Rozdział 2: Sausmedis

4 2 0
                                    

- Nieskończoność, nieskończoność...

Wymawiając te słowa, Gunther gładził lewą ręką swoją długą brodę. Dawno czytał tą księgę, dlatego prawie że kompletnie zapomniał o jej zawartości. Elfickie znaki są przydatne aby zrozumieć swojego przeciwnika, lecz to już przeszłość. Teraz magowie już ze sobą nie walczą, jak przed erą Prochu. Teraz jedynie żyją swoim życiem, a to szanuje. Krasnolud nie chciałby nikogo zabijać. W końcu to jest odwrotne do celu życia. Życie powinno być chronione, a nie odbierane.

- Nie przypominam sobie.- przyznał po chwili namysłu i głośno westchnął.- Naprawdę chciałbym Ci pomóc ale...

- Wszystko było zapisane w książce.- mówiąc to Vasarė postukał palcem w czarną książkę.- Jak mówiłem, nieskończoność kontroluje wszystkie znaki. To jeden z moich trzech głównych przeciwników. Nikt inny nie będzie w stanie mnie pokonać.

- Mówisz jakbyśmy wrócili do czasów średniowiecza...- krasnolud podrapał się po głowie.- Albo jesteś nadopiekuńczy wobec swojej siostry, albo uważasz że zaraz wybuchnie wojna światów...

Vasarė szerzej otworzył oczy gdy ten wspomniał o nadopiekuńczości. Nie chciał aby tak na niego spoglądano, w końcu broni swojego rodzeństwa z zasady.

Chociaż z drugiej strony...kogo próbuje oszukać?

Niedawno wyczuł zmiennokwztałtnego w postaci kota. Próbował odwrócić od niego Saulė, ale ona nie słuchała. Kot, a raczej zmiennokształtny, był ranny...albo udawał. Pomogła zwierzęciu przez co zaczęło się do niej przymilać, tylko po to aby zniknąć. Gunther też o tym wiedział, ponieważ opowiadał mu o tym. Po tygodniu jednak krasnolud powiedział mu że skoro do tej pory nie została uprowadzona to raczej już nie zostanie. Jednak elfem targają inne uczucia. W końcu zmiennokształtni to nie bezmyślne bestie, choć wiele na to wskazuje. Na pewno obmyśla jakiś plan...

- Nie mogę o tym nie myśleć.- elf odparł z powagą.- Moja siostra może być w niebezpieczeństwie. Nie mogę pozwolić na to aby działa jej się krzywda.

- Nie sądziłem że jesteś taki rodzinny Vasarė.- Gunther szczerze się zdziwił, aż otworzył lekko wiecznie zmrużone oczy. Jednak zaraz je zamknął.- Jednak według mnie nie powinieneś się tak martwić o tego zmiennokształtnego. Skoro Saulė była dla niego życzliwa to chyba powinien się jej nie uczepić.

- Ale nie daje mi to spokoju!- elf próbował się bronić. Chciał coś jeszcze dodać ale gdy krasnolud wskazał na zegarek, zrezygnował.- Dobrze, szkoła, tak.

Krasnolud przytaknął skinieniem głowy.

- Więc widzimy się później młody. Nie spóźnij się.

Elf przytaknął skinieniem głowy po czym odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę wyjścia.

Reszta drogi minęła mu spokojnie. Nie było żadnego ataku, nie to że te mroczne elfy by go atakowały, bardziej próbowałyby go porwać i wcielić do swoich. Jednak pomijając ten fakt, w przeciwieństwie do ludzi ma największe szanse na przeżycie ataku. Nawet większe niż jego siostra.

Gdy dotarł pod mury szkoły, dostrzegł swojego znajomego elfa. Jest on o rok młodszy od niego, niziutki elf który wyróżnia się od reszty. A dlaczego się wyróżnia? Otóż nie ma znaku na czole. Zamiast tego z czubka jego głowy wyrasta ładny, tulipan o białych płatkach z żółtymi końcami. Jego włosy wyglądają jak długa trawa, nawet struktura jest podobna. Dlatego jego przyjaciel wstydzi się swoich włosów, zakrywa je pod kapturem że tulipan który zwykle sterczy mu na głowie wygląda jak narząd świetlny ryb głębinowych.

Sausmedis, bo tak zwie się ten elf, jak zwykle patrzył się na Vasarė z irytacją w swoich granatowych oczach. Pomimo że nie chce, białowłosy elf się do niego odzywa choć ten woli być sam.

Theatrum MundiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz