ROZDZIAŁ LVII: WYROKI PRZEZNACZENIA

158 19 16
                                    

Lucille nie odstępowała Amarth na krok, choć od jej upadku wydarzyło się tak wiele

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Lucille nie odstępowała Amarth na krok, choć od jej upadku wydarzyło się tak wiele... Gandalf był tym, który zaniósł ją do Domu Uzdrowień. Hobbitka zastanawiała się przez chwilę, jakim cudem ten starzec miał w sobie tyle siły, lecz potem przypomniała sobie, że był przecież Majarem, a jego forma fizyczna nijak miała się do mocy, jaką naprawdę władał.

W międzyczasie Minas Tirith zdążyła zaatakować armia Haradu dosiadająca Olifantów — mało brakowałoby a na nic zdałaby się ofensywa Rohańczyków. Potem miasto pochłonęła dziwna mgła — dopiero później Lucille dowiedziała się, że to nie było zjawisko przyrodnicze — ponoć sam Aragorn, oficjalnie tytułujący się już królem Gondoru wezwał do boju oddziały Umarłych. Miała szczęście, że znalazła się w środku, bo znając życie, sama wyzionęłaby ducha, gdyby zobaczyła trupa w zbroi.

Lucille czuwała cierpliwie przy lady Amarth, starając się za wszelką cenę złagodzić jej gorączkę. Początkowo, miała na całym ciele wszelakie poparzenia, lecz wkrótce zaczęły one znikać — Gandalf uważał, iż to dlatego, że ogień nie był jej straszny.

W Domu Uzdrowień wylądował także Merry — ciężko ranny po pojedynku jaki stoczył z wodzem Nazguli — Czarnoksiężnikiem z Angmaru. Ostatecznie, pokonała go niepozorna księżniczka Rohanu. Lucille przez jakiś czas towarzyszyła Pippinowi, który nie odstępował pryczy kuzyna — cieszyła się, że obydwoje przeżyli i kazała Tukowi chociaż na chwilę zamknąć oczy.

Myślała też ciągle o Frodzie. Gdzie był, jaki dystans dzielił go od Góry Przeznaczenia? Bo z pewnością znajdował się teraz właśnie w Mordorze.

Prychała też na Legolasa, który chyba dostał palpitacji serca, gdy zdał sobie sprawę z tego w jakim stanie znajdowała się aktualnie jego ukochana. Zamiast się na coś przydać, tylko jojczył i szukał Aragorna, który zbyt zajęty był leczeniem innych. Bo, jak się okazało, ręce króla uzdrawiały.

Jego hokus pokus zachwycało wszystkich. Na ulicach Minas Tirith szeptano o Powrocie Króla, Aragorn wciąż służył jednak ludziom. Oni byli dla niego najważniejsi.

— Przez te wszystkie lata — wycedził księciunio do swojego przyjaciela, gdy ten w końcu zaszczycił ich swoją obecnością — zawsze wstawialiśmy się na twoje wezwanie... a teraz, kiedy ona cię potrzebowała... gdzie byłeś....

— Tu nie pomoże Pierścień Barahira — westchnął Aragorn, siadając przy nieprzytomnej elfce. Dotknął jej czoła i dodał: — Lady Amarth żyje. Przechodzi swoją próbę. Nie od nas zależy jej los. Pozostaje nam tylko czekać.

Opierający się o laskę Mithrandir pokiwał znacząco głową. Już wcześniej wyjaśnili Legolasowi, co stało się Amarth. Żadne z nich nie miało wpływu na to, jak dalej potoczą się jej losy.

— To było niezwykle... naprawdę niezwykłe... ona go po prostu wchłonęła — mówiła podekscytowana Lucille, która na własne oczy ujrzała, jak lady Amarth dokonała najprawdziwszego cudu. — To tak, jakbyście widzieli ogień, który wchłania inny ogień.

AMARTH ♕ HOBBIT + LOTR ( LEGOLAS ) ✔Where stories live. Discover now