Rozdział 2

735 50 3
                                    

Totalna masakra. Wszystko staje na głowie. Tata trafił do szpitala, w hotelu pojawił się jakiś VIP i do tego wszystkiego muszę zająć się resztą tego domostwa. Istna makabra, gdyby ktoś powiedział mi tydzień temu, że to się stanie, wyśmiała bym go. Jednak teraz wiem iż zrobiła bym głupotę.

Wzięłam głęboki oddech i otwarłam drzwi do sali ojca. Pokój był trzy osobowy, jednak pod oknem leżał tylko tata. Szybkim krokiem podeszłam do niego, usiadłam na krześle chwytając go za rękę. Gołym okiem widać było, że jest bliski śmierci. Jego niegdyś blond włosy, teraz były siwe i ostały się tylko gdzie nie gdzie. Skóra była pomarszczona, a on oddychał powoli i nierówno. W oczach zebrały mi się łzy. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Najpierw w wieku piętnastu lat zmarła mi mama, a teraz w wieku dziewiętnastu lat ojciec. Ten świat jest taki niesprawiedliwy.

- Kocham cię tatko - powiedziałam cicho składając na jego czole pocałunek.

- Lili - powiedział słabo, otwierając oczy. Próbował wstać jednak powstrzymałam go. Nie chcę żeby się przemęczał.

- Tak tako, to ja.

- Mój skarb - powiedział całując mnie w policzek.

- Tak tatko. Jak się czujesz?

- Wiem, że na mnie już czas.

- Nawet tak nie mów. Kto pomoże mi to wszystko ogarnąć Windsors House - powiedziałam płaczliwym głosem.

- Dasz sobie radę Lili.

- Nie dam rady,

- Dasz. Skarbie zrobisz coś dla mnie?

- Wszystko Tatku - powiedziałam patrząc się w jego oczy.

- Pamiętasz jak opowiadałem ci stare rodzinne dzieje?

- Pamiętam. Historia zawsze urywała się na ostatnim potomku rodziny Windsors czyli Liamie - powiedziałam.

Byłam dość zaskoczona tym, że tata teraz zaczął wspominać o historii naszej rodziny.

- Zgadza się. Jednak wiem, że ona na tym się nie kończy.

- Jak to?

- Od zawsze wiedziałem, że ojciec ukrywa przede mną jakieś ważne fakty o rodzinie. Ostatnio robiąc porządki w starym archiwum, znalazłem ciekawą książkę. Są w niej opisy Liama - mówił szybko jakby się bał, że zaraz umrze nie przekazując mi całej wiedzy.

- Co w związku z tym?

- Lili, Ave, Elizabeth Skay. Proszę cię tylko o jedno, rozwiąż rodzinną tajemnicę - zaskoczył mnie tym bardzo. Jednak nigdy nie potrafiłam mu odmówić. Po za tym w końcu to też moje korzenie i moja tajemnica. A kto inny jak nie ja ma ją odkryć?

- Obiecuję, że nie spocznę puki nie rozwiążę tej tajemnicy - powiedziałam. Na twarzy ojca pojawił się szeroki uśmiech. Widocznie bardzo zależało mu na tej obietnicy.

- Panienko Skay. Niestety musi Pani już iść - powiedziała pielęgniarka wchodząc cicho do sali. Wstałam z krzesła, pocałowałam ojca w czoło. Tak bardzo nie chciałam go zostawiać, jednak bardzo dobrze wiedziała, że muszę. Mam na głowie domostwo i teraz jeszcze tą zagadkę. Co ciekawego dostanę do tego worka?

- Przyjdę jutro - obiecałam.

Ostatni raz spojrzałam się na ojca, po czym wyszłam z sali. Skierowałam się prosto w stronę wyjścia. Nie chciałam go zostawiać, ale wiedziałam, że muszę. Wyszłam ze szpitala, szybkim krokiem podeszłam do auta. Wsiadłam do niego, odpaliłam to ustrojstwo i skierowałam się do domu. Jadąc w jego stronę, ciągle myślałam o aktach i historii rodziny. Jakie to dziwne. Wszystko teraz zaczyna się objawiać? Tak jak by ktoś uruchomił magiczną dźwignię i kazał jej odkryć to, co jest ukryte. Głupie porównanie, wiem. Jednak tylko takie przychodziło mi do głowy.

Po pół godzinnej jeździe, nareszcie zaparkowałam auto w swoim garażu. Wysiadłam z auta i skierowałam się wprost do recepcji. Gdzie jak się okazało stał wyskoki brunet z lokowanymi długimi włosami. Ubrany był w czarne rurki i koszulę w kratkę. Rozmawiał z Light, a raczej zarywał do niej. Westchnęłam cicho i podeszłam do nich.

- Jak z nim?! - spytała się dziewczyna, gdy tylko mnie zobaczyła.

- Nie dobrze, lekarze szacują, że nie dożyje końca tygodnia - powiedziałam cicho spuszczając wzrok.

Tak bardzo nie chciałam żeby to było prawdą. Mam dopiero dziewiętnaście lat i nikogo innego prócz ojca. Ani cioci, ani innych krewnych, jest tylko on. A teraz ma mnie opuścić. Nie wiem sama, co ze sobą zrobię.

- Przykro mi - powiedziała przytulając mnie.

- Mnie też. Jednak obiecałam mu coś.

- Znowu?!

- Tak, ale tym razem to nie jest nic złego - Lig dobrze wiedziała, że obietnice dane mojemu ojcu wcale nie są takie fajne, ani proste. Pamiętałyśmy dobrze ostatnią moją obietnicę.

- Co tym razem?

- Czas odkryć swoje korzenie - powiedziałam uśmiechając się do niej.

Wiedziałam, że zbiłam ją tym z pantyłku. Nie spodziewała się tego po mnie.

- Chyba nie wyjeżdżasz. No bo niby kto inny zajmie się tym wszystkim jak nie ty?!

- Nie wyjeżdżam. Idę do archiwum - powiedziałam.

Po czym skierowałam się w stronę zamkniętej części domostwa. Co dziwne czułam na sobie przenikliwy wzrok bruneta, jednak nie dawałam po sobie tego poznać. Otworzyłam szybko drzwi i weszłam do zamkniętej części domu. Przeszłam przez wielki korytarz, kierując się do biblioteki. To właśnie tam jest ukryta komnata w której są archiwa. Nikt prócz mnie i dziadka nie wie gdzie to jest. To taka nasza mała rodzinna tajemnica. Wchodząc do biblioteki jak zwykle zachwyciłam się jej pięknem. Śliczne dębowe półki ciągnące się od podłogi do sufitu, na całej długości biblioteki. Były zaopatrzone w sterty książek. Podeszłam do lewego regału. Odnalazłam pomiędzy książkami dźwignię i pociągnęłam za nią. Regał się rozsunął ukazując mi archiwum. Szybko weszłam do środka i zapaliłam światło. Nawet w tym półmroku, widziałam książkę pozostawioną na sosnowym starym biurku. Podeszłam tam, siadłam na krześle. Zdmuchnęłam z książki kurz i otwarłam na samym początku.

01. Września 1939 rok.


Droga Elizabeth


Jak pewnie się domyślasz piszę do ciepię ten list, rady iż czujesz się dobrze. Obecnie znajduję się na północy Walii, jednak w najbliższym czasie zmienię kurs swojej podróży. Mam zamiar pomóc mojemu drogiemu przyjacielowi Starkowi w realizacji planu SAI. Zdaje sobie sprawę, że Angielska policja może mnie przez to ścigać, dlatego proszę cię uciekaj jak najdalej z Europy. Udaj się do Indii tam będziesz bezpieczna wraz z naszym kochanym synem. Obiecuję, że przyjadę tak, kiedy tylko sprawa tutaj się ustabilizuje. Pamiętaj, że cię kocham i zawsze pozostaniesz w moim sercu.

Twój luby.

LEW



Zaskoczona odłożyłam list na bok. Nic z tego nie rozumiem. kim jest Elizabeth? O jakim dziecku mówił Liam? I dlaczego podpisał się LEW?

Wstałam z krzesła. Przechadzałam się to w jedną to w drugą stronę, starając się znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie tego listu. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Zrezygnowała, zabrałam książkę wraz z listem. Wyszłam z archiwum i udałam się do swojego pokoju. W nadziei, że rozwiążę zrozumiem treść tego dziwnego listu.


Autorka: Witam was serdecznie w rozdziale drugim :)

Przepraszam za nieobecność. Po prostu brak czasu i tyle.

Mam nadzieję iż rozdział wam się podoba ;) Co sądzicie o takiej akcji?

Kolejny rozdział postaram się dodać w Niedzielę. Jednak nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie.

Całuski =)

Black MagicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz