Rozdział 25

1.9K 72 11
                                    

Pov Asher

Właśnie byliśmy w opuszczonym domu gdzieś na środku lasu. Nik ostrzył noże na oczach mojego, jak i jego nieprzyjaciela Jacka Andersona. Zdaniem Nika były one zbyt tępe, ale w sumie jak by były tępe to chyba bardziej by zadawały ból nieprawdaż? Choć moim zdaniem były wystarczająco ostre.

- Sam chciałeś się na niej zemścić -odezwał się do mnie Jack.

- Zamknij Mordę. Mówiłem, że już nie zamierzam tego robić -warknąłem do niego.

- I jak się ta twoja księżniczka trzyma -parsknął śmiechem.

- Jak mówi, że masz się zamknąć to, to lepiej zrób bo gorzej ci się oberwie -syknął w jego kierunku Nik.

Aż w końcu się zamknął.

Gdy już mieliśmy zaczynać mój telefon, który leżał gdzieś na jakimś stoliku obok Nika zadzwonił.

- Charles dzwoni -powiedział a po chwili rzucił w moją stronę urządzeniem, które złapałem.

Wtedy nie wiedziałem, że są to dobre wieści, przez które rozświetlą mi pochmurny Dzień.

- Halo?-zapytałem do słuchawki. A w tle słyszałem różne rozmowy i śmiechy.

- Asher dzwonię do ciebie, bo mówiłeś żebym cię informował jak coś się zmieni ze stanem Aurory...-mówił nieodczytanym dla mnie tonem głosu. Tak to prawda mówiłem mu ostatnio, żeby w razie czego to do mnie dzwonił- dziś jej stan się bardzo polepszył. Lekarze z rana mówili, że możemy przygotować się na najgorsze -mówił.

- Co?!! Obudziła się?!-Pytałem z szczęścia myślałem, że jak by się dało to bym chyba odleciał z tąd jak najszybciej.

- Jeszcze nie, ale najważniejsze, że już wszystko będzie dobrze -powiedział chłopak ze słuchawki.

- A wiadomo, kiedy się obudzi?-zapytałem ponownie.

- Nie wiadomo może być to w każdej chwili -odpowiedział.

Chwilę jeszcze porozmawialiśmy I stwierdziłem, że będę musiał za niedługo jechać do dziewczyny, aby być przy niej.

- Coś się stało?-zapytał mnie Nik wpatrując się we mnie.

- Aurora, jej stan się polepszył-powiedzialem uśmiechając się przy tym.

- Oho to dobrze -powiedział -to, jak zaczynamy?

- Jeszcze się pytasz-odpowiedziałem uśmiechając się przy tym.

- Wiecie, że...-zaczął Anderson, który był przywiązany.

- Wiemy, że chcesz łaskotki przed śmierciął-odezwał się Nik śmiejąc się przy tym głośno.

- To nie taki zły pomysł-powiedziałem również się śmiejąc. Nie no oczywiście że żartuje. Nie chcę mi się a poza tym chcę to szybko załatwić.

- Dobra zdanie zmieniłem nie mam zbyt wiele czasu więc niestety, ale twoja śmierć będzie bez bolesna -powiedziałem podchodząc.

- Już to widzę -powiedział sam do siebie Nicolas.

No tak jak powiedziałem szybko i bezboleśnie. Nie no żart może go trochę pobolało? Darł się tylko na prawo I lewo jeszcze ubrania mi zaplamił. Na czysto się chyba nie dało. Nim już miał się zająć do końca Nik, choć Pytałem kilkukrotnie i mówiłem, że mu pomogę to on swoje " Jedz do szpitala". I w sumie nie zastanawiałem się wtedy długo powiedziałem szybkie dzięki i z szerokim uśmiechem wybiegłem z budynku biegnąc przez las aż do leśnej drużki gdzie był postawiony mój samochód. Miałem na zmianę ubrania więc nie musiałem się przejmować.

Gdy już szedłem szybkim krokiem przez parking omijałem wiele ludzi a przy tym chyba kogoś z rodziny Aurory. Nie wiem kto to dokładnie był bo się nie przyjżałem. Wchodząc do środka budynku szpitalnego od razu skierowałem się w odpowiednim kierunku.

Pov Aurora

Czułam się strasznie dziwnie. Oczu nie mogłam otworzyć ani się poruszyć. To uczucie było okropne jeszcze wokół mnie nie słyszałam kompletnie nic. Przed oczami była zupełna pustka.

Po chwili słyszałam szum A zaraz głos. Nie słyszałam wyraźnie co ta osoba mówiła. Nie wiedziałam kto to mówił. I nie wiedziałam kto to był i co mówił.

Próby otworzenia oczu były na marne, bo mi się nie udawało tak samo, jak z poruszeniem się.

- Kruszynko nie wiesz jak bardzo chcę zobaczyć twój uśmiech i usłyszeć twój głos. Mam nadzieję, że mnie słyszysz. Bardzo mi na tobie zależy wiem że niektóre rzeczy zrobiłem źle I popełniłem wiele błędów, ale czasu nie cofnę A chciałbym - mówił ktoś obok mnie. Czułam na dłoni lekki ucisk tak jakby ktoś mnie trzymał.

Otworzyłam oczy leciutko i zobaczyłam brązowe włosy. A zaraz otworzyłam już całe i widziałam jak Asher Roy trzyma mnie za rękę I wpatruje się w moje oczy.

Jego tęczówki momentalnie się rozświetliły, gdy tak na siebie patrzyliśmy.

- Ash...-chciałam coś powiedzieć, ale chłopak momentalnie podniósł się ze swojego siedzenia i biegiem ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych.

A temu, co się stało???

____________________

Hejka, przepraszam za to że nie wstawiam już regularnie rozdziałów.

Mam nadzieję że ten rozdział wam się również spodoba.
Miłego wieczoru papa




Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz