem żeby odwrócili spojrzenie niż gapili się jak na debila.

Pokonałem zjazd i wzrokiem odszukałem samochód mojej rodzicielki. Każdy z moich rówieśników już od dawna jeździł sam do szkoły lub na imprezy, a ja już do końca życia będę zależny od rodziny.

- Jak w szkole? - zapytała czterdziestoletnia brunetka, ubrana w jeansy i koszulkę z nadrukiem typowym dla sieciówki.

- Normalnie.

- Coś się stało?

- Nie.

- Widzę, że tak. Ktoś ci dokuczał?

- Nie, mamo! Daj mi spokój!

Podłączyłem słuchawki do telefonu i postawiłem mur między mną, a moją matką pod postacią głośnej piosenki. Kiedy znalazłem się w domu, od razu poszedłem do siebie. Poszedłem, niezły paradoks skoro moje nogi są tylko ozdobą, a tak naprawdę ich nie czuję.

Podłączyłem ipoda do stacji dokującej i mój pokój rozbrzmiał dźwiękami The Offspring. Nacisnąłem odpowiedni przycisk na laptopie i czekałem aż się uruchomi. Błądząc po czeluściach internetu udało mi się zapomnieć o szkole i złej ocenie. Wszystko przerwała moja mama, informując o obiedzie.

- Nie jestem głodny.

Wyszła i wróciła z talerzem dla mnie. Wiedziała, że nie da się mnie zmusić do pojawienia się w jadalni. Nie, gdy mam zły humor.

Spojrzałem na zawartość naczynia. Ryż, kurczak i warzywa. Pieprzona dieta. Przecież to i tak nic nie zmieni. Do końca życia będę kaleką. Rehabilitacja też nic nie daje. Wyrzucanie pieniędzy w błoto.

- O piątej jedziemy. Pamiętasz, prawda? - zapytała kobieta zanim wyszła z pokoju.

- Ja i tak nie będę chodził, mamo.

- Harry, rozmawialiśmy o tym...

Jakiś czas później rehabilitant ćwiczył moje mięśnie. To wszystko nadal było dla mnie żałosne, bo ja nic nie czułem. Nie umiałem poruszyć nawet palcami, a ten ciągle mówił, że mam się nie poddawać i musimy to robić. Zazwyczaj miałem w sobie siłę czy nadzieję, ale nie dziś. Dzisiaj chciałem poczytać książkę, wypić herbatę i posłuchać muzyki. Sam. W moim pokoju. Siedząc w aucie, czekałem na rodzicielkę która musiała jeszcze zajść do sklepu. Wiedziałem, że pewnie kupuje fajki, bo kiedyś przyłapałem ją na popalaniu. Mmm, nie ma to jak wrócić do nałogu po rzuceniu tego świństwa. Ja nigdy nie będę palił. Wystarczy, że mam chore nogi.

Po kolacji przeszedłem przez wieczorną toaletę i wreszcie mogłem uciec w fantastyczny świat "Księcia mgły". Lektura pochłonęła mnie i dokończyłem wreszcie to co zacząłem. Nim się zorientowałem, minęła jedenasta. W domu panowała cisza, a ja nie czułem zmęczenia. Chwyciłem laptopa, którego moja mama zawsze zostawiała dla mnie w szafce nocnej i uruchomiłem go. Przeglądałem tumblr i zapisywałem najlepsze obrazki. W pewnej chwili trafiłem na akcję, w której chodziło głównie o nawiązywanie kontaktu z nieznajomymi. Autorka bloga opowiadała o osobach, które poznała i chłopaku, którego kocha ponad życie, chociaż dzielą ich tysiące kilometrów. Wszedłem link, z którego można było wziąć sobie maila przypadkowej osoby i zacząłem czytać poszczególne nazwy.

Gimmiecookie

Justwannafucku

Blowme

Dancewme

booloubear

Ostatnia nazwa przykuła moją uwagę. Louis? Ale dlaczego boo? I dlaczego bear? Skopiowałem maila i zalogowałem się na swoją pocztę. Wkleiłem w odpowiednie pole i przeniosłem kursor na pole z wiadomością. Wahałem się, bo nie wiedziałem co napisać? "Hej, znalazłem Twojego maila na stronce w internecie i chcę z Tobą pisać"? Bezsens.

Dlaczego boo? I bear? Boobear? Loubear? Boolou? Jesteś czterdziestolatkiem z fetyszem na misie? A może jesteś tym typem misia? A co jeśli jesteś dziewczyną i po prostu lubisz pluszaki?

Jest szesnaście minut po północy, w moim domu już każdy śpi, za oknem słyszę jadące samochody. Jest piątkowy wieczór, a ja jestem przywiązany do łóżka. Właśnie piszę list do nieznajomego, który pewnie mnie oleje, bo ma ważniejsze sprawy. Chcę Ci tylko powiedzieć, że życie jest piękne :)

Letters of hope - Larry FFWhere stories live. Discover now