7. Nasz czas

84 4 0
                                    


Od kiedy obudziłam się rano, biłam się z myślami. Nawet nie byłam w stanie się wyspać przez klakson jednego z samochodów, który postanowił dać koncert obok mojej kamienicy. Wstałam z łóżka i widząc kwadrans po siódmej, westchnęłam ciężko. Była sobota, a ja wreszcie nie musiałam iść do pracy. Przygotowałam sobie kawę z syropem waniliowym i wygrzebałam z szafki strój do biegania. Miałam niesamowitą ochotę dać się ponieść wietrze, tak jak za starych, dobrych lat. Założyłam na siebie niebieski strój na ramiączkach i poprawiając zapięcie na plecach spojrzałam na siebie w lustrze. Splotłam blond włosy w kitkę i widząc swoje odbicie, uśmiechnęłam się. Moje kosymi urosły od ostatniego czasu, gdy miałam na sobie ten strój.

Niezbyt często chodziłam pobiegać po mojej przeprowadzce. Od czasu przyjazdu do Nowego Jorku, inne rzeczy i aktywności przejęły moje priorytety. Same zmiany w pracy, do której nie byłam wcześniej przyzwyczajona zużywały większość mojej energii. Przez pierwszy miesiąc czułam się wypompowana z życia. Później jednak nabrałam wprawy i już wiedziałam jak zorganizować sobie dzień. A raczej musiałam się tego nauczyć, gdy zapisałam się na zajęcia z rysunku i do szkoły w chmurze. Od wtedy Multitasking stał się moim drugim imieniem.

Ruszyłam do Central Parku, gdzie mijałam mnóstwo innych zapalonych biegaczy, czy innych sportowców. Ze słuchawkami na uszach zahipnotyzowałam się rytmem i uderzeniami stóp o podłożę. Czułam się jakbym wcale nie odczuwała zmęczenia. Biegłam przed siebie, co jakiś czas wymijając inne osoby. Szum wiatru i lekka bryza od jeziorka budziły mnie z oniemienia i zachwytu. Nie jestem nawet pewna ile kilometrów przebiegłam, lecz przez cały ten czas obmyślałam jak porozmawiać z Jordanem. Mówił, że dzisiaj też ma wolny dzień, więc z wyczekiwaniem czekałam aż go spotkam. Nie mogłam się doczekać, lecz zarazem bałam się tej rozmowy. Co jeśli stwierdzi, że naprawdę ma mnie dość i było błędem zaproszenie mnie do Nowego Jorku? Jak mogłabym wyjaśnić co mną kierowało, skoro sama czułam się jak rozstrojona gitara?

Wróciłam do naszej kamieniccy cała ociekająca potem. Ruszyłam po schodach na górę, gdy nagle dojrzałam czyjeś stopy na jednym ze stopni. Moją uwagę przykuły śnieżnobiałe buty oraz szare jeansy. Uniosłam wzrok i dostrzegłam Jordana opartego plecami o barierkę. Miał skrzyżowane ręce i poważna minę. Odwrócił ku mnie wzrok, a następnie lekko wykrzywił usta w uśmiech.

- Mogę wpaść?

Szybko się otrząsnęłam i wbiegłam po dzielących nas schodach.

- Jasne – pisnęłam, nienaturalnym głosem, cała przerażona, że nadszedł ten czas.

Otworzyłam drżącymi dłońmi drzwi i zaprosiłam go gestem ręki do środka. Usiadł na kanapie w salonie, a ja głośno przełknęłam ślinę. Czułam, że w gardle tworzy mi się gula, która nie chce zejść.

- Chciałbyś coś do picia? – zapytałam niepewnie.

- Może być sok.

Skinęłam głową i wyjmując sok z lodówki, chwyciłam za dwie szklanki. Siadłam na fotelu obok niego i postawiłam napój na blacie, aby mógł się napić.

- Dzięki - mruknął po chwili. – Dawno nie widziałem, żebyś szła pobiegać – rzucił po chwili, po czym oparł się plecami o oparcie. – Przepraszam, że przyszedłem tak z rana, ale jestem później umówiony.

- Nic nie szkodzi. – Wzdrygnęłam się i pomachałam przecząco rękami. – Cieszę się, że znalazłeś chwilę. – Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie kontynuowałam pewniejszym już tonie. – Przepraszam za wczoraj, nie było to na miejscu, żeby znowu wyciągać moje sprawy, zamiast cieszyć się twoją wygraną. Zawiodłam jako przyjaciółka, a dopiero ty mi to uświadomiłeś swoimi słowami. Naprawdę mi wstyd za siebie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 18 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Now or Never 2Where stories live. Discover now