Rozdział 16 || Samochód

10 1 0
                                    

Zszedłem na sam dół i rozejrzałem się po salonie. To było dość dziwne, bo zazwyczaj jedliśmy w jadalni... Ale łącznie z rodziną Luka było nas ponad jedenaście osób. Sporo jak niemałą kuchnie w której nawet nam było ciasno.

Alex spoglądał na mnie zza rogu. Nasza ostatnio rozmowa dała mi sporo do myślenia i niektóre rzeczy musiałem przetrawić sam. Musiałem sobie przemyśleć kilka rzeczy i znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie chciałem się z tym spieszyć.

Luka za niedługo przyjedzie. Na pewno wszystko jest gotowe? — zapytałem a Alex pokiwał głową.

Stresujesz się czymś? — zapytał mnie po czym podszedł bliżej i położył rękę na moje ramię. Spojrzałem na niego i się delikatnie uśmiechnąłem.

Nie chcę aby Jamie wyskoczył z jakiś rodzinnym problemem na forum przy stole. Rodzina Lukiego nie musi o czymkolwiek wiedzieć. Chciałbym aby ten posiłek był spokojny... Chociaż raz bez żadnych kłótni. — powiedziałem i spojrzałem na przygotowany stół w salonie. Biały obrus rozciągał się od jednego końca stołu do drugiego, lekko zwisając po dłuższych bokach. Sztućce i naczynia stały rozłożone na swoich miejscach, tak samo szklanki i napoje stały na blacie w kuchni.

Wiem że Jamie może być problematyczny, dlatego pomyśleliśmy z Xavierem, że najlepiej będzie jak siądziesz na końcu obok Lukiego i wtedy Jamie usiądzie bliżej nas. Alex będzie go pilnował żeby się za bardzo nie odzywał do ciebie i nie poruszał wrażliwych tematów...b

Możemy chociaż przez jeden dzień być jak prawdziwa rodzina? Wiem że nie ma mamy ani taty, ale chcę spędzić ten dzień... — zatrzymałem się kiedy usłyszałem pukanie do drzwi wejściowych. Wyszedłem pośpiesznym krokiem z kuchni i długim korytarzem przeszedłem do przedsionka. Złapałem za klamkę i nacisnąłem ją po czym pociągnąłem drzwi, a te się otworzyły.

Niko! — usłyszałem znajomy głos po czym spojrzałem na Marco i ściągnąłem brwi.

Marco się bardziej cieszył z tej wizyty niż Luka chyba. — usłyszałem ciepły głos mamy Luki i Marco. Kobieta była ubrana w czerwoną wyjściową koszulę i czarną spódnicę. W rękach trzymała kwiaty które zabrałem aby mogła się rozebrać z płaszcza i czapki, po czym przywitałem się z starszym chłopakiem. Uśmiechnąłem się lekko, ale Luka nie odwzajemnił tego, nawet na mnie nie spojrzał.

Miło mi was poznać. Jestem Cole. — usłyszałem jak mój najstarszy brat i głowa rodziny wita się z gośćmi. Ja w tym czasie zabrałem kwiaty i poszedłem do kuchni po wazon.

Czułem że coś się święci ale usiłowałem myśleć pozytywnie.

I nim się obejrzałem wszyscy już siedzieliśmy przy stole, przygotowywaliśmy się do zjedzenia wspólnej kolacji. Rozmowy były zacięte, głównie prowadzone przez Cole'a i mamę Luki. Rozmawiali o tym jak bardzo Jamie i Alex są do siebie podobni jako bliźniaki, zapominając totalnie o istnieniu moim i Atlasa, który właśnie do mnie podszedł.

Możemy porozmawiać? Na osobności. — zapytał i skinął głową na kuchnię. Odpowiedziałem lekkim potrząśnięciem głowy i wstałem od stołu cicho i ostrożnie odsuwając krzesło do stołu na którym siedziałem.

Ruszyłem na za Atlasem do kuchni gdzie zaczęliśmy przygotowywać szklanki do napojów, aby jest wynieść do salonu i postawić na stół. Między nami cisza roznosiła się po całej kuchni, czasem było słychać śmiechy i głośniejsze rozmowy z salonu, ale to nie powodowało że cisza ustępowała.

Niko... — usłyszałem cicho swoje imię i spojrzałem na Atlasa. Jego głos brzmiał znajomo, jakby zapomniana melodia.

Pamiętasz jak miałeś wypadek i zniszczyłeś moje Evo? — zapytał a ja pokiwałem delikatnie głową, po czym on kontynuował. — Przez pewien czas byłem na ciebie strasznie zły i nawet przez chwilę myślałem że ciebie nienawidzę... Ale... Kiedy widziałem jak pracujesz nad samochodem i starasz się aby wrócił na asfalt... Nie mogłem tak po prostu zostawić tego. — powiedział i sięgnął ręką do kieszeni po czym spojrzał na mnie. — Naprawiałeś mój samochód kiedy twój stał obok i prosił o pomoc. Wiem ile znaczyła dla ciebie ta Impreza i jak bardzo chciałeś aby wrócił na tor, mogłem jedynie pomarzyć o twoim talencie i... — dodał po czym wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu.

Atlas... Naprawa Evo kosztowała mnie wiele miesięcy siedzenia nad nim i myślenia jak mam do naprawić abyś mógł nim jeździć... — powiedziałem i w tym momencie podszedł do mnie i mnie przytulił. Zapomniałem jak to jest mieć brata bliźniaka obok siebie.

Walić Evo, chciałem abyś znowu był szczęśliwy. Od wypadku mało się uśmiechałeś i chodziłeś częściej ponury przez Jamiego. Moim marzeniem było zobaczyć ciebie znowu na wyścigach w Rally i tak tknęło mnie trochę, aby się tym zainteresować... — powiedział i mnie puścił. — I dowiedziałem się że jeśli po nowym roku zaczniesz starać się o prawko, zdążysz je zrobić przed pierwszym wyścigiem który ma być pod koniec marca w przyszłym roku. — dodał i podał mi kluczyki. Spojrzałem na niego z lekkim niedowierzaniem.

Skąd miałeś na to pieniądze? — zapytałem spoglądając na kluczyki.

Ja i Cole co tydzień w weekendy jeździliśmy i szukaliśmy imprezy która będzie ci się podobać. Tą którą zawsze chciałeś mieć. — powiedział i się uśmiechnął. — Cole miał nieco zaoszczędzonych pieniędzy w razie nagłego wypadku.

Co z tym piciem? Uschniemy zaraz. — usłyszałem Cole'a za sobą, który opierał się o futrynę.

Wszystko gotowe. —powiedział Atlas i złapał za kilka szklanek i podał je naszemu bratu po czym wziął resztę szklanek a ja napoje i wróciliśmy do salonu, gdzie spędziliśmy resztę dnia.

Moja mama Cię lubiWhere stories live. Discover now