3. Życie bez niego

143 9 0
                                    

Hope

Piekarnia Wellsa od samego początku stanowiła dla mnie miejsce, do którego zawsze mogę wrócić, licząc na miłą atmosferę. W końcu od tego miejsca zaczynałam w Portland. 
Wszystko było tutaj takie samo. Nie ważne, ile rzeczy z zewnątrz mogło się zmienić to, to miejsce praktycznie zawsze biło niezmiennym ciepłem. 

Jednakże ostatnie miesiące wprowadziły pewne zmiany. Odkąd Wells zachorował, a lekarz zalecił mu tylko i wyłącznie wypoczywać w łóżku, w piekarni było jeszcze więcej obowiązków. Z początku bardzo trudno było pogodzić wszystko ze sobą, jednak z pomocą przyszła April- wnuczka Wellsa, o której wiele mi opowiadał.

Była to dziewczyna o długich kasztanowych włosach, której uśmiech nigdy nie schodził z twarzy. Była niewiele starsza ode mnie i Rain, co sprawiło, że od samego początku załapałyśmy dobry kontakt. 
Z April zawsze mogłam porozmawiać na różne tematy, a przede wszystkim te, które były związane z pielęgniarstwem. W końcu to właśnie April zainspirowała mnie do podjęcia studiów pielęgniarskich.

- Myślę, że na dzisiaj możemy skończyć.- Obróciłam się w stronę rudowłosej dziewczyny, która właśnie zamknęła przeliczoną kasetkę z dzisiejszych dochodów w piekarni. Wcale nie skryłam ulgi na słowa dziewczyny. Odetchnęłam, chowając ostatnią pustą blachę do jednej z szafek.
Parę minut później posprzątałyśmy trochę w piekarni, aby ostatecznie ubrać się i skierować do wyjścia. 

- Jak trzyma się Wells?- Zapytałam, podczas gdy April właśnie przekręcała klucz w zamku. 

- Bywało lepiej, ale wiesz, jaki on jest.- Westchnęła, przybierając delikatny uśmiech na usta.- Nie pokaże, że jest źle. Wręcz będzie udawał, że wszystko jest w najlepszym porządku, zapominając, że doskonale go znam.- Pokiwałam głową, ponieważ zdążyłam poznać Wellsa na tyle, by przekonać się, że właśnie taki był. 

Po zamknięciu piekarni skierowałyśmy się do mojego samochodu. Następnie odwiozłam April do domu, omawiając po drodze kwestie związane z możliwymi planami w grafiku. 
Czułam jak zmęczenie wręcz opadało na moje powieki po całym dniu pracy. Ostatnio mój czas wolny zdawał się bardzo względnym pojęciem ze względu na połączenie uczelni, praktyk i pracy jednak mimo wszystko nie pozwoliłabym sobie odmówić piątkowego wieczoru w towarzystwie przyjaciół. 

- Cześć, kocie.- Zaśmiałam się, gdy na samym wejściu zostałam przywitana przez biało-brązowego kota, który zaczął ocierać się o moje nogi.

- Bigos, chodź tutaj.- Po chwili usłyszałam głos Rain, która właśnie wyszła z kuchni.
Historia imienia tego kota jest bardzo ciekawa. Szczególnie że zostało ono wymyślone przez Finleya, któremu różne pomysły przychodzą do głowy. Uznał też, że zwierzak będzie idealnym dopełnieniem ich rodziny, po tym, gdy zdecydowali się zamieszkać razem.

- Ukradł kawałek szynki z pizzy, którą nam zamówiłam.- Dopowiedziała po chwili, biorąc Bigosa na ręce, abym mogła na spokojnie zdjąć buty. 

Co piątek naszą małą tradycją było spotkanie na wspólną kolację i obejrzenie jakiegoś filmu. Dzięki temu zawsze mieliśmy trochę czasu, by nacieszyć się swoim towarzystwem po zmianach, które nastąpiły w życiu każdego z nas. 

- Fin! Weź te kartony z salonu!- Gdy tylko Rain ponownie zjawiła się w kuchni, posłała mi przepraszające spojrzenie.- Minęło pół roku, odkąd się tutaj wprowadziliśmy, a on dalej nie potrafi rozpakować czterech ostatnich pudeł.- Przewróciła spojrzeniem, z rozbawionym uśmiechem na ustach.

- Możemy przecież zjeść też w kuchni.

- Kogóż to moje piękne oczy widzą?- Zwróciłam spojrzenie w stronę wejścia do pomieszczenia, w którym znalazł się wysoki blondyn.

- Bigos jak ja dawno cię nie widziałem!- Finley jak to on, nie potrafił się obejść bez jakichś żartów. Z początku udał, że kieruje się w stronę kota, który siedział na blacie i tylko szukał drogi do ucieczki. Dopiero po chwili Fin niespodziewanie zamknął mnie w uścisku, który od razu przyjęłam ze śmiechem.

- Fin.- Do chłopaka ponownie dotarł głos blondynki, która najprawdopodobniej z każdą minutą zaczynała się irytować ciągłym wymijaniem się Finleya z posprzątaniem.

- Chodź Bigos, tata nauczy Cię jak poprawnie sprzątać kartony, by nie dostać ochrzanu od mamy, co ty na to?- Chwilę później w kuchni pozostałam tylko ja i kręcąca głową Rain.

*

Po około godzinie w trójkę przenieśliśmy się do salonu, czując się w pełni najedzeni po pizzy, którą zamówiliśmy. Rain razem ze wtulającym się w jej postać kotem, zajęli fotel. Natomiast ja razem z Finleyem, który zajął jednak większą część, rozsiedliśmy się na sofie. Właśnie miał mi pokazać wstępne projekty na ostatni z pomieszczeń znajdujących się na piętrze. Byłam pełna podziwu dla ich dwójki, ponieważ z całkowicie pustego budynku stworzyli prawdziwe ognisko domowe, które biło ciepłem na samym wejściu. 

Ten wieczór zapowiadał się spokojnie, bez jakichkolwiek większych emocji. Wszyscy pragnęliśmy odpocząć po całym tygodniu, ciesząc się własnym towarzystwem. Wszystko jednak zmieniły słowa Rain, które wzbudziły we mnie dawno ugaszone emocje. Naprawdę teraz nie chciałam o tym wiedzieć. Nie po tak długim czasie cierpienia bez jego obecności. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak wiele się zmieni.
Razem z Finem spojrzeliśmy na Rain, która zastygła nagle w bezruchu, nieustannie wpatrując się w trzymany w dłoni telefon. Minęła dłuższa chwila ciszy nim jej głos przedarł się przez myśli kłębiące się w mojej głowie. 

- Asher będzie grał koncert tutaj, w Portland.

M.

Jeśli rozdział się spodobał- zachęcam do głosowania<3

My Only HopeWhere stories live. Discover now