Rozdział 7 Gaja

87 15 30
                                    

Dzisiejszy dzień miał być dla mnie przełomem, przynajmniej tak założyłam. Po rozmowie z Laurą utwierdziłam się w przekonaniu , że chcę poznać swojego ojca. Oboje zasługujemy na to, żeby spędzić razem ten pozostały nam wspólny czas.

Wzięłam prysznic i zabrałam dla niego kilka rzeczy, jakie typowo przynosi się chorym: owoce, sok i batoniki . Zdawałam sobie sprawę , że praktycznie nie znam tego człowieka, ale głupio było mi przyjść z pustymi rękami .

Zabrałam kluczę z szafki koło drzwi i wsiadłam do samochodu, oczywiście włączyłam ulubioną muzykę, która nastrajała mnie pozytywnie. Kiedy zajeżdżałam na parking zauważyłam w oddali motory, jakby na coś czekające.

Ciekawe, czy to oni.

W głowie pojawiła się myśl, że może to członkowie klubu ojca, ale z tej odległości nie miałam szansy zobaczyć naszywek na ich katanach. Byłam ich ciekawa, wiedziałam bowiem, że poznając ich będę lepiej rozumiała ojca.
Nie czekając dłużej poszłam zobaczyć się z Ezrą, w jego pokoju zobaczyłam Caleba rozmawiającego z lekarzem.

- Dzień dobry, czy coś się stało? – zdziwiłam się, jak wielki niepokój poczułam na myśl, że coś mogło stać się Ezrze.

Lekarz popatrzył na mnie, a potem na przyjaciela ojca, jakby czekał na zgodę, żeby się odezwać. Po zobaczeniu kiwnięcia głową dopiero mi odpowiedział.

- Mój pacjent ma być dzisiaj przeniesiony do domu, więc wyjaśniam w jaki sposób należy się nim zajmować, w razie nieobecności pielęgniarki. Jego stan wymaga profesjonalnej opieki, jak już wspomniałem oczywiście mogę polecić najlepszą moją podwładną, nikt inny nie zajmie się nim tak dobrze i umiejętnie. – gość był wyniosły i to mnie wkurzyło , bo patrzył się na mnie jak na jakąś idiotkę. Pomyślałam sobie:

Już ja Ci pokażę!

- Tak się składa, że pielęgniarka będzie przy moim ojcu cały czas, więc niech się pan nie martwi – nie wiedziałam skąd się wzięła we mnie taka siła, ale podobało mi się to.

- Niby jaka? Proszę pamiętać, że ma to być profesjonalistka... - chyba chciał sobie dorobić na boku, skoro tak się upierał przy swoim.

- O to pan nie musi się martwić, na szczęście posiadam wszystkie potrzebne szkolenia- teraz to ja uśmiechałam się pewna siebie – proszę o pełną dokumentacje, oraz zalecenia. A także dawkowanie leków i terminarz badań na które mamy przyjechać w najbliższym czasie- brzmiałam profesjonalnie i wiedziałam o tym.

Ciekawe, co teraz masz mi do powiedzenia.

Mina lekarza bezcenna, natomiast Caleb, co chwilę zerkał na mojego ojca, który chyba też nie do końca rozumiał, co się właśnie stało. A ja uświadomiłam sobie, że właśnie postanowiłam zamieszkać z ojcem.

Boże w co ja się wpakowałam!?

Nie myślałam, zadziałał instynkt i wiedziałam, że jest to dobra decyzja , teraz tylko zostało mi zadzwonić do pracy i wyjaśnić moją aktualną sytuację. Doktorek lekko obrażony oddał mi dokumenty i poinformował , że karetka już czeka.

Sanitariusze przenieśli ojca na specjalne łóżko, a ja zapytałam, czy mogę jechać w karetce razem z nim . Na szczęście się zgodzili , bo chciałam mieć pewność , że Ezra nie ma nic przeciwko decyzji, którą podjęłam bez uzgodnienia z nim.

Caleb zanim wyszedł z kliniki kilka razy zapytał, czy jestem pewna , że chce zajmować się ojcem, a ja za każdym razem potwierdzając czułam się zadowolona z siebie . To chyba dobry znak, przynajmniej taką miałam nadzieję.

Odnajdę Cię Where stories live. Discover now