10. Tak bardzo pragnę wyrzucić z siebie to wszystko.

12.2K 706 246
                                    

Nie zdążyłam jeszcze dobrze otworzyć oczu, a już wiedziałam, że nie tylko ciocia jest w domu. Na dole był pewnie niezły harmider. Cały czas słyszałam jak ktoś, a dokładnie pani Mendes ( jej głos rozpoznam wszędzie) krzyczała do ciotki Robyn coś w stylu "może idź już ją obudź".

Chciałam wykorzystać zaistniałą sytuację i niezauważona przemieścić się do łazienki. Gdy już bym była ubrana zeszłabym na dół. Ten plan był idealny.

Wyciągnęłam z szafki koszulkę na ramiączkach i jeansowe spodenki plus oczywiście bielizna.

Wyślizgnęłam się z pokoju i czym prędzej poszłam do łazienki. Gdy już miałam nacisnąć klamkę, do moich uszu dobiegł głos Shawn'a.

-Madison! Wstawaj! - krzyczał, choć nie wiem czy to by mu wiele dało zaznaczając, że krzyczał z połowy schodów.

-Jestem tutaj - odpowiedziałam, gdy już dotarł na piętro.

-Powiedziałbym, że wyglądasz ładnie, niestety w tej sytuacji nie mogę, wybacz, wyglądasz koszmarnie - powiedział i zaczął się śmiać tak, jakby opowiedział najśmieszniejszy żart na świecie.

-Hahaha- zaczęłam naśladować jego śmiech, dodając do tego nutkę niezadowolenia - zabawne - dodałam i dźgnęłam go palcem w żebro.

***

Gdy tylko wyszłam z łazienki szybko udałam się, znów do swojego pokoju po walizkę, torbę oraz telefon.

Zauważyłam, że ktoś usiłuję się ze mną skontaktować. Nie znałam tego numeru, bałam się odebrać. Ale jednak ciekawość zwyciężyła. Odebrałam, biorąc przy okazji walizkę i torbę.

-Dzień dobry, czy mam przyjemność z panią Madison Carter? - osoba po drugiej stronie okazała się być kobietą.

-Tak, a mogę wiedzieć w jakiej sprawie pani się ze mną kontaktuję? - spytałam, będąc już przy cioci oraz pani Mendes z synem. Gdy zadałam to pytanie cała trójka posłała mi pytające spojrzenie, na które tylko im machnęłam ręką dając do zrozumienia, że opowiem mi potem, jak sama dowiem się po co ten telefon był do mnie.

-To swoją drogą, proszę mi powiedzieć, czy ma pani dobry kontakt z pani ojcem? - następne jej pytanie bardzo wybiło mnie z rytmu. Poczułam, że moje źrenice się powiększają, a zaraz potem powracają do wcześniejszych rozmiarów. Ludzie nigdy nie pytali mnie o ojca, dobrze wiedzieli jak ten temat mnie drażni.

-Przepraszam panią bardzo, ale nie będę odpowiadać na tak osobiste pytania nie znając przyczyny pani telefonu do mnie - odpowiedziałam bardzo rozzłoszczonym tonem. Spojrzałam w stronę cioci, oraz pani Mendes. Nie ruszyli się z miejsca nawet na krok.

-Chodźcie - szepnęłam do nich, zasłaniając ręką słuchawkę.

-Więc pani ojciec chcę panią wymeldować, z pani chyba rodzinnego domu. Czy pani się na to zgadza? A pragnę zaznaczyć, że nie jest pani jeszcze osobą dorosłą - wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nic dla niego nie znaczę, że beze mnie jest wolny. Miałam ochotę krzyczeć, a najlepiej pojechać do niego i mu nieźle nawrzucać, wypomnieć mu te wszystkie krzywdy.

-Wiem ile mam lat - warknęłam tak głośno, że Shawn odwrócił się w moją stronę i obdarzył mnie smutnym wzrokiem.

-Proszę się zgodzić, czy co wy tam robicie, wyrzekam się tego domu. Do widzenia - już miałam się rozłączyć, niestety kobieta po drugiej stronie przeszkodziła mi w tym.

-Czy będzie pani na rozprawie sądowej? - spytała.

-Nie! Nigdzie mnie nie będzie! - krzyknęłam i czym prędzej się rozłączyłam, chcąc uniknąć następnego pytania ze strony kobiety.

Secret - Shawn Mendes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz