16. Księga przodków (1)

Start from the beginning
                                    

– No to ruszamy – powiedziałam pełna sprzecznych przeczuć i emocji.

– Ja prowadzę.

Wydawał się być z siebie dumny, ja jednak miałam poważne obawy przed tym, na jakiej półkuli wylądujemy. Nie żebym w niego nie wierzyła, jest w końcu moim uczniem, ale naprawdę strach zdać się na jego umiejętności, które nie powalają na kolana swoją okazałością. Dobrze, że przynajmniej jest przystojny, może ktoś się nad nim zlituje i nie oberwie, gdy wyląduje przez przypadek w czyjejś sypialni. A uwierzcie mi, to jest bardzo prawdopodobne.

Chwyciłam Patricka za rękę i pozwoliłam mu przeprowadzić siebie przez portal. Wypadliśmy z sufitu prosto na miękkie łóżko. Zaśmiałam się, gdy odbiliśmy się od materaca i powędrowaliśmy w górę, by znowu opaść na łóżko. Patrick przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.

– Witaj w moim małym królestwie.

– Muszę ci przyznać, potrafisz zrobić efektowne wejście.

Pokiwał głową z aprobatą i uśmiechnął się zadowolony z siebie. Nie mogliśmy leżeć tutaj przez cały dzień, więc z ociąganiem zeszłam z łóżka i powoli rozejrzałam się po pokoju chłopaka. Dominował tutaj kolor granatowy z czarnymi akcentami. Meble miały kolor ciemnego brązu, podobnie jak drzwi i podłoga, jednak nie interesowały mnie takie szczegóły. Podeszłam do okna, które zajmowało prawie całą ścianę i z uśmiechem przyglądałam się spokojnemu oceanowi.

Od początku wiedziałam skąd pochodzi Patrick, jednak dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że pewnie tęskni za tym miejscem, a przynajmniej ja bym tęskniła. Kocham naturę w najczystszej postaci, jednak ostatnimi czasy nie miewam okazji na odwiedzanie takich miejsc.

– Możesz wyjść na taras – odzywa się stojąc za moimi plecami. Czuję jego oddech na swojej szyi i lekko się wzdrygam.

– Nie ma takiej potrzeby, nie powinnam tego przedłużać – odwracam się i patrzę prosto w jego przenikliwe oczy. – Musimy odnaleźć księgę.

– W całym tym domu jest tylko jedno miejsce, w którym mogli je ukryć.

– Jakie?

– Te, do którego miałem zakaz wstępu.

– To stąd się wzięło twoje obsesyjne zaglądanie za każde drzwi.

Zmrużył oczy i udał niezadowoloną minę, jednak nie zrobił tego wystarczająco dobrze, bo od razu go przejrzałam. Wiadomo, że osoba, której kąciki ust unoszą się w delikatnym uśmiechu, nie jest obrażona ani zła.

– Prowadź – powiedziałam unosząc prowokacyjnie jedną brew.

– Jedno łóżko już ci zaprezentowałem, więc może przejdziemy do następnych, co ty na to?

Patrick poruszył szybko brwiami wywołując u mnie napad śmiechu, którego nie mogłam opanować. Nie wiedzieć czemu w tym miejscu miałam naprawdę dobry humor.

Zaskoczył mnie styl, w jakim był udekorowany dom. Korytarze i pomieszczenia, które widziałam po drodze były eleganckie i nijakie, oczy zaczęły mnie boleć od zbyt dużego natężenia białego koloru. Patrick, najwyraźniej przyzwyczajony do wyglądu swojego domu, nie zwracał uwagi na otoczenie i z dumnie uniesioną do góry głową, zaprowadził mnie na strych, a raczej przed drzwi do niego prowadzące.

– Nigdy nie potrafiłem otworzyć tych drzwi.

– Wierzyć się nie chce, że twoje zdolności włamywacza zawiodły – powiedziałam z udawanym zdziwieniem, a on cicho zachichotał.

Podeszłam do drzwi i położyłam na nich dłoń. „Zobaczmy, co tutaj ukrywasz" powiedziałam do siebie i delikatnie wprowadziłam w metal swoją energię. Ku mojemu zaskoczeniu zamek się nie otworzył, a ja wylądowałam na przeciwległej ścianie.

– Suka – ryknęłam rozgniewana, zdając sobie sprawę, z czym mam do czynienia.

Ignorując Patricka podbiegłam do drzwi i nie powstrzymując wściekłości krzyknęłam na tyle głośno, że spokojnie mogłabym zbudzić do życia zombie.

– Jestem Alice, następczyni tronu krainy elfów, moją matką jest twoja królowa, więc jako moja poddana rozkazuję ci otworzyć przede mną drzwi. W innym wypadku oskarżę cię o zdradę rodziny królewskiej – wysyczałam jednym tchem.

Drzwi od razu się uchyliły, a ja weszłam usatysfakcjonowana do środka.

– Nie rozumiem – wymamrotał Patrick.

– Wejścia pilnowała istota z mojego wymiaru. Uprzedzę cię, to nie są elfy, nazwałabym je raczej nieposkromionymi duszkami, które rozrabiają dopóki nie przysięgną wierności jakiejś osobie.

– Tobie ustąpił...

– Nie miała wyboru, musiała złamać przysięgę, bo ja tego zażądałam. Nie ważne, na jakim jest świecie i po jakiej stronie, należy do moich poddanych, a oni mają być posłuszni.

– To jest trochę straszne.

– Uwierz mi, gdybyś spędził na dworze tyle czasu, co ja, mówiłbyś inaczej. Gdyby nie przysięga lojalności wobec mojej rodziny, stałoby się z nami to samo, co z waszym rodem, bylibyśmy wygnani.

– Czym zawiniliście?

– Niczym, zawsze znajdzie się ktoś przeciwny władzy, dlatego muszę być ciągle czujna. Uwierz mi, na każdym kroku próbują wykorzystać moje słabości przeciwko mnie. Nie umiem już inaczej żyć, ciągle wszystko analizuję.

Przede mną spadły na podłogę jakieś papiery, a chwile później poczułam przy sobie czyjąś obecność, która nachalnie się we mnie wpatrywała.

– Mówiłam ci już, że te duszki są irytujące? – warknęłam pod nosem.

A

Kochani, napisałam rozdział, ale jako, że wyszedł na 9 stron A4 podzielę go na dwie części.

Mam nadzieję, że podoba wam się to w jaki sposób idzie akcja.

Dziękuję też za gwiazdki i komentarze :)

Następny rozdział powinnam dodać dzisiaj.

Niezłomna: Strażniczka czarownicWhere stories live. Discover now