Prolog

268 41 30
                                    

Książkę dedykuję NataliaKyler, kwasowo-zasadowa i Clowdee, bo nie pozwalacie mi stanąć w miejscu. Dzięki ;)

Są w życiu chwile, które pozostawiają w sercu ślad niczym wypalony odcisk.

Są rany, których czas nigdy nie uleczy.

Jest taki dotyk dłoni, którego nic nie zastąpi.

Są takie oczy, w których raz tonąc, już nie wypłynie się na powierzchnie.

Piękna, słoneczna wiosna. Ptaki świergotają, a słońce ogrzewa swoim ciepłem, dając nadzieję, że uśpiony przez mroczną zimę świat, powoli budzi się do życia, a w mojej głowie tłuką się pytania, jak to możliwe, że tego właśnie dnia czas się nie zatrzymał? Dlaczego ptaki wciąż wyśpiewują swoje radosne trele? Przecież powinny zamilknąć.

Jakim prawem słońce tak mocno świeci? Gdzie porywisty wiatr i zacinający deszcz? Gdzie spadające z nieba ogniste kule,rozstępująca się pod nogami ziemia, trzęsienie powalające wszystko? Gdzie burza, która swoimi grzmotami przecinałaby czarne niebo? Dlaczego ono nie płacze ulewnymi łzami, łącząc się w bólu z tymi, którzy cierpią?

Nie mam odwagi rozejrzeć się po zgromadzonych. Mojej uwadze nie uszło, że jestem na uboczu, jakby trędowata, odsunięta od reszty, choć jeszcze do niedawna byłam jedną z nich.

Z prawej strony rozlega się rozpaczliwy szloch, przecinający cmentarną ciszę. Wszystkie moje mięśnie spinają się, gotowe na cios, który niewiadomo z której nadejdzie strony. Czuję na sobie oceniające spojrzenia, pełne pogardy i wyrzutów. Słyszałam szepty za moimi plecami, przekazywane sobie plotki z ust do ust, które brzęczą w mojej głowie jak rój pszczół.

Gdy zostaje dany znak, że pora włożyć jasnobrązową trumnę do grobu, zaciskam mocno powieki.

Tej chwili bałam się najbardziej. Nie ceremonii pogrzebowej. Nie słów, które padały od tych, którzy mieli coś do powiedzenia na pożegnanie. Nie ponurej, pełnej zadumy ciszy tłumu ludzi, podążających wolnym, ociężały krokiem na cmentarz, jakby chcieli odwlec chwilę ostatniego pożegnania, najdłużej, jak się da.

Boję się podnieść wzrok i ostatni raz spojrzeć.

Zaciskam jeszcze mocniej powieki, wspierając się na lasce, a ból biodra przeszywa mnie do tego stopnia, że na czole pojawiają się kropelki potu. Ledwo oddycham.

Otwórz oczy i patrz — słyszę szept tuż przy uchu.

Owiewa mnie lodowaty chłód. Drżę. Próbuję przenieść ciężar prawej nogi na lewą. Ogień, który rozprzestrzenia się po nodze, przypomina o tym, że po śmierci czeka mnie piekło, za to, co zrobiłam.

Otwórz oczy i patrz, Crystal. — Głos jest bardziej natarczywy, rozkazujący.

Nie chcę. Nie mogę. Powieki są sklejone poczuciem winy tak wielkim, że otworzenie ich wypali mi wzrok.

Otwieraj! — krzyk, rozlegający się w mojej głowie, sprawia, że przerażona otwieram szeroko oczy.

Oddycham szybko, zaciskając dłoń na lasce. Przestępuję z nogi na nogę i nie pozwalam wydostać się na zewnątrz jękowi bólu. Moje ciało błaga, abym odciążyła nogę i usiadła. Nie ma ramienia, które zaoferowałoby ulgę w cierpieniu. Ale to nic. I tak bym nie przyjęła pomocy. Niech boli.

Zasługuję na ten ból.

Czuję kościsty uścisk Śmierci na karku i patrzę w stronę kobiety, której oskarżycielski wzrok, niczym ostrza strzały, wbijają się w moje serce. Jej twarz nie wyraża nic. Jest surowa, pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu, jak zawsze, ale patrzy na mnie znacznie surowiej, bezwzględniej niż zwykle. Nie musi mówić, abym słyszała jej głos. Wstydzi się mnie. Jestem plamą szlamu na idealnym obrazku. Już nie pochwali się moimi osiągnięciami. Nie będzie mnie wypychała przed szereg, wmawiając, że albo będę najlepsza, albo będę nikim. Dla niej umarłam również ja.

Zlizuję kropelkę potu, która zawisła na górnej wardze i pierwsza odwracam wzrok, przyznając się tym gestem do winy.

Patrzę otępiałym wzrokiem jak grabarze składają trumnę do grobu i nawet nie mrugam powieką do momentu, aż w akompaniamencie żałosnego szlochu tej jednej kobiety, której cały świat za chwilę zostanie złożony do ciemnego grobu, ostatnie ziarenko nie przysypie dołu.

To ty tam powinnaś być - szept przenika mnie na wskroś. Jest mną. Jest we mnie, w każdym nano milimetrze mojego jestestwa. - Dobrze wiesz, że powinnaś tam być i ta świadomość zostanie z tobą do końca twojego życia. Będzie ci o tym przypominać każdego dnia. W każdej chwili. Będzie drzazgą w twoim sercu, solą w oku, raną, która nigdy nie przestanie krwawić. To będzie twoja największa kara. Powolny rozpad twojej duszy. Cząstka po cząstce, aż wszyscy będą czuć zgnilizne, wydobywającą się z twojego wnętrza. To będzie twoje piekło.

Chłód wnika w każdy por mojej skóry, dotyka serca, skuwając je lodem.

Zamykam oczy. Spod powiek wypływają pojedyncze łzy.

— Tak bardzo przepraszam — szepczę i spoglądam na nagrobek, przed którym klęczy kobieta. Dwóch mężczyzn próbuje dźwignąć ją na nogi. Odpycha ich, z rozdzierającym serce krzykiem.

Zrywa się wiatr. Rozlegają się grzmoty, a ziemia się trzęsie i rozstępuje, uwalniając demony, które wyciągają do mnie łapy, chcąc wciagnąć w piekielne otchłanie wiecznej kaźni.

Gaśnie słońce i cichnie świergot ptaków.

Po chwili następuje wybuch.

Nie, to nie żadna bomba.

To moje serce zostaje rozerwane na strzępy.

Hej, czołem, witam Was bardzo serdecznie 🥰 Daję znać, że jestem, pamiętam o Was i działam 🤗

Wstawiam prolog kolejnej historii, żebyście Wy nie zapomnieli o mnie ;)

Zapewniam, że będą emocje ❤️‍🔥

Buziaki 😘

Taniec duszحيث تعيش القصص. اكتشف الآن