3

8 1 0
                                    


- W środku rezydencji jest wystarczająco dużo niewolnic, dlatego chcę, żebyś zajęła się pracami przy domu. - Kaeri szła wolno po ścieżce, oprowadzając Bree po ogrodzie. Dopiero poprzedniego dnia pojawił się szewc i uszył dla niej wygodne skórzane buty, dzięki czemu wreszcie mogła wyjść na światło dzienne. Do tej pory większość dni spędzała w rezydencji, gdzie pozwolono jej dochodzić do siebie. - Aktualnie mamy tylko jednego niewolnika, który się tu wszystkim zajmuje, jednak pan Einar obiecał, że niedługo sprowadzi następnego. - Spojrzała na młodszą dziewczynę. - Tak naprawdę, kiedy powiedział, że pan Glum podarował mu niewolnika, spodziewałam się mężczyzny. To wielkie zaskoczenie, że pojawiłaś się właśnie ty.

Bree nie odpowiedziała na te słowa. Zamiast tego uniosła głowę i spojrzała na niebo, pełne niewielkich białych chmur. Minęło sporo czasu, odkąd mogła swobodnie podziwiać piękno przyrody.

- Kaeri, mam pytanie – przerwała ciszę. - Czy któryś z niewolników należy do Pierwotnych?

- Wszyscy niewolnicy wywodzą się z rasy Pierwotnych – odpowiedziała kobieta po chwili.

- Nie o to pytam. - Bree pokręciła głową i spojrzała w oczy niewolnicy. - Chodzi mi o prawdziwych Pierwotnych. Czy ktoś tutaj ma ich korzenie?

Kaeri zatrzymała się.

- Przykro mi. Jeśli jesteś jedną z tych, którzy wierzą w Starą Legendę, muszę cię zmartwić. Żaden z niewolników pana Einara nie należy do Pierwotnych.

Bree pozwoliła sobie odetchnąć z ulgą. A więc tu też żaden z niewolników nie miał w sobie Starej Krwi. W takim razie nie musiała się o nic martwić.

- Nie, nie wierzę w Starą Legendę – powiedziała szybko, widząc zdziwienie na twarzy Kaeri. - Dlatego wolałam spytać o Pierwotnych. W poprzedniej rezydencji... - wzięła głęboki wdech – Jedna z niewolnic była potomkiem Starej Krwi. Przez cały czas wierzyła, że nadejdzie On. Dniami i nocami powtarzała fragmenty Legendy, wyrywała sobie włosy, a czasem nawet podchodziła do innych gdy spali i budziła ich, by przypomnieć, że muszą czuwać. Wolałabym nie przeżywać tego wszystkiego ponownie.

Kaeri spojrzała na nią smutno, marszcząc ostrożnie brwi.

- Chciałabym tak jak inni wierzyć w Legendę. - Chwyciła dłońmi fragment swojej sukni. - Jednak ja nie wychowywałam się wśród naszego ludu, Bree. Moja matka urodziła mnie w niewoli. Dlatego tak trudno uwierzyć mi w Jego nadejście. Po tym wszystkim, co widziałam wydaje się to być... nierealne.

- Nawet dla mnie nie jest to łatwe. - Spróbowała się uśmiechnąć. - Mimo że wychowywałam się w wiosce, otoczona innymi ze Starego Ludu. Dużo prościej jest wierzyć, gdy mieszka się z dala od Nowan.

Przez chwilę stały w milczeniu, Bree patrzyła w niebo, myśląc o czasach, gdy jeszcze mogła wolno biegać po lasach, a jej ciało było wolne od kajdan, Kaeri bawiła się rąbkiem materiału, zawijając go na palec.

- Chodźmy. - Wykrztusiła z siebie starsza z niewolnic. - Muszę zaprowadzić cię do Gregorego.

Bree podążyła posłusznie za kobietą. Dopiero gdy zatrzymały się przed sporą szopą z ciosanego drewna, odważyła się zadać jeszcze jedno pytanie.

- Z jakiego ludu pochodzisz, Kaeri?

- Moja matka podobno była Wodzianką. - Obejrzała się przez ramię. - Nie jestem jednak pewna ojca. A ty, Bree?

- Urodziłam się w Górskim Plemieniu. Daleko na północy, gdzie lasy blokują dostęp do morza.

- W takim razie nie obce ci są prace na powietrzu.

Pierwotny PłomieńWhere stories live. Discover now