3. Sztuka Szekspira

10 5 0
                                    

Kolejny dzień również był deszczowy. Prudence ubrała zielone palto i nadal mokre trampki, które niewyschły po wczorajszej ulewie. Jej zdrowy rozsądek nawoływał, że funduje sobie murowaną grypę albo zapalenie płuc.
Prudence zignorowała te myśli i kiedy miała już wychodzić w holu zrobiło się ciemniej jakby ktoś zasłonił światło. Cień jaki rzucał Victor rozciągał się niekształtnie na całą ścianę, w którą wbudowane zostały drzwi wejściowe.

- Ostatni dzień paradujesz w tych swoich wyświechtanych podkoszulkach. To nie dopuszczalne, aby dziewczyna w twoim wieku się tak ubierała, masz zerowe poczucie piękna. Jak to możliwe, że tak bardzo różnisz się od swojej eleganckiej matki? - głos Victora był zimny, mrożący krew w żyłach.

Prudence stała sparaliżowana z dłonią zastygłą w przestrzeni. Ręka znajdowała się kilka cali od klamki, jeden pewny ruch i Prudence znalazłaby się na zewnątrz z dala od surowego spojrzenia ojczyma. Mogłaby zaczerpnąć świeżego powietrza, bo teraz czuła, że bardzo jej go brakuje.

- To się zmieni, oczywiście. Wczoraj wróciłem zbyt późno, bo było na bloku kilka niedogodności, ale nie będę cię tym zadręczał- kontynuował swoją wypowiedź a Prudence nie śmiała mu przerwać - Dzisiaj jednak wrócę o normalnej porze i wybierzemy się na zakupy abyś wyglądała jak szanująca się córka, szanowanego ojca. Idź do szkoły i nie przynieś mi wstydu.

Dziewczyna wyszła bez słowa, odetchnęła, kiedy lekki deszcz schłodził jej twarz. Powinna się rozpłakać, uronić kilka łez. Nie zrobiła tego, nie potrafiła płakać.
Siedząc w autobusie musiała przeczytać kilka kartek „Diuny". Potrzebowała tego jak powietrza, jakby od tego zależało jej życie. Musiała uspokoić wewnętrzny niepokój, który teraz wypełniał jej wnętrze. Skupić swoje myśli na czymś innym co przynosiło jej spokój. Książki były jej ucieczką od wszystkich złych rzeczy jakie działy się w prawdziwym życiu. Jakich musiała doświadczać, z jakimi przyjdzie jej się jeszcze zmierzyć.

Na zajęciach Prudence była jak cień. Snuła się między klasami zapisując wszystkie słowa nauczycieli i rozwiązując powierzone zadania. Na stołówce znów siedziała przy stoliku w kącie czytając dalsze rozdziały książki. Dzisiaj wzięła tylko dwa jabłka. Mdliło ją od rana i wiedziała, że nic więcej nie będzie w stanie przełknąć. Nie rozglądała się po sali w obawie, że dostrzeże tam Darcy'ego. Na jej policzku mógłby wtedy wykwitnąć rumieniec a ona bardzo tego nie chciała.

W południe dostarczyła Pannie Nash dokument z wybranymi przez siebie zajęciami dodatkowymi. Kobieta odbierając kartkę zerknęła przelotnie i skrzywiła dostrzegając jakiego wyboru dokonała dziewczyna.
Nie skomentowała tego.

Prudence kolejne lekcje spędziła tak samo jak te poranne, a kiedy zadzwonił ostatni dzwonek zabrała swoje rzeczy i stanęła przed salą, która znajdowała się na parterze w prawym skrzydle szkoły.
Na dużych wahadłowych drzwiach z dwiema wąskimi podłużnymi, mlecznymi szybami znajdowało się logo dwóch nachodzących na siebie masek karnawałowych. Jedna uśmiechała się szeroko druga natomiast namalowana została w nieodgadnionym grymasie.
Prudence pchnęła ciężkie drzwi wchodząc do środka.
Wnętrze było niczym innym jak salą teatralną. Zamiast jednak pięknych welurowych foteli w rzędach poustawiane były szkolne krzesła. Scena nie była wielka, ale wznosiła się na podwyższeniu i prowadziły do niej dwa rzędy schodków znajdujące się po obu jej stronach. Po bokach złotymi sznurami została zawiązana brudnoczerwona kotara, która musiała być kurtyną.

Prudence domyślała się, że sala oprócz przedstawień musiała też spełniać funkcję auli od apeli i przemówień rady pedagogicznej. W środku znajdowało się kilku uczniów porozrzucanych między sobą w małe grupki.
Dziewczyna dostrzegła Pana Grahama który tłumaczył coś zgrabnej blondynce.
Prudence stała tak przez chwilę w cieniu lampy, która rzucała światło na scenę, zanim nauczyciel ją zobaczył.

Silent TearsWhere stories live. Discover now