1

184 12 49
                                    

Per. Polski

- Węgry! Ja nie chcę! - wykrzyczałem mu prosto w twarz - Ja się boję tam jechać!
- Lengyelország nie ma czego się bać. I wiesz ,że już podjąłem decyzję. Jedziesz do tego szpitala czy tego chcesz czy nie.- powiedział brat biorąc moją walizkę i chowając ją do samochodu. Popatrzyłem poraz ostatni na nasz dom. Z niechęcią wsiadłem do samochodu, wyciągnąłem słuchawki i włączyłem muzykę. Po paru minutach Węgier również wsiadł do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego "nowego domu".

*Skip time*

Po dotarciu na miejsce, poszliśmy w stronę biura dyrektora szpitala. Węgry podpisał jakieś papiery i dostałem kartkę z numerem pokoju. Brat odprowadził mnie pod same drzwi.
- No to jesteśmy. To tu będziesz mieszkał przez jakiś czas.- przytuliłem Węgra mocno do siebie .
- Będziesz dzwonił?- zapytałem ledwo powstrzymując się od płaczu.
- No pewnie. Dzwonił , czasami odwiedzał.- powiedział głaszcząc mnie po plecach - Młody tylko nie płacz ,proszę. Muszę już iść. Pa.
- Cześć.- wszedłem do pokoju . Pierwsze co zobaczyłem to łóżko , które było na przeciwko drzwi. Obok niego mały stoliczek i komoda z ubraniami. Obok łóżka znajdowały się też drzwi za którymi była łazienka. W pomieszczeniu panował półmrok. Światło wpadało jedynie dzięki małemu okienku. Ściany były koloru białego , jak praktycznie wszystko co się tu znajdowało. Usiadłem pod ścianą. Przyjemne tu było. Cicho, spokojnie. Nagle usłyszałem dzwięk otwierania drzwi. Spojrzałem do góry i zobaczyłem młodego mężczyznę w białym kitlu lekarskim. Gdy mężczyzna podchodził do mnie ,to ja bardziej przesuwałem się w kąt pokoju. W końcu okryłem się moimi białymi skrzydłami i zacząłem się trząść ze strachu. Gdy zobaczył moje postępowanie przestał się do mnie zbliżać .
- Hallo. - powiedział ciepło- Ich bin Deutschland .- oznajmił wyciągając w moją stronę swoją żółtą rękę. Ja jednak zbyt się bałem, żeby zrobić jaki kolwiek ruch.- Jak masz na imię?- zapytał chowając rękę.
- P- Polska- powiedziałem nadal trzęsąc się ze strachu.
- Polen. Gut. Zapamiętam.- pomyślał głośno- Polen jestem od dziś twoim opiekunem i lekarzem. - dotkną mojego ramienia na znak wsparcia. Fuknąłem na niego jak kot gdy się złości. Odrazu zabrał swoją rękę i się trochę odsunął. - Nie lubisz jak się ciebie dotyka?- pokiwałem głową na tak.
- Bardziej się boję dotyku innych . Mam złe wspomnienia.- powiedziałem. Przyjrzałem się bliżej Niemcowi. Miał czarno- czerwono- żółtą twarz, błękitne oczy, ciemne włosy, ładny uśmiech ,był dobrze zbudowany i wysoki. No ideał. Tymczasem ja mający mnóstwo blizn. Posiadający nijakie oczy , bo ni to szare, ni to niebieskie, ni to zielone, ni to brązowe po prostu nijakie. Też ciemnie falowanie włosy, ale one są w gorszej kondycji niż jego. Wychudzony , że kości mi widać i byłem niski.

- Mógłbyś mi o nich opowiedzieć?- schowałem głowę w kolanach. Nie chcę opowiadać o tym gdy mnie torturowali. Gdy tylko pomyślę, że Rzesza lub Cesarstwo mnie dotyka , to zaczynam płakać.- Hej, wszystko dobrze?- po policzkach spływały mi pojedyncze łzy. Niemcy zbliżył się do mnie, ja za to bardziej przytuliłem się do ściany.- Co mogę zrobić żebyś poczuł się lepiej?- zapytał .

- Czy mógłbyś zostawić mnie samego ? Proszę.- zapytałem odwracając głowę w stronę ściany. Po chwili usłyszałem ciężkie westchnienie i kroki które kierowały się w stronę drzwi.

-Za niedługo znowu przyjdę.- powiedział zamykając drzwi. Odetchnąłem z ulgą. Położyłem się na podłodze i zacząłem płakać. Po dłuższej chwili postanowiłem się umyć . Dzięki prysznicu zawsze się odprężam. Wyjąłem ręcznik z walizki i poszedłem do łazienki. Łazienka była oczywiście biała. Była w niej tylko, toaleta, umywalka, szafka , kabina prysznicowa i lustro. Wziąłem szybki prysznic i wyszłem z łazienki. Wyciągnąłem jakąś za dużą bluzę oraz za duże dresy koloru szarego. Zajrzałem do plecaka. Zobaczyłem pudełko żyletek. Wróciłem do łazienki i usiadłem pod drzwiami . Nie wiem czy to dobry pomysł, szczególnie, że jestem w szpitalu psychiatrycznym. Trudno , raz się żyje. Przyłożyłem żyletkę do skóry. Przejechałem nią parę razy dopóki nie poleciało trochę krwi. Wyciągnąłem bandaż z plecaka i zaopatrzyłem rękę. Wróciłem do pokoju , i zobaczyłem jedzenie na talerzu. Przysięgam , że wcześniej go tu nie było. Powąchałem jedzenie czy nie jest zatrute . Tak czy siak nie miałem ochoty jeść . Usiadłem w tym samym kącie co wcześniej. Usłyszałem dzwięk otwierania drzwi. W pokoju znalazł się Niemcy.
-Hallo.- powiedział znowu ciepło się uśmiechając.
- Cześć. - odpowiedziałem mu.
- Widzę, że już dostałeś kolację.- powiedział troszkę zbliżając się do mnie.- Dawno ją dostałeś?
- Nie wiem. Chyba jakieś 10 minut temu.
- To dlaczego jej nie jesz?- zapytał trochę zmartwiony.
- Boję się.- odpowiedziałem zawstydzony.
- Jedzenia się boisz.- zapytał z niedowierzaniem. Pokiwałem głową na tak.- Chodź bliżej.-powiedział po czym usiadł i poklepał miejsce obok siebie. Podszedłem niepewnie i usiadłem obok niego. Dopiero teraz poczułem jego zapach.- Dlaczego się go boisz?
- Jak kiedyś mnie torturowali, to najpierw mnie głodzili , a później na przykład do kanapek takich jak tutaj dawali szkło czy truciznę, tylko po to aby zadać mi większy ból.- mówiłem to ze szklanymi oczami. Niemcy przysunął mi talerz na którym znajdowały się cztery kanapki. Wziął jedną z nich i zaczął ją rozbierać na czynniki pierwsze tylko, żeby mi pokazać ,że nie ma tam żadnego paskudztwa, które zrobiło by mi krzywdę. Potem znów ją złożył i mi ją wręczył. Gdy na pewno się upewniłem że nie ma tam trucizny to zacząłem ją jeść. Niemcy szybko pogłaskał mnie po głowie. Po czym wyszedł. Ja po skończonym posiłku położyłem się w łóżku i zasnąłem.

______________________________________

Słowa: 857

Oto pierwszy rozdział mojej nowej książki. Chciałam ją teraz napisać puki jeszcze mam trochę czasu, ponieważ później bym zapomniała i pomysł by przepadł. Byyy

Pacjent GerPolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz