Rozdział 12: Miłosne Problemy Syriusza Blacka

18 2 0
                                    

— Nie jest źle, ale możesz jeszcze trochę poćwiczyć pisanie do naszego kolejnego spotkania. Oboje chcemy, żeby profesorowie w Hogwarcie doczytali się do twoich bazgrołów, prawda?

Edan był zbyt zajęty kreśleniem literek na pergaminie, aby odpowiedzieć swojej nauczycielce. Na jego czole odbijał się cały wysiłek, który wkładał w swoją pracę. Sonia naprawdę była dumna z jego wielkich postępów. Jeszcze miesiąc temu podczas ich pierwszych lekcji jedenastolatek po prostu siedział z założonymi rękami i odmawiał współpracy. Nie wierzył, że kiedykolwiek uda mu się czegokolwiek nauczyć. Miał trudności ze zwykłymi mugolskimi czynnościami, które mali czarodzieje opanowywali mając już siedem lat.

Jego rodzice byli zaniepokojeni, że w Hogwarcie po prostu się ośmieszy. Przypominał jej siebie samą, gdy była w podobnym wieku. No może oprócz tego niewyczerpanego zapasu energii. Nie dostrzegali, że problem tkwił w ich nadmiernym podkreślaniu nieudolności syna zamiast okazywania akceptacji takim jakim jest obecnie.

— Już skończyłem Soniu! Jutro przepiszę kolejną stronę — pisnął podekscytowany podając mi swoją pracę. — Obiecałaś, że jak już to opanuję to poczytasz mi baśnie! Nie zapomniałaś?

— Poprawka. Razem poczytamy. Połączymy przyjemne z pożytecznym. Masz może egzemparz baśni braci Grimm?

— A nie baśni Beedle'a? — zdziwił się.

— Te znasz już pewnie na pamięć. Coś tak czuję, że coś nowego może ci się o wiele bardziej spodobać  — uśmiechnęła się do niego zachęcająco.

— Są bardzo brutalne?

— Okropnie — bez wahania zgodziła się z nim. — Macocha zmusza swoje rozpuszczone córki do obcięcia własnych pięt...

— Ale super! Tylko więcej mi nie zdradzaj! Chcę mieć niespodziankę. Do zobaczenia Soniu! — Przytulił  ją na pożegnanie, a następnie pobiegł w podskokach do swojego pokoju.

Charłaczka schowała swoje rzeczy do torby. Nadal nie mogła się nadziwić jakie miała ogromne szczęście. W najśmielszych marzeniach nie myślała, że naprawdę uda się jej znaleść aż tak dobrze płatną pracę jak obiecywała Andromeda. W końcu większość czarodziejów mogła uważać, że jest za młoda na korepetytorkę.

Zdecydowanie nie doceniła otwartości Hogsmeade na młodych ludzi pełnych zapału. W niczym nie przypominała chłodu w obejściu norweskiej społeczności. Tutaj mało kogo obchodziło skąd pochodziłeś czy jakiej jesteś krwi. W miasteczku panowała zbyt duża różnorodność, aby czuć jakiekolwiek uprzedzenia. To poczucie względnego bezpieczeństwa sprawiło, że Sonia nawet nie starała się wymyślać wymówek dla których nie używała magii w prostych czynnościach, pomimo ukończonego niedawno siedemnastego roku życia.

Po wyjściu z domu Edana z przyjemnością przyglądała się spadającym na wydeptaną ścieżkę płatkom śniegu. Miło było go zobaczyć choć w ciągu kilku miesiący zdążyła się przyzwyczaić do ponurej jesieni Londynu. Nie było jakoś bardzo zimno, ale większość ludzi i tak chodziła już w zimowych szatach lub mugolskich kurtkach. Panna Shafiq była bardziej odporna na mrozy, ale pomimo to nie mogła się nacieszyć ciepłem swoich miękkich zimowych nauszników.

Korzystała z czasu swojej ograniczonej wolności jak tylko mogła. Po skończonych korepetycjach zawsze przechadzała się po różnych sklepach, aby obejrzeć różne czarodziejskie przedmioty lub słodycze. Kilka razy pytała Otisa czy nie chciałby pójść razem z nią, ale pani Umbridge ku jego irytacji uparcie trzymała go z daleka od miasteczka pełnego magii. Jednak tym razem dał swojej przyjaciółce trochę swoich pieniędzy, aby chociaż kupiła mu coś w Sklepie Zonka na pocieszenie.

Zmartwychwstanie | Regulus BlackWhere stories live. Discover now