Rozdział 3

26 3 0
                                    

 Zadanie numer dwadzieścia siedem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zadanie numer dwadzieścia siedem. Markiz Roddins. Faza piąta. Koszmarny cyrk.

Z zainteresowaniem obserwowała, jak trzech zmutowanych chłopców, walczy w wielkiej, metalowej klace, o kolorze cesarskiego złota, z delikatnym, błękitnym pobłyskiem. Stała na podwyższeniu, oświetlana klimatycznym światłem, zwisających z sufitu świec.

Wokół areny – bo tym właśnie była ta urocza konstrukcja, wybudowano trybuny z czarnego marmuru. Dla wygody położono na nich długie, ręcznie haftowane poduchy. Miejsc było niewiele, ze względu na „elitarny" charakter cyrku. Więcej tu przychodziło stałych klientów o grubych portfelach, niż zbłąkanych, sadystycznych duszyczek, toteż markiz pewnie nie czuł potrzeby, by rozbudowywać trybuny. Przynajmniej na razie.

Poza tym, tak było po prostu bezpieczniej. Nie ważne jak bardzo cesarz by go nie krył, i tak w razie gdyby nieodpowiednia osoba sypnęła, w nieodpowiednim czasie, nie obyłoby się bez kary. Ale niestety Roddins czasami potrafił myśleć – może i nie zdarzało mu się to zbyt często, lecz chwile, w których używał głowy do czegoś innego, niż przytakiwania duchownym, potrafiły nieźle poirytować Astreę.

Nad głowami „zwyczajnych" gości, mieściły się loże VIP. Z miejsca, które zajmowała, widziała tylko kanapy obite szkarłatnym aksamitem i stoliki kawowe, wypełnione przekąskami, jednak jeśli wierzyć informacjom, zebranym przez szpiegów Setha, kawałek dalej powinien stać bar.

Ściany wyłożono ciemną boazerią, a całe pomieszczenie utrzymano w nieskazitelnej czystości.

Na lewo od trybun mieściła się lada barmańska i stanowisko do obstawiania wyników. Z sufitu zwisał piękny, złocony żyrandol, a całość wyglądała bardziej na ekskluzywny teatr, niż miejsce w którym rozgrywały się krwawe bitwy i naznaczone cierpieniem występy.

Markiz musiał włożyć w całe to przedsięwzięcie niemałą sumkę. Astrea oczami wyobraźni widziała kufry złota, które roztrwonił, by „Koszmarny Cyrk" wyglądał w ten sposób.

Rzecz jasna było to złoto, zarobione na krwi, cierpieniu i ciężkiej pracy jego niewolników.

Rdzeń rozpalił jej bok, gdy zawodnik o jasnych włosach, ze spojrzeniem rozszalałego zwierzęcia, rzucił przeciwnikiem o pręty klatki. Wygięły się, wprawiając część siedzącej najbliżej publiki, w zaniepokojenie, ale wskutek magii, prędko wróciły do oryginalnej formy.

W międzyczasie trzeci olbrzym -- z zaropiałymi oczami i rozoranymi wargami, skorzystał z okazji by rozłupać mu czaszkę.

Każdy z nich miał nieproporcjonalnie małą głowę w stosunku do reszty ciała. Mieli po trzy metry wzrostu i mięśnie napompowane jakąś dziwną, błękitną substancją, która płynęła i szybko pulsowała, w wywleczonych na wierzch, nabrzmiałych żyłach. Prawdę mówiąc, wyglądały trochę jakby miały zaraz pęknąć i zabarwić wnętrze klatki, niebieską błękitem i czerwienią, ale Astrea miała wielką nadzieję, że tylko dawały takie wrażenie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wyspa potępionychWhere stories live. Discover now