Rozdział 4. Wódka z colą light

114 8 0
                                    

Arsen

– Nareszcie jesteś – rzuciła zdyszana Constance, gdy wkroczyłem za bar, zajmując miejsce Lakena. – Nie wiem w co ręce włożyć, a Thornefield nagle rzucił wszystko i pobiegł, jakby się paliło na zaplecze. Zwariuję z wami kiedyś.

Nawet nie uprzedził o niczym Constance. Zabiję tego gnoja, jak tylko go zobaczę.

W odpowiedzi wzruszyłem ramionami, bo kim jestem, żeby tłumaczyć się za Lakena. Wyciągnąłem czystą ściereczkę z dołu szuflady, zakładając ją na prawe ramię, i zacząłem przyjmować kolejne zamówienia.

Miałem dość dobrą podzielność uwagi, więc w międzyczasie w tłumie zauważyłem trzy dziewczyny, o których wcześniej wspominał kumpel. Odnalazłem je niemal natychmiast. Widać było, że prowadziły emocjonującą rozmowę, siedząc faktycznie przy stoliku numer osiem i nachylając się do siebie. Zwłaszcza po jednej z nich, która regularnie machała rękami, gestykulując, by podkreślić ważność swoich słów. To musiała być ta sławna Malia, biorąc pod uwagę jej kolor skóry, który wyróżniał ją spośród reszty jej towarzyszek. Niestety w gwarze, jaki panował w pomieszaniu i odległości jaka dzieliła mnie od dziewczyn nie byłem w stanie usłyszeć o czym rozmawiają.

Nie cieszyłem się aż taką popularnością jak Laken, chociaż dzięki temu, że byłem członkiem drużyny pływackiej, wielu ludzi mnie rozpoznawało. Arsen Holt, jedno z najjaśniejszych sportowych nazwisk, reprezentujący naszą drużynę, które pojawiało się zarówno w gazetkach uczelnianych, jak i na plakatach promujących zespół. Jednak nigdy nie wychodziłem z inicjatywą, aby bardziej zacieśniać te relacje. Zadowalałem się moim niewielkim gronem przyjaciół, do którego należeli Laken i Kai, oraz moją rodziną, która mieszkała zaledwie pięćdziesiąt pięć kilometrów od ,,ASU", w Cave Creek.

Szczerze mówiąc, nie znałem zbyt wielu osób na uczelni, więc nie było dla mnie zaskoczeniem, że nie kojarzę żadnej z dziewczyn. Nawet nie wiedziałam dokładnie, jakie imiona noszą ludzie z mojego kierunku. Przede wszystkim, utrudniało mi to, że nie byłem typem imprezowicza; przez trzy lata może uczestniczyłem na pięciu imprezach w domu bractwa. Pamiętam jedynie, że nie bawiłem się tam najlepiej, a teraz, mając pełno innych obowiązków, zupełnie nie czułem potrzeby wychodzenia gdziekolwiek. Za dużo głośnej muzyki, od której tylko bolała mnie głowa, i za dużo alkoholu, którego i tak nie piłem. Dlatego cieszyłem się, że żaden z moich przyjaciół nigdy nie naciskał na mnie, abym brał udział w tego typu wyjściach.

– Arsen, jesteś tam jeszcze? – Z rozmyślań wyrwał mnie donośny głos Constance. – Kolejna klientka czeka. Chyba na moment odpłynąłeś.

– Tak, już się biorę do roboty – mruknąłem, odwracając się z powrotem do lady, aby przyjąć zamówienie.

Przed sobą ujrzałem dziewczynę.

Nie byle jaką.

Była idealna.

Wyjątkowa pod każdym względem.

Owszem, spotykałem wiele atrakcyjnych kobiet, ale ona posiadała coś fascynującego. Nie była to tylko kwestia krwistej czerwieni sukienki, idealnie przylegającej do jej sylwetki, czy subtelnie podkreślonych przez nią piersi. Nawet jej czarne włosy, których odcień trudno opisać, nie miały zbytnio znaczenia.

To, co naprawdę przyciągało uwagę, to jej oczy – cholera, nigdy wcześniej nie widziałem piękniejszych. Jej magnetyczne spojrzenie emanowało z dwukolorowych tęczówek, wpatrując się we mnie. Prawe oko, niebieskie jak czysta woda na Lazurowym Wybrzeżu, było jasne i przejrzyste. Lewe oko, zielone jak najszlachetniejszy szmaragd, miało głębię, której nie sposób było się oprzeć.

Glimpse of HopeTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang