78 🂡 pośmiertny ruch na szachownicy

58 11 0
                                    

                Dopiero po upływie doby Charlie zebrał w sobie ochłapy odwagi, aby zejść do piwnicy, w której zostawili Xiao

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                Dopiero po upływie doby Charlie zebrał w sobie ochłapy odwagi, aby zejść do piwnicy, w której zostawili Xiao. Gdy ostatni raz opuszczał to śmierdzące śmiercią pomieszczenie, wokoło słychać było pośpieszne kroki członkiń Xiuying, ciche polecenia, głosy, stękania bólu. Dzisiaj zewsząd wydobywała się cisza. Wszystkie ranne oraz wyzdrowiałe dziewczęta przeniesiono na górę, te, które nie wygrały walki z dłońmi zaświatów, zawinięto w odpowiednie worki i wyniesiono. W piwnicy zostały tylko dwa ciała. Jedno martwe, drugie stęchnięte śmiertelną duszą.

Charlie nieśmiało zajrzał do środka. Popchnięte niemrawo drzwi zatrzeszczały upiornie, a smuga lekkiego, popołudniowego światła wpłynęła do środka niczym ostrze przecinające mrok. Po przekroczeniu pierwszego kroku zaatakowała wilgoć i nieprzyjemny zapach. Ciało Yareli leżało tak prawie trzy dni — musieli Xiao w końcu odciągnąć od zwłok matki i godnie pochować. Sam zarys ukochanego dojrzał, gdy poszedł do jedynego pozostałego tu łóżka. Xiao klęczał skulony przy matce. Sine palce zaciskał na krystalicznie białej, sztywnej dłoni Yareli, a czoło opierał na brzegu zapadniętego materaca. Nie ruszył się nawet na milimetr, odkąd ostatni raz go widział. Krew na jego ciele i ubraniach pokrzepła, zaschła w materiale śnieżnobiałej koszuli. Opatrunek na szyi przepadł w szkarłacie, wymagał pośpiesznej zmiany. Włosy Xiao miał roztrzepane, porzucone w nieładzie i brudzie. Do policzków kleiła się mieszanina łez, krwi i błota.

Widok tak zapuszczonego w nieładzie, pedantycznego Xiao przerażał go najbardziej. Znał go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że był w stanie w środku wymiany ognia wyciągnąć chusteczki antybakteryjne i oczyścić dłonie z nikłej krwi wroga. Przesadnie czysty i higieniczny Xiao ginął teraz w brudzie zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Jego umysł był krzątaniną paskudnych myśli.

Nie zareagował, gdy Charlie zatrzymał się, wcale nie tak dyskretnie, tuż obok. Nawet nie drgnął. Przez moment Wilson wystraszył się, że stracił przytomność, może zasnął, jednak gdy tylko ułożył ostrożnie ciepłą dłoń na zimnym barku, Xiao podskoczył jak sponiewierany piorunem. Momentalnie zerwał się na proste nogi, gwałtowność tego ruchu przepłacił nagłymi mroczkami przed oczami i zakołysaniem się ziemi pod stopami. Charlie w ostatniej chwili złapał go za przegub, utrzymał w stabilnej postawie.

Xiao wpatrywał się otępiałym, zwierzęcym, lekko dzikim spojrzeniem. Zupełnie tak, jakby Charlie był bytem niemożliwym do ujrzenia przez ludzkie oczy. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Mimo że cały trząsł się, dygotał w stabilnych objęciach Wilsona, wciąż wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Charlie nie chciał wywoływać w nim gwałtownych emocji, cieszył się jednak, że nie odtrącał go. Nie próbował wyrzucić go z pomieszczenia, aby samemu wrócić do rozdrapywania świeżych ran. Zamiast tego, gdy Wilson podszedł o krok, Xiao złapał go błagalnie za ramiona. Jego ucisk był twardy, łapczywy, błagalny. Niczym śmierć wyrywająca się z okowów zaświatów. Charlie bał się, że za moment ta wola życia w oczach Xiao wygaśnie. Cierpienie ugasi ten desperacki płomyk, a on ponownie runie w odmęty rozpaczy. Przyciągnął kruchego mężczyznę bliżej siebie. Ujął go stabilnie w dole pleców, ramię przerzucił przez barki i spokojnym, ostrożnym, niespiesznym krokiem wyprowadził otępiałego Xiao z piwnicy.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz