Rozdział 1 - Rhayanna - teraz

4 2 0
                                    

Wielce szanowana Rhayanno z Iberis,
Z wielką przykrością informuję, że nie dam rady towarzyszyć Tobie w wyprawie na wyspy Celozji. Rozumiem powagę sytuacji, dlatego zamiast mnie, towarzyszyć Ci będzie mój brat Aster.
Powodzenia,
Król Allium.

Skurwiel.
Złożyłam kartkę z odpowiedzią na pół i wrzuciłam do kominka. Płomienie tańczyły wokół niej i po chwili w całości ją pochłonęły.
Po Allium spodziewałam się raczej odmowy, a nie że zdecyduję się wysłać w zamian swojego brata. Czegoś tu nie rozumiem...

- Co odpisał Król? – zapytała kobieta stojąca przy drzwiach.

Ciekawość prowadzi do zatracenia. Tak mi zawsze powatarzała matka. Miała poniekąd rację.

- Przekaż służbie, że nad ranem wyjeżdżamy – rozkazałam po czym wyszła.
Nie znałam nawet imienia kobiety stojącej przede mną. Wiedziałam tylko, że jest z zarządu państwa. Jeśli myślała, że powiem jej co odpisał mi król Laurentii to była w błędzie. Zarząd nigdy nie popierał mojej decyzji o zawarciu sojuszu z nim. Wcale się nie dziwie. Był złym władcą. Odkąd objął to stanowisko po śmierci rodziców w Laurentii często wybuchają różne zamieszki. To wydarzenie podzieliło społeczeństwo na kilka grup. Do pierwszej należą ci, którzy pragną śmierci króla. Do kolejnej idioci, którzy ani trochę nie znają się na polityce i wierzą we wszystko co powie im głowa państwa. A w trzeciej są ci którzy cierpią przez wybryki tych dwóch poprzednich. Allium nie obchodzi co się dzieje na ulicach jego kraju. A co najgorsze, nie bierze pod uwagę opinii doradców. Zawsze był zdania, że wie wszystko najlepiej.

Jeszcze kilka lat temu moje relacje z rodzeństwem Fiamma były bardzo bliskie. Allium obecnie miał dwadzieścia pięć lat, a ja z Asterem byliśmy trzy lata młodsi. Pół dzieciństwa przebywałam w ich królestwie. Właściwie to ciężko było nazywać ten okres dzieciństwem, ponieważ nigdy mi nie pozwalano zachowywać się jak dziecko. Mimo tego, że w Laurentii panuje cały czas lato to i tak byłam wdzięczna za każdy dzień tam spędzony. Słońce zawsze parzyło moją bladą skórę, ale było to lepsze od tego co spotykało mnie w Iberis. Nasi rodzice dążyli do mojego małżeństwa ze starszym z braci. Na jaw wyszła jednak pewna tajemnica. Tajemnica od której zaczęło się to całe gówno. Tajemnica, która nigdy nie miała wyjść na światło dzienne. Tajemnica, którą z Asterem mieliśmy zabrać ze sobą do grobu.

Wyszłam z gabinetu i skierowałam się do sypialni. Musiałam dobrze ukryć w skrzyniach wszystkie księgi. Musiałam przesunąć ogromne łóżko i podnieść jeden z obluzowanych kafelków w podłodze, żeby się do nich dostać. Gdy byłam młodsza schowek mi służył do ukrywania listów od osoby, którą kochałam całym sercem. Listów od osoby, która miała mnie nie zranić, a zraniła jak wszyscy.

Byłam zbyt głupia spodziewając się czegoś innego.

Księgi były bardzo stare i zniszczone. Brzegi stron z biegiem lat pożółkły, a skórzane okładki ledwo trzymały się spiętych kartek. Pięć tomów z których wyjęłam tylko dwa. Te z symbolem śnieżynki i płomienia. Zawsze gdy o nich myślałam przechodziły mnie ciarki. Jestem w ich posiadaniu bardzo długo, ale nigdy nie odważyłam się zajrzeć do środka i odczytać co jest w nich dokładnie zapisane. Nie musiałam, ponieważ dobrze wiedziałam o czym są.

❄️

Droga przez las Forsythia zawsze mnie fascynowała. To miejsce zapierało dech w piersiach. Wysokie drzewa z pięknymi liśćmi w różnych kształtach tworzyły osłonę przez którą ledwo przedzierały się promienie słońca. Pełno kwiatów porastało wszystko co stanęło im na drodze.

Mało ludzi o tym wiedziało, ale większość z nich była trująca. Jest to jeden z łatwiejszych sposobów na zamordowanie kogoś w ciszy. Przy niebieskich wystarczyło tylko dotknąć płatków i po chwili na całym ciele wyskakiwały pęcherze wypełnione żrącym płynem. Zgon następował po długich męczarniach. Bąble pękały jeden za drugim, a substancja wyżerała skórę i wszystkie tkanki. Wbity kolec pomarańczowego – kwestia kilku minut zanim nastąpią duszności, a później śmierć. Pył z żółtych wystarczyło dosypać do jedzenia, a krople z soku różowych, który znajdował się w łodydze wystarczyło dodać do picia. Było to niewyczuwalne oraz niewidoczne. Szkoda, że te najpiękniejsze rzeczy zawsze stawały się tymi najniebezpieczniejszymi. Świat jest okrutny.

Powóz zatrzymał się na ścieżce przed wejściem na plaże. Od razu ujrzałam ogromny statek dryfujący przy pomoście. Wiele lat temu znajdował się tutaj port, jednak gdy w Laurentii został wybudowany większy i nowocześniejszy ten tutaj został opuszczony. Dodatkowo swego czasu droga tam była bezpieczniejsza niż tutaj. Chociaż szczerze sama wolałabym umrzeć przez chwasty niż dostać od kogoś kamieniem w łeb. Tak po prostu.

- Królowo Rhayanno - zwrócił się do mnie jeden z żołnierzy. - Czy mamy już wnosić skrzynie na pokład?

- Jeśli kapitan wyraziła na to zgodę to możecie zaczynać.

Nienawidzę słowa „królowa" umieszczanego przed moim imieniem. Przyciągało tylko zbędną uwagę ludzi. Z początkiem ciężko było znosić wszystkie oceniające spojrzenia, które drwiły z mojego wieku w czasie koronacji. Dlatego powstał zarząd państwa Iberis, który musiał zatwierdzać każdą podjętą przeze mnie decyzje. Mimo tego, że zostałam królową to nie miałam prawie żadnej władzy. Aż do moich zakończenia mojego dwudziestego pierwszego roku życia. W Iberis pełnoprawną władzę nad państwem można było sprawować dopiero z rozpoczęciem dwudziestu dwóch lat, a sam tytuł otrzymać zaraz po siedemnastych urodzinach. Każde państwo miało swoje ustawy. Dlatego Allium w wieku dwudziestu jeden lat objął kompletne rządy.

Wiatr rozwiewał czarne kosmyki moich włosów w różne strony. Buty zapadały się w piasku przywracając wspomnienia. Szum wody nie zagłuszył niestety galopu koni który stawał się coraz głośniejszy.

Aster zaraz tu będzie.

Decyzja Allium zmusiła mnie do zmiany planu. Zemsta nie nastąpi tak szybko jak planowałam. Bardzo mi przykro Aster, ale posłużysz mi jako pionek w tej rozgrywce.

Musisz się we mnie znowu zakochać.

Gdy ogień zetknie się z lodemWhere stories live. Discover now