37 - The story of the royal elephants

19.3K 1K 113
                                    

*HARRY*

- Kochanie, nie chlap mnie. - upomniałem Liv. Siedziała w wannie pełnej piany i bawiła się swoim zielonym słoniem, który jak się go nacisnęło napełniał się wodą i potem wypuszczał ją przez trąbę.

- Upsik. - zachichotała chlapiąc na podłogę w łazience.

- Wychodzisz już? - oparłem się o ścianę i dostałem taką samą odpowiedz jak zawsze czyli "nie". Ona nadal bawiła się w najlepsze. Nie mogłem przestać się uśmiechać, widząc ją. Moja malutka kruszynka...

Pięć minut później znowu mi odmówiła i za pięć kolejnych również. Mój tyłek już cierpł od ciągłego siedzenia. Zastanawiałem się czy Van skończyła już rozmawiać z mamą. Denerwowałem się chyba bardziej niż ona.

- Tato! Oko mnie boli!

- Oj kochanie. - wyciągnąłem ją z wody i posadziłem na blacie, gdzie wcześniej był ulubiony ręcznik Liv. Przemyłem jej oko wodą, bo prawdopodobnie szampon jej tam wpadł. - Już lepiej?

- Tak. Ale ja nie chciałam już wychodzić. - nadąsała się.

- Chciałaś tam już zawsze siedzieć? - owinąłem ja ręcznikiem i wytarłem.

- Tak!

- Wtedy twoja skóra byłaby pomarszczona i wyglądałabyś jak stara babcia.

- Fuu.. - zrobiła niezadowoloną minę, z której się zaśmiałem. Ubrałem jej fioletową piżamkę i ściągnąłem z blatu w łazience.

- Gdzie tak biegniesz? Jeszcze zęby, kochanie. - zatrzymałem ją.

- Myślałam, że zapomniałeś. - fuknęła i ociężale wróciła do łazienki. Ona nie cierpi myć zębów. Już pewnie wolała by zjeść szpinak albo brokuły, których również nienawidzi.

- Wracam za trzy minuty i twoje ząbki mają lśnić. Bez żadnych protestów, bo będziesz myć dłużej.

- No dobrze. - podałem jej szczoteczkę z pastą i pocałowałem w czoło. Kiedy wychodziłem z łazienki właśnie Van otwierała drzwi do pokoju.

- Hej. - uśmiechnęła się do mnie promiennie.

- I jak rozmowa? - od razu zapytałem.

- Świetnie. Mama wszystko zrozumiała i jest bardzo dobrze.

- Nawet nie wiesz jak się bałem. - przytuliłem ją i pocałowałem w czubek głowy.

- A ja? To był koszmar, ale jest okey. - wymamrotała gdzieś w moją klatkę piersiową. Mówię wam spełnienie marzeń. Matka mojej dziewczyny zrozumiała, że mam córkę i akceptuje to. Nic więcej nie jest mi potrzebne.

- To wy się przytulacie, a ja muszę myć zęby to nie fair. - odwróciłem się w stronę głosu Liv i zobaczyłem ją jak stoi z założonymi rękami i białą pianą na brodzie.

*VANESSA*

- Opowiesz mi coś na dobranoc? - zapytała Olivia leżąc przykryta po samą szyję kołdrą.

- No jasne. - odpowiedziałam entuzjastycznie. Wcześniej byłam wziąć prysznic u siebie i przebrać się w piżamę. Teraz Harry zajmował łazienkę, a ja miałam zamiar opowiedzieć bajkę Liv. - Dawno temu, za lasami i morzami była sobie para królewska.

- Wolę parę słoni. - wtrąciła.

- Okey. - zgodziłam się. - Więc Dawno temu, za lasami i morzami była sobie para królewskich słoni i oni mieli córkę. Ta córka była przeurocza i często ściągała na siebie jakieś kłopoty. Pewnego dnia oddaliła się od rodziców i zła wróżka rzuciła na nią zaklęcie.

- O nie!

- Nie mogła ruszyć się z miejsca, bo zła wróżka wyczarowała pod nią śmierdzące bagno.

- Fuj! - Livcia zakrywa swój nos kołdrą i dalej patrzyła na mnie wyczekująco, chociaż dużo bardziej zmęczonym wzrokiem.

- W tym samym czasie rodzice bardzo martwili się o swoją córeczkę. Była ona ich oczkiem w głowie i bardzo ją kochali. Ale nie mogli jej znaleźć. Pomógł im... - zobaczyłam, że oczy Olivii była zamknięte i oddychała miarowo. Zasnęła. To nawet lepiej, bo nie mam pomysłów na zakończenie mojej bajki.

- To było dobre. Powinnaś zostać bajkopisarką. - powiedział cicho Harry wychodząc z łazienki. Zmroziłam go wzrokiem i razem weszliśmy na balkon. - Jak się skończyła historia? Chce wiedzieć.

- Proszę cię..

- No dalej.

- Znaleźli swoją córkę i żyli długo i szczęśliwie. Koniec.

- Ej.. myślałem, że pod drodze tatę słonia uprowadziła jakaś seksowna słonica, a mamę porwali dla okupu. Wtedy też to bagno wciągnęło małego słonia i trafiła ona do cukierkowej krainy gdzie wszędzie była wata cukrowa. To Happy End nie?

- Nie dla mamy słonia. - zaśmiałam się opierając o jego ramie.

- No to.. Um... mama słoń i tata słoń wreszcie po kilku latach się znaleźli i żyli długo i szczęśliwie. A wcześniej bzyknęli się w krzakach.

- Boże, przestań. - zakryłam jego usta, i pocałowałam go w policzek. - Masz za bardzo bujną wyobraźnię.

________

Hej! Pisałam to w nocy wybaczcie xd >>>

Drag me down to życie aww <3

Chcecie, żebym zrobiła Q&A? Bo strasznie mi się nudzi :c Jeśli tak to pod wieczór zrobię osobny post gdzie będziecie mogli zadawać pytania ;) 

Miłego dnia, misie xx Do środy ;)

My Daughter's Babysitter  h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz