Rozdział 1

3 0 0
                                    


Alexis
8 lat później
  Kiedy wakacje dobiegają końca zdajemy sobie sprawę, jak szybko zleciały i jak wielu rzeczy nie zdołaliśmy zrobić. Czekamy na nie tak długo,       a kończą się w sekundę. Ciepłe i słoneczne dni zamieniają się w pochmurne, mroźne poranki,     a tygodnie wydają się znacznie smutniejsze            i dłuższe.
  Właśnie kończyłam herbatę, którą przed wyjściem do pracy zostawiła mi mama. Pewnie musiała wyjść wcześniej, bo jakiś pacjent gorzej się poczuł i była pilnie potrzebna. Taty nie widziałam od trzech dni przez dyżur na jego oddziale, a to oznaczało, że dziś do szkoły mnie    i Nicka zawozi ciocia Samanta, jego matka.
  Założyłam buty i jeszcze raz zerknęłam na siebie w lustrze. Miałam na sobie szerokie dżinsowe spodnie i brzoskwiniową bluzę z wyszytym słońcem. Przeczesałam palcami włosy                     i stwierdziłam, że wyglądam dobrze, więc wzięłam swój różowy plecak ze słonecznikami       i wyszłam.
  Nick stał już przed swoim domem, a kiedy mnie zauważył zaczął do mnie energicznie machać. Jego brązowe włosy były nieco rozczochrane, ale z jakiegoś powodu wyglądał dzięki nim atrakcyjnie.
  Jak zwykle spędziliśmy razem prawie całe wakacje. Prawie, bo on i jego rodzice pojechali na ostatnie dwa tygodnie w odwiedziny do babci, która mieszka w mieście obok.
  Na jego widok cały stres związany ze szkołą jakimś cudem znikł, a zamiast niego pojawiło się szczęście, bo miałam wrażenie, że nie widziałam go wieki. Rzuciłam mu się w ramiona, a on zamkną mnie w ciasnym uścisku.
  - No już bo ją udusisz. - powiedział głos za mną. To był Joseph, brat Nicka. Nie widziałam go całe wakacje i wydał mi się jakiś przystojniejszy. Zawsze uważałam, że ma ładny typ urody               i przyznam, że jak byłam młodsza podobał mi się, ale ignorowałam to, ze względu na moją przyjaźń z Nickiem. - Wsiadajcie do auta, bo się spóźnimy.
  - A nie zawozi nas ciocia?
  - Joseph zrobił w wakacje prawko.
  - Gratulacje.
  - Dzięki AJ. - od zawsze mnie tak nazywał. Uważał, że moje inicjały brzmią dobrze razem,     a mi jakoś nigdy to nie przeszkadzało. Zamiast Alexis Jackson, stałam się po prostu AJ. Jako mała dziewczynka byłam przeszczęśliwa, że dwa lata starszy chłopak ma dla mnie ksywkę.            W dodatku, tym chłopakiem był Joseph Clay, kto by się z tego nie cieszył?
  Usiadłam na tylnym siedzeniu obok Nicka. Auto było niewielkie, ale widać, że Joseph jest z niego zadowolony. Osobiście nie podobał mi się zielony kolor samochodu, ale dopóki dostaje darmowe podwózki, nie będę narzekać.
  - I jak było u babci?
  - W porządku, ale wydaje mi się, że trochę przytyłem.
  - Chyba masz rację, ale hej nie przejmuj się ja     i tak cię uwielbiam. - zachichotałam.
  - No dzięki wielkie. - Nick odpowiedział ironicznie. - Miałem tam sporo czasu i nauczyłem się kilku nowych kawałków. Mogę ci później przesłać. - chodziło oczywiście o grę na gitarze, która stała się jego największą pasją pod koniec podstawówki.
  - No to czekam z niecierpliwością.
  - A ty co robiłaś jak mnie nie było?
  - Siedziałam w domu i spotkałam się kilka razy z Claire. - no w sumie to raz, bo odkąd chodzi       z Samuelem z klasy Josepha, nie ma dla mnie zbyt dużo czasu.
  Resztę drogi wymieniamy nasze obawy i plany na ten rok szkolny. Druga klasa liceum brzmi już poważnie i przydałoby się wziąć mocno za naukę. To nie tak, że ostatni rok źle mi poszedł, ale zmiana szkoły i otoczenia wymagała przyzwyczajenia. Potraktowałam wszystko bardziej jak eksperyment, ale teraz trzeba się postarać.
  Kiedy Joseph kończy parkować, wysiadamy         i zaczynamy iść w kierunku naszego liceum. Przy wejściu widzę obściskujących się Claire                    i Samuela, ale gdy przyjaciółka mnie zauważa natychmiast się od niego odrywa. Sam kieruje się w stronę Josepha i wchodzą do szkoły.
  - Widzimy się na angielskim. - mówi Nick i też wchodzi do budynku.
  - Alexis! - krzyczy do mnie biegnąca Claire,         a gdy do mnie dociera mocno mnie przytula. Czuć od niej męskie perfumy. - Gotowa na pierwszy dzień drugiej klasy?
  - Bardziej nie będę. Co mamy pierwsze?
  - Chemia. - dziewczyna przewraca oczami. - Wytłumaczysz mi dlaczego wybrałam kierunek    z rozszerzoną chemią i biologią, jeśli nie ogarniam żadnego z tych przedmiotów.
  - Uwierz mi, że ja sobie zadaję to pytanie tak często jak ty. Dobrze, że masz mnie bo byś nie zdała.
  - No dobra już się tak nie przechwalaj i chodź. - bierze mnie za rękę i ciągnie do drzwi wejściowych.
  Nasza szkoła jest dosyć nowa i należy do tych „lepszych". Nie do końca wiem jak to rozumieć, bo większość nauczycieli wcale nie jest aż tak dobra jak można by tego oczekiwać. To głównie osiągnięcia i zaangażowanie uczniów sprawiają, że szkoła ma tak dobrą reputację. Mimo to trzeba przyznać, że nasi nauczyciele od rozszerzeń należą do tych wymagających. Myślę, że to dobrze, bo jeśli chce się dostać na medycynę         i pójść kiedyś w ślady rodziców, potrzebuję skupić się właśnie na tych przedmiotach. Dlatego, muszę się w tym roku się przyłożyć. Nie ma już czasu na potknięcia i sprawdzanie gruntu. Wiem już czego spodziewać się po każdym nauczycielu    i co zrobić by podwyższyć sobie u nich ocenę.       Z taką wiedzą powinno być już znacznie prościej.
  Dzwoni dzwonek, sygnalizujący rozpoczęcie lekcji, więc ja i Claire siadamy na naszym stałym miejscu, w trzeciej ławce od okna i czekamy na pana Fredricka. Bardzo lubię to miejsce, bo gdy nie mogę się skupić na lekcji patrzę na niebo         i słucham ptaków. Uspokaja mnie to i mam wrażenie, że myślę wtedy jaśniej.
  - Dzień dobry klaso! - mówi wchodząc do klasy pan Fredrick. - Mam nadzieję, że wypoczęliście przez te dwa miesiące i wszyscy jesteście już gotowi na dalsze poznawanie chemii. W tym roku zaczniemy od równań redoks. Zaplanowałem też sporo doświadczeń i prac w grupach, więc dla osób radzących sobie gorzej w teorii, mam nadzieję, że praktyka wam pomoże. Bez zbędnego gadania, otwórzcie podręczniki na stronie 19         i zaczynamy.
  Mimo, że pan Fredrick był naprawdę wymagający i ciężko było dostać u niego ocenę wyższą niż dobra, lubiłam go. Był tym typem nauczyciela, który wiedział jak przekazać swoją wiedzę i przy okazji zainteresować słuchających. Nie był żartownisiem i miał dosyć staroświeckie podejście, ale cieszyłam się, że to właśnie on miał przygotować mnie do matury.
  - Widziałam, że dzisiaj podwiózł cię Joseph. - niespodziewanie wyszeptała Claire.
  - Mnie i Nicka. - odpowiedziałam, ale kiedy        o tym wspomniała poczułam się trochę dziwnie. W mojej głowie rozbrzmiał głos Josepha wypowiadający moje inicjały, czego nie robił nikt inny.
  - Wszystkie dziewczyny rozmawiają o tym, że przez wakacje stał się jeszcze bardziej przystojny. A ty co sądzisz?
  - Znam go od urodzenia, plus to brat mojego najlepszego przyjaciela. Nie chce się wypowiadać.
  - A co to ma do rzeczy. Pytam tylko o twoją opinię, bo według mnie dziewczyny mają rację.
  - Masz chłopaka, który jest jego przyjacielem.
  - Przestań omijać odpowiedź.
  - Dobra nie jest najgorszy. - staram się powiedzieć to tak, aby nie brzmiało na kłamstwo, ale nie wychodzi.
  - Wiedziałam. - mówi zadowolona. - Ale niestety wszystkie się zawiedziecie.
  - O czym ty mówisz? - odpowiadam, ale szybko orientuje się, że to było dziwne.
  - Sam mówi, że na obozie spiknął się z jakąś dziewczyną. Jest w równoległej klasie do nich, ma na imię Nala. Powinnaś ją kojarzyć, chyba wygrała w tamtym roku konkurs plastyczny.
  - Wiem która to. Jest śliczna.
  - To prawda. -Claire ucina temat i skupia się na tym co mówi nauczyciel. Ja nie mogę uwierzyć    w to, że poczułam się nieco zazdrosna. Joseph chodził z wieloma dziewczynami, ale to o mnie zawsze się troszczył. Byłam trochę jak jego młodsza siostra i nigdy nie pozwalał swoim kolegom śmiać się ze mnie. Dlatego podobał mi się, gdy miałam 10 lat, a on 12. Lubiłam to, że poświęcał mi tyle uwagi, chociaż ja byłam w innej drużynie z Nickiem. To pewnie dlatego czuję zazdrość, przez uczucie z dzieciństwa. Nie            w głowie mi teraz romanse i muszę skupić się na nauce.
  Reszta lekcji zleciała szybko, a materiał okazał się całkiem prosty. Nawet Claire po kilku moich wyjaśnieniach zrozumiała o co chodzi.
  Następną lekcją miał być angielski, który dzieliłam z klasą Nicka. Oboje byliśmy w grupie zaawansowanej, dzieki czemu mogliśmy ze sobą rywalizować. Była to zdrowa rywalizacja między dwójką przyjaciół, którą nieskromnie przyznam zazwyczaj wygrywałam. Nick nigdy nie chciał tego przyznać, ale w głębi duszy wiedział, że angielski to był mój konik, a on nie miał ze mną szans.
  Claire była w grupie mniej zaawansowanej, razem z Mattem, przyjacielem Nicka. Od zawsze wydawało mi się, że między tą dwójką było dziwne napięcie, ale ilekroć pytałam o to Claire, ona zaprzeczała. Teraz jest z Samuelem, chociaż ja uważam, że to dupek.
  Gdy weszłam do klasy od angielskiego                   i chciałam usiąść w ławce mojej i Nicka, zauważam, że obok niego ktoś już siedzi. Była to dziewczyna, w dodatku ładna. Co ja gadam ona jest bardzo ładna. Ma proste i długie kasztanowe włosy, zielone oczy i kilka piegów na twarzy. Gadają z Nickiem i z czegoś się śmieją.
  - Hej. - podchodzę do przyjaciela i zerkam na dziewczynę obok. - Myślałam, że siedzimy razem, jak w tamtym roku.
  - Pewnie, że tak. - uśmiecha się tym uśmiechem, przez który nie potrafię się na niego gniewać. - To jest Tara. Jest nowa w mojej klasie. Pamiętasz jak z Mattem chcieliśmy założyć zespół?
  - Tak, gadaliście o tym w każdej wolnej chwili.
  - Nareszcie zaleźliśmy trzecią osobę. Tara będzie wokalistką, ja gitarzystą, a Matt perkusistą.
  - Nick jak wspaniale! - naprawdę się cieszę, bo wiem jak bardzo o tym marzył. Wyciągam rękę   w kierunku zielonookiej dziewczyny i uśmiecham się. - Jestem Alexis, przyjaciółka Nicka.
  - Miło mi poznać. - odpowiada niezwykle uprzejmie, jednak coś mi się w niej nie podoba. Wydaje się jakąś podejrzana, ale jeszcze nie wiem dlaczego. Zazwyczaj kiedy mam takie przeczucie w stosunku do ludzi, okazuje się, że było trafne. Obym tym razem się myliła. - To ja pójdę już na swoje miejsce. - wstaje i przechodzi na drugą stronę sali, siadając obok Grace z klasy Nicka,      a ja siadam na swoim krześle.
  - Gotowa na przegraną?
  - Chyba śnisz koleżko.
  Po angielskim miałam jeszcze jedną lekcje, którą była geografia. Nienawidzę tego przedmiotu          i zawsze potwornie się na nim nudzę. Kiedy w końcu przychodzi czas na długą przerwę, czuję ulgę bo nie wiem jak długo wytrzymałabym jeszcze bez jedzenia. Claire idzie do Samuela,       z którym całą przerwę będą się całować. Ja kieruję się do szkolnej stołówki i pośród stołów wypełnionych uczniami szukam Nicka. Znajduję go wreszcie siedzącego z Mattem i Tarą. Co ona tam w ogóle robi? Myślałam, że tylko miała być ich wokalistką.
  Widzę, że Nick już mnie zauważył, więc nie ma odwrotu. Siadam obok Nicka, a na przeciwko mnie jest Tara. Wygląda na szczęśliwą i z jakiegoś powodu mnie to irytuje. Przez sposób w jaki się wypowiada, szybko zauważam dlaczego coś mi   w niej nie pasowało. To ten typ dziewczyny, która udaje bezbronną i delikatną, a czasami nawet i głupią, tylko po to by zaimponować chłopakom. A więc wszystko jasne.
  - Czyli dzisiaj o 17 w moim garażu? - pyta Matt, ale ja nie jestem w temacie i nie wiem na co się umawiają.
  - Co? - pytam odwracając wzrok od piegów Tary.
  - Nasze pierwsze spotkanie zespołu. - odpowiada Nick, z radosną miną.
  - Aha. - to jedyne co potrafię w tym momencie odpowiedzieć, chociaż cieszę się z jego szczęścia.
  - Mi pasuje. - mówi przesłodzonym głosem Tara. - Zaraz wrócę. Idę po coś słodkiego.
  Wstając dziewczyna zatrzęsła stołem, a butelka z pomidorowym sokiem Matta przechyliła się. Czerwony płyn wylał się na moją bluzę, a ja zrobiłam się tak wściekła, że do moich oczu napłynęły łzy.
  - O matko przepraszam!
  - Nie szkodzi. - a właśnie, że szkodzi. Jest tutaj jeden dzień, a ta dziewczyna zdążyła już odebrać mi przerwę z Nickiem i zniszczyć moją ulubioną bluzę.
  Matt zaczął się śmiać, ale spiorunowałam go wzrokiem i natychmiast się zamknął.
  - Pomóc ci jakoś? - spytał Nick.
  - Nie, muszę pójść do toalety to ogarnąć.
  - Alexis, naprawdę przepraszam.
  - W porządku, już przestań.
  Wybiegłam ze stołówki w stronę toalety, ale       w trakcie ktoś pociągnął mnie za rękę i byłam zmuszona się zatrzymać.
  - Gdzie tak pędzisz AJ?
  - Joseph, nie mam teraz nastroju.
  - Co ci się stało? - spytał wskazując na wielką czerwoną plamę.
  - Nowa koleżanka twojego brata wylała na mnie sok. - zabrzmiało to trochę żałośnie, ale byłam już na skraju wybuchnięcia płaczem, więc nie powiedziałam nic więcej.
  - Zawieźć cię do domu żebyś się przebrała?
  - Nie, nie mogę opuścić lekcji. Mam teraz biologię.
  - A masz coś na przebranie?
  - Nie. - zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz i poczułam się bezradna.
  - No dobra. - powiedział Joseph po czym zciągną z siebie swoją czarną bluzę z kapturem. Robiąc to, odsłonił swoje widocznie zarysowane mięśnie. Pod bluzą miał białą koszulkę, którą naciągną zasłaniając brzuch.   - Trzymaj.
  - Joseph nie musisz.
  - A masz lepszy pomysł? Bierz, przecież nie będziesz chodzić nago. - miał rację.
  Wzięłam od niego bluzę i poszłam do łazienki. Włożyłam znacznie za dużą na mnie bluzę, która pachniała Josephem. Gdy zobaczyłam się             w lustrze, stwierdziłam, że wyglądam śmiesznie, ale nie miałam innego wyjścia. Podciągnęłam do łokci za długie rękawy i wyszłam z łazienki. Joseph stał przed drzwiami i na mnie czekał.
  - Dziękuję.
  - Muszę o ciebie dbać AJ. - uśmiechną się do mnie, a ja zauważyłam, że wszyscy się na nas patrzą.
  Miałam na sobie bluzę najprzystojniejszego chłopaka w szkole, to oczywiste, że będą się patrzeć. Ale moment..
  - A twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko? - przypomniałam sobie nagle.
  - Kto taki?
  - No twoja dziewczyna, Nala.
  - To nie jest moja dziewczyna. - jego mina wyglądała na poważną i poczułam się trochę głupio. - Nie wiem co słyszałaś, ale na letnim obozie raz się pocałowaliśmy. Byliśmy pijani,       a ona myślała, że to coś poważniejszego. Wszystko już mamy wyjaśnione.
  - W porządku, nie musisz mi się tłumaczyć. Jeszcze raz dzięki za bluzę. Jestem ci winna przysługę. - uśmiechnęłam się do niego,                a następnie ruszyłam to swojej szafki, by odłożyć brudną bluzę. Gdy to zrobiłam zadzwonił dzwonek na lekcje.

Nickolas
  Gdy wszystkie lekcje nareszcie dobiegły końca ja i Matt wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się     w stronę parkingu, gdzie mieli już czekać na mnie Alexis i Joseph.
  - Co sądzisz o Tarze? - spytałem przyjaciela.
  - Wydaje się sympatyczna. Myślę też, że jej się spodobałeś. - mówiąc to posyła mi znaczący uśmiech i szturcha mnie łokciem.
  - Jakoś mi się nie wydaje. Mam nadzieję, że nada się do zespołu.
  - Tak, ja też.
  Zapada chwila ciszy, ale Matt ją przerywa.
  - A co z tobą i Alexis?
  - Co masz na myśli?
  - Dobrze wiesz co mam na myśli. - to, że podoba mi się od 8 roku życia? Tak domyślam się, bo Matt jest jedyną osobą, która wie o tym, że zakochałem się w mojej najlepszej przyjaciółce.
  - Wiesz jak to jest, ona nie widzi mnie w ten sposób. - przykre, ale to prawda.
  - Nick, czy ty naprawdę jesteś aż tak ślepy? Widziałeś jaka była wściekła, gdy widziała jak Tara na ciebie patrzy.
  - Nie, bo tak nie było.
  - Czasami zastanawiam się, jak można być tak mądrym i tak głupim jednocześnie.
  To, że Alexis widzi mnie tylko jako przyjaciela,  jest jasne jak słońce. Wiele razy chciałem jej powiedzieć prawdę, ale boję się, że może to wszystko między nami zepsuć. Wolę więc trzymać się bezpiecznej opcji. Gdy widzę już zielone auto brata żegnam się z Mattem. Nagle zauważam, że stojąca obok Josepha Alexis nie ma na sobie swojej bluzy ze słońcem. Zamiast tego ma czarną bluzę sięgającą jej do połowy uda, a ja doskonale wiem do kogo ona należy.
  - Czemu masz na sobie bluzę Josepha? To przez ten sok?
  - Tak. - odpowiada. - Nie miałam nic na przebranie, a nie chciałam opuszczać lekcji, więc Joseph pożyczył mi bluzę.
  Oczywiście, że tak. Szarmancki i bohaterski Joseph Clay. Zawsze osiąga to co chce, a każda dziewczyna w szkole marzy o tym, by choćby na nią spojrzał. Dlaczego akurat on jest moim bratem?
  - Miło z twojej strony Jo. - mówię niechętnie.
  - Dobra koniec niepotrzebnego gadania. Wsiadajcie i jedziemy do domu.
  Tak też robimy.
  Sięgam po plecak i wyciągam z niego kanapkę    z masłem orzechowym, po czym daje ją Alexis.
  - Przez to całe zamieszanie z sokiem nic nie zjadłaś.
  - Nick, ratujesz mi życie! - widzę jak jej oczy się rozpromieniają. Przez ten widok zawsze czuję, jak serce mi się rozpływa. Chwyta kanapkę i przytula mnie. - Przysięgam, że umieram z głodu.
  - Domyśliłem się.
  Alexis zjada kanapkę, a niedługo po tym Joseph parkuje pod domem. Przez okno auta spoglądam na stary domek na drzewie. Jesień zbliża się wielkimi krokami, a to oznacza, że niedługo pojawią się kasztany.
  Wysiadamy z auta. Joseph natychmiast kieruje się do domu, a ja podchodzę jeszcze na chwilę do przyjaciółki, która też przygląda się domkowi.
  - Tęsknisz czasem? - pyta nagle.
  - Za czym?
  - Za spędzaniem całych dni tam na górze. Za zbieraniem kasztanów jesienią i wszystkimi naczyni zabawami.
  - Ciągle. - przyznaje ze smutkiem. - Ale jeśli chcesz w tym roku możemy pozbierać kasztany. Zrobimy zapas jak dawniej i posiedzimy trochę   w domku na drzewie. Jestem pewien, że on też na nami tęskni.
  - Gorzej jak się zarwie. Już nie jesteśmy tacy mali.
  - Nie zarwie się, budował go Leon Clay, a on zna się na rzeczy.
  Zaczynamy się śmiać i dopada mnie nostalgia. Chciałbym, żeby było tak zawsze. Tylko my we dwoje przeciwko światu, jak dawniej.
  - Zgoda. - mówi Alexis. - Gdy tylko pojawią się pierwsze kasztany, spotykamy się na zbiory. - wyciąga w moją stronę dłoń, a ja ją ściskam, co znaczy, że jesteśmy umówieni.
  Dziewczyna uśmiecha się i zaczyna iść do swojego domu. Obserwuję ją, dopóki nie wejdzie do środka i dopiero wtedy ja też kieruje się do drzwi.

You'll be my lightWhere stories live. Discover now